Podobny numer zrobiłem na Dunajcu - miejsce znałem bo łowiłem na nim lub w jego okolicach od ok. 15 lat. Ale w tym raczej nigdy nie wchodziłem wiedziałem ,że powyżej potrafi być grząski piasek , ale jego głębokość to jakieś 30-40cm. Na dodatek ten piasek był w połowie rzeki a przy brzegach były kamienie przykryte piaskiem. w tym miejscu sadziłem ,ze tak samo będzie. Miejsce piękne grube klenie sie pasły ( wtedy jeszcze nie odróżniałem ,ze klenie nie jedzą w miejscu w którym odpoczywają). Ale do brzegu - zeszedłem na dół .Stanąłem nad brzegiem na takim stopniu gdzie do lustra wody może 10 cm , dno widziałem woda max 20-30cm .No i wskoczyłem i wypadki potoczyły się błyskawicznie plusk , kąpiel , trzask łamanej wędki i woda wlewająca mnie się do woderów. Okazało się ,że tam jest naniesielsko i to takie które wciągnęło mnie po pachwiny a ja chcąc iść się wywaliłem prosto na wędkę i strzeliła. Na szczęście zadziałałem szybko złapłem drugi koniec połamanej wędki i zrobiłem coś na wzór kolców i zacząłem walczyć by się wyrwać i wejść na ten schodek ,a potem zacząłem się wyciągać po krzakach . Ale gdyby nie wędka , schodek i potem te krzaki to marny byłby mój los.
A co do półek skalnych to dwie historie .Pierwsza wydarzyła się na moich oczach mojemu tacie trochę wyżej od miejsca gdzie rozgrywała sie pierwsza historia .Przyjechaliśmy na klenię na wiśnię/czereśnię. Łowiliśmy w miejscu gdzie ułożono ogromne skały schodzące do wody i w pewnym momencie pod tatą usunął się jeden i razem z nim tata zjechał do wody .Głębokość w tym miejscu była +/- 2 metry , tata w ostatniej chwili podczas tego wyciągnął nogę spod głazu bo jakby to mu się nie udało to kamień zmiażdżyłby mu stopę , ale to nie było najgorsze utopiłby się bo poszedłby na dno razem z kamieniem. I przez wiele lat unikałem takich miejsc.
I tutaj wchodzi trzecie historia , bo 3 lata temu wytypowałem z ogromnymi jak na Polskie warunki okoniami i zacząłem próbować je tam złowić. W któryś upalny dzionek łowiąc na półce skalnej , w wodzie sięgającej mnie prawie na maxa woderów a przy falce przyjemnie mnie chłodzącej w ostatnich rzutach (od upału robiło mnie się słabo było koło południa a ja stałem w tym miejscu od 3-4 rano ) strzeliła mnie ogromna ryba do tego stopnia ,ze rozwaliła kołowrotek , wędka do 60 gram wygięta w pałąk a kołowrotek ani w prawo ani w lewo ani nie da się przełączyć biegu ani otworzyć kabłąka bo tak ryba napiera. Nie wywrócę się na plecy bo się utopie do przodu nie podejdę bo stoję na krańcu półki a pod mną 4-6 metrów. Ryba rozgięła kotwicę a ja chyba ostatni raz łowiłem na półce skalnej
Po tej akcji zrobiłem sobie przerwę od tego miejsca i wybrałem inne gdzie łowiąc w miejscu gdzie był bardzo duży spadek , nie stałem głęboko. Miejsce mnie niby znane, tylko ,że w pewnym momencie czuje jak się wszystko pod mną usuwa i w trybie ekspresowym zjeżdżam .Woda wlewa się do woderów , ale ostatecznie udaje mnie się wyczołgać się do góry. Sytuacja była dla mnie szokująca tym bardziej ,że znałem to miejsce i wody tam mogły być max 2 metry. Ale odniosłem wrażenie ,ze jest dużo głębiej.