Przypadkiem trafiłem na ten wątek i postanowiłem go odświerzyć, ponieważ widzę tu wiele nieścisłości wynikających ze zwykłego niezrozumienia tematu i czasu. Wędki RST , podobnie jak House of Hardy, to w tamtych czasach czołówka europejska, a także światowa. Nie jakiś tam Cormoran, Dam, Silstar [tak usilnie sprzedawany przez nawiedzonego człowieka ze Szczytna w cenach absurdalnych] itp. Z "usług Silstara" korzystali głównie spławikowcy, a każdy szanujący się spinningista chciał posiadać coś bardziej wyszukanego, właśnie w stylu RST lub Hardy. Loomis? Dostępność w Polsce prawie zerowa, a możliwość sprowadzenia bliska zeru. Poza tym oferta w tym czasie mało przystająca do polskich zapotrzebowań. St. Croix? Podobnie, z tym że w przeciwieństwie do Loomisa uzbrojone najczęściej w najtańsze komponenty, niekoniecznie Fuji. Trzeba też powiedzieć, że zarówno RST jak i Hardy, to spinningi przeważnie projektowane do łowienia dużych ryb łososiowatych, wielkich szczupaków, sumów i głowacic. Nikt wtedy nie łowił na ultra-lighty. Mało tego, prawie nikt nie łowił na gumy! Oprócz walorów użytkowych zwracało się wtedy bardzo uwagę na estetykę wędziska. To miało istotne znaczenie, a nie tylko jak najniższa waga i doskonałość użytkowa. Pod tym względem spinning w dzisiejszych czasach zszedł trochę "na psy", w przeciwieństwie do dyscypliny muchowej, w której jakoś nie jestem w stanie do dzisiaj zaakceptować na wędce zwykłego, najtańszego uchwytu Fuji. Następna sprawa, wędki RST były "made in Germany", House of Hardy były "made in England", a Garbolino- "made in France'. Oryginalne wędki RST były wykonane na pięknych, smukłych i grubościennych blankach znakomicie trzymających waleczne, duże ryby łososiowate. Dzisiaj takie blanki w świecie spinningu to rzadkość. Na wędki były założone doskonałe, dwustopkowe przelotki Seymo, pracujące razem z blankiem. Całość wykonana bardzo elegancko, podana w bardzo luksusowych pokrowcach i tubach. Co ciekawe, firma RST istnieje do dzisiaj, jej wędki są podobne do tamtych, ceny wyższe niż wtedy i w dalszym ciągu 'made in Germany". I jest to w dalszym ciągu towar ekskluzywny i ponadczasowy. No właśnie, coś takiego jak ponadczasowość. Czy można użyć takiego określenia do większości dzisiejszych wędzisk, i to tych topowych? Moim zdaniem, nie. Dzisiejsze wyroby w większości [oczywiście są jak wszędzie wyjątki] to doskonałe narzędzia. I tu zawsze nasuwają mi się skojarzenia z zegarkami. Czy współczesny zegarek o napędzie kwarcowym, nawet ten dobrej firmy, jest lepszy, przez to że dokładniej wskazuje czas, od powiedzmy mechanicznego "Vacheron Constantin"? Uważam, że zdecydowanie, nie. Swiadczy o tym jego cena, precyzja wykonania, ponadczasowość. Ma on także coś trudnego do zdefiniowania, określonego nazwą "dusza". To samo dotyczy wedzisk RST. Jeśli ktoś tego nie rozumie, nie czuje, to przy zakupie sprzętu ma ułatwione, tańsze, ale i uboższe w niektóre doznania zadanie.