fotę wyciąłem post edytowałem
Chciałem pokazać jak dobrą przynętę okoń zasysa nawet w zimę .
Użytkownik j-23 edytował ten post 01 marzec 2015 - 12:40
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 01 marzec 2015 - 11:56
fotę wyciąłem post edytowałem
Chciałem pokazać jak dobrą przynętę okoń zasysa nawet w zimę .
Użytkownik j-23 edytował ten post 01 marzec 2015 - 12:40
Napisano 01 marzec 2015 - 12:03
j-23 może warto by było zapoznać się z zasadami umieszczania zdjęć na forum ?
1. Przede wszystkim Catch and Release (złów i wypuść) co oznacza, że zdjęcia powinny przedstawiać ryby, które zostały wypuszczone,
wstawienie zdjęcia ryby która została zabita skutkuje czasowym zablokowaniem konta - natomiast recydywa skutkuje całkowitym zablokowaniem konta.
Napisano 01 marzec 2015 - 12:32
wstaw jeszcze raz zdjęcie bo nie można włączyć
Radek musiałem wycinkę zrobić ,
Małe paproszki zmieniłem na git gumy i woblery lepszych nie ma w układzie warszawskim niestety obowiązuje mnie tajemnica handlowa
Niech tajemnica pozostanie tajemnicą .
Ruszę na spacer po południu obadam kiedy zaczną brzegi puszczać , rok temu miałem fajne wyniki jak pas brzegowy był wolny od lodu a 10-15 metrów dalej był lód .
Rzut na lód i ściągnięcie na skraj lodu i precyzyjny opad na smyczy .
Użytkownik j-23 edytował ten post 04 lipiec 2015 - 15:39
Napisano 03 marzec 2015 - 20:49
Mamy rok 2000.
Świat się nie skończył. Komputery działają, kometa zagłady ominęła Ziemię niezauważona, deszcz nie padał przez 40 dni i nocy, nowy Mesjasz w złotej zbroi nie zstąpił i nie pokarał grzeszników ogniem i mieczem, członkowie rozlicznych sekt wieszczących armagedon jakoś nie popełnili zbiorowych samobójstw, ogień na ołtarzach wotywnych wygasł, zaś wysokiej Państwowej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej PZŻ w mieście stołecznym, nie udało się obciąć mnie na egzaminach i stałem się świeżo upieczonym kapitanem jachtowym. Świat przetrwał.
We wrześniu prowadzę rejs na harcerskim Opalu o wdzięcznej nazwie „ MAS „. Opal I to piękny czternastometrowy, drewniany jacht o dwóch masztach ( jol ), cieszący oko klasycznymi liniami z lat '30 ubiegłego wieku, stosunkowo szybki i bardzo dzielny...
Jak to u harcerzy: smród, brud i mizeria.
Łódka, fakt – niedroga w czarterze, jest w stanie agonalnym. Kadłub rozpada się w oczach, akumulatory nie istnieją ( obowiązkowych świateł nawigacyjnych nocą obowiązkowo nie nosimy ), silnik zapalamy korbą, radio UKF nie daje się uruchomić z powodu niskiego napięcia ( noc ładowania pomaga na pół godziny ), reszta elektroniki włącznie z oświetleniem kompasu też nie działa, funkcjonujemy przy świeczkach i latarkach. Dobrze że miałem ręcznego Magellana z kompletem dodatkowych baterii, dzięki temu nie zgubiliśmy się na wód bezmiarze. Ale to wszystko furda, da się żyć, gorzej że kadłub cieknie. Woda leje się do zęzy w zastraszającym tempie 400 – 500 litrów na wachtę. Czyli raz na cztery godziny tyleż ruchów pompą trzeba wykonać, żeby utrzymać pływalność. Rejs zapowiada się katorżniczo. Jest pięknie!
Zaraz po minięciu Helu i wyjściu na pełne morze, południowo – zachodni wiatr zaczyna tężeć i powoli przechodzi na kierunki zachodnie. Kontroler z VTS Zatoka ( Vessel Traffic Service )zapowiedział 6 – 7 B z westu, a więc silny wiatr.
Fala zaczyna rosnąć, jacht w odkosach piany od dziobu wykonuje dzikie skoki. Głęboko zarefowani idziemy ponad 7 węzłów żądanym kursem. Zapowiada się szybki, choć niespokojny przelot do Visby na Gotlandii.
O dziwo nikt nie rzyga. Jeszcze by tego brakowało!
Jakoś tak wieczorem, przed kolacją, pod pokładem rozległ się trzask, rumor, stłumiony jęk a potem w eter kabiny poleciało wielkim głosem: COORVA!!!! JA PIER...!!!!
Pewien okazałej postury i tuszy kolega, udał się był do wychodka, zasiadł na porcelanie i popadł w błogostan. Tymczasem jakaś większa i złośliwa fala, na moment położyła jacht w głębszym przechyle, dodatkowo podbijając dziób ze dwa metry w górę. Koleś, uśpiony w czujności marynarza, przyładował czołem w rachityczne drzwiczki od kingstona ( wc na jachcie ), wyłamał mizerny zameczek, przeleciał wąziutki korytarzyk i mordą wylądował po przeciwnej stronie w szafce na ubrania. Gorzej że z bagażem w postaci sracza wraz z zawartością na plecach. Skubany wyrwał cały kibel razem z częścią drewnianego, mocno nadgnitego fundamentu! Kto był pod pokładem i przytomny, rzucił się na ratunek...
O ten wucet była zresztą nieziemska awantura z bosmanem, po powrocie:
- Kibel mi specjalnie wyrwaliśta, scoorvysyny! - darł się ten nieokrzesany człowiek.
Awaria tyle śmieszna ile uciążliwa. Do końca rejsu musieliśmy użytkować blaszane wiaderko z kawałkiem dykty jako przykryciem...
Rankiem po śniadaniu, już na spokojnym morzu i przy delikatnej trójeczce z zachodu, zasiedliśmy na pokładzie do Polaków Rozmów Porannych. Jak zwykle o dupach, czołgach, karabinach i polityce. Wtedy też wieść gminna doniosła że pechowy kolega jest zdrów i nie ma najmniejszych problemów z trawieniem. Owa latająca kupa była bowiem twarda i koloru ciemnokasztanowego czyli według najlepszych podręcznikowych reguł. Kapitanowi spadł kamień z serca...
Ale dość już o nudnym żeglarstwie, bierzmy się za łowienie.
Po malowniczym, średniowiecznym Visby, wiatr zaniósł nas na Olandię, do maleńkiego porciku Bryxelkrog. Do portu wchodziliśmy nocą, w warunkach tężejącego wiatru i przy zacinającym deszczu. Nic przyjemnego. Cumujemy do betonowego nabrzeża i zmęczeni, szybko idziemy spać.
Fizjologia wywala mnie z koi przed szóstą. Wyłażę na pokład. Wiatr wieje potężny czyli sztorm się rozdmuchał, więc postoimy do jutra. Niebo za to robi się czyste i słonko zaczyna przygrzewać. Wszyscy śpią, biorę wędkę i idę poszukać ryb w wewnętrznym basenie.
Wędka to Daiwa Shogun 2,7 m do 45 gr w komplecie z Twin Powerem z pierwszego wypustu. Zawsze urzekał mnie w tym kołowrotku, poza znakomitym hamulcem, śliczny drewniany knob w starym stylu. Zresztą niedługo po rejsie jakiś kolega namówił mnie na sprzedaż Twinka a ja głupi się zgodziłem. Żałowałem potem jak diabli, pewnie łowiłbym nim do dzisiaj...
Pływający, pięcio albo sześciocentymetrowy Hornet w stroju okoniowym, przywiązany do czarnej Spiderwire 0,12 mm ląduje w wodzie. Rzut krótki bo pod silny wiatr. Kręcę korbką i nim wobler zdołał osiągnąć jakąkolwiek rozsądną głębokość ( w porcie mamy 2,5 – 3 metry ) już mam go pod dyndającymi z betonu nogami. Zmieniam na jakiegoś SDRa, zdaje się że też Salmo. Zawsze lubiłem Salmo. Tańsze od Rapali i tak samo dobrze wykonane. O klasie przynęt świadczy zresztą kariera jaką zrobiły na całym świecie.
Kolejny rzut, ciągnę nieco szybciej, drewno pracuje agresywnie i nagle... Łubudu! Siedzi! Słyszę chóry anielskie...
Ale zaraz... toż to panie szczupak! Jeszcze go nie widzę ale przecież poznaję starego znajomego po sposobie walki. Szczupak ani chybi i to przyzwoity!
To był szczupak. Po dwóch efektownych młyńcach, wyskoczył nad wodę i z metr przejechał na ogonie. Silna bestyja, dobrze odżywiona choć przecie nie olbrzym. Na oko z 65 – 70 cm. Ale gruby, masywny, nażarty śledziem po pachy. Podbierak rozłożony, w końcu jesteśmy w Szwecji, więc po chwili mam go na brzegu. Uwalniam rybsko od kotwic, przy okazji sakramencko plącząc je w siatkę od podbieraka. Jak zwykle. Po minucie ryba wraca do wody. Nie będę go zabierał , bo raz że ryb nie biorę, dwa – usmażony w ciasnej przestrzeni jachtowej, będzie śmierdział przez cały dzień a tego nie znoszę.
