Fakt. W niedzielę to był szał - zszedłem bez brania
Ale po kolei.
Zawsze chciałem się wybrać na belony, ale standardowo - jakoś się nie składało.
W końcu szybka decyzