Porozmawiajmy o faktach.
Okręg Bielsko-Biała wysyła rejestry połowów do Olsztyna, gdzie są opracowywane pod kątem statystycznym i w formie opracowania wracają do nas w formie książkowej. Z rozbiciem na poszczególne obwody rybackie, presji na nich, odłowów sumarycznych i w rozbiciu na gatunki. Zadzwoniłem do przyjaciela, który całe lata zbierał te opracowania i starał się je analizować. Ma tych roczników "kilka", od 1996 roku do 2012, brakuje rocznika 2011. Nie mam zamiaru przepisywać całości zawartej w nich informacji, ograniczę się do kilku liczb.
2009 rok - średnio każdy z wędkarzy, który zdał rejestr, łowił przez 5,71 dni
2010 rok - 6,95 dni
2012 rok - 5,20 dni. W tymże 2012 roku wędkarze zdający rejestry (łącznie 3830 osó złowiło i udokumentowało to zapisem 22,512 kg ryb, co daje średnią około 1,3 kg dziennie. Dzieląc połów całkowity, przez ilość wędkarzy, wychodzi średni roczny połów w przeliczeniu na wędkarza 5,88 kg. Powtarzam, jest to wartość roczna na przeciętnego wędkarza. Są osoby, które nie wędkowały ani raz, inne kilkadziesiąt razy. Łowiąc (i zabierając) sporo większe ilości ryb. Jednak z kilkunastoletnich opracowań wyłania się rzeczywisty obraz presji i odłowu. Opracowaniu temu trudno jest zarzucić nierzetelność, zafałszowanie danych, czy też wybiorcze potraktowanie danych. A w związku z tym, że dane rok do roku bywają podobne, trudno też domniemywać, by były jakoś zakłamywane. Dodatkowo pracuję w kole (zarząd koła) i przed opłacaniem składek u skarbnika odbieram rejestry i przeglądam je. Średnia statystyczna z tych przejrzanych przeze mnie rejestrów jest zbliżona, a że kolo liczy sobie ponad 400 ludzi, to materiał porównawczy mam spory. Podobne opracowania z lat 1996-2000 trafiały w moje ręce z okręgów katowickiego i częstochowskiego. I wszędzie średnie wartości przypadające na jednego wędkarza były zbliżone. Zarówno w dniach spędzonych nad wodą, jak i połowach. Dlatego też z całą odpowiedzialnością za słowo mogę powtórzyć, że materiały z wzmiankowanego artykułu były wyssane z czyjegoś brudnego palucha, a wnioski na ich podstawie wysnute są żenujące i stanowią mieszaninę fikcji literackiej udowadniającej z góry założoną tezę, oraz absurdu tak głębokiego, że ocierającego się o potrzebę konsultacji z lekarzem specjalistą. Tego typu konfabulacje powinno się leczyć, a nie publikować, a już absolutnie poważnie omawiać wśród osób kulturalnych i wykształconych.
Amen.
Edyt:
Jeśli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam do siedziby okręgu bielskiego, gdzie może sobie przejrzeć wszystkie roczniki tych opracowań. Są ogólnie dostępne. Zapewne w okręgach częstochowskim i katowickim jest podobnie. To jest już poważna ilość danych do przetrawienia...
Użytkownik woblery z Bielska edytował ten post 17 styczeń 2018 - 19:21