W kilku kolejnych rzutach, nie ruszając się z miejsca wyjmuję jeszcze jednego. Ten nieco mniejszy, ale też przecież niezgorszy. A potem już nic. Pochodziłem jeszcze z godzinę po porciku, rzucając tu i tam i wróciłem na śniadanie. Chłopakom się nie przyznałem, boby mnie zatłukli, mięsożercy.
Zresztą wieczorem sami połapali śledzi na wielohaczykowe zestawy z kolorowymi lametkami, koralikami i innymi świecidełkami śledziowo – makrelowymi. Śledzi było dużo. Wystarczyło na trzy tury grillowania i trzy litry wody ognistej.
Ktoś powie że miało być o okoniach a nie o szczupakach i śledziach. Ale przecież pierwszy Hornet udawał okonia... nieprawdaż?
W następnym odcinku popłyniemy do Kalmaru, tym razem naprawdę na okonie.
Nara i dozo.
Fugazi czekam na dalszy ciąg opowieści tym razem o okoniach
Użytkownik j-23 edytował ten post 03 marzec 2015 - 20:50
Napisano 02 lipiec 2015 - 12:39
No i jak tam pany , nikt nic nie łowi , nie ma nowych patentów ?
Bo ja zaczynam ultra sprzętem łowić gdzie czuć pracę krętlika
Użytkownik j-23 edytował ten post 02 lipiec 2015 - 13:09
Napisano 02 lipiec 2015 - 13:31
No i jak tam pany , nikt nic nie łowi , nie ma nowych patentów ?
Bo ja zaczynam ultra sprzętem łowić gdzie czuć pracę krętlika
Sam 1 marca pisałeś, " niech tajemnica pozostanie tajemnicą "
Koledzy zrozumieli to dosłownie.
Napisano 02 lipiec 2015 - 13:40
Napisano 02 lipiec 2015 - 13:58
Zamykam temat , chyba że ktoś ma ochotę dalej go ciągnąć .
Połamania .
pozdrawiam .
ps. na pożegnanie na sam koniec sezonu zamieszczę fotki swoich okazów z tego sezonu .
Użytkownik j-23 edytował ten post 23 wrzesień 2015 - 16:54
Napisano 05 luty 2016 - 05:15
Okonie biorą według normalnych patentów to po co walić ściemę na temat hiper tajnej broni? Namierzasz stołówkę, porę, wkładasz umiejętnie dużego fin-s fisha od Lunkera i łowisz. Jak ryby nie żerują to sprawa się komplikuje ale o tych sytuacjach rozważać można raczej pod kątem konkretnej wody.
Wszystko się zgadza tylko tych ryb jest coraz mnie w rozmiarach 35+ , ściemy nie walę tak jak niektórzy wiele razy bywało tak ze wystarczyło zmienić przynętę żeby woda się otworzyła
Użytkownik j-23 edytował ten post 05 luty 2016 - 05:16
Napisano 05 luty 2016 - 08:30
Napisano 05 luty 2016 - 15:55
forumowe minimum z dobrym hakiem
Napisano 05 luty 2016 - 16:05
forumowe minimum z dobrym hakiem
Napisano 05 luty 2016 - 16:07
forumowe minimum z dobrym hakiem
Ryby żyją i mają się dobrze ten z lodu 40 cm
Użytkownik j-23 edytował ten post 05 luty 2016 - 16:08
Napisano 05 luty 2016 - 19:28
Lunker city to są cipy w porównaniu do takich gumek
Napisano 05 luty 2016 - 20:58
O kurde A już miałem pisać, że nie ma co się chwalić połowem takiej drobnicy
Napisano 05 luty 2016 - 22:03
Napisano 06 luty 2016 - 22:37
Ile taka guma? Pewnie cena z kosmosu
Napisano 07 luty 2016 - 03:03
cena do przyjęcia , napisz na priv bo nie chcę nikogo reklamować
Napisano 07 luty 2016 - 23:26
Napisano 08 luty 2016 - 05:35
[quote name="j-23" post="1830417" timestamp="1454696934"]
Lunker city to są cipy w porównaniu do takich gumek
Ale co złego jest w cipach ?
Są zbyt małe żeby zawalił w taką małą jaskółeczkę 6,5 cm porządny garb , rzadko mi zdarzał taki powyzej dobrych 30 +
Byłem naocznym świadkiem jak okoń przywalił w gumę 13 cm
Albo idziesz na jakość ryb czyli wielkość albo walisz je masowo na małe gumy wybór zależy od Ciebie
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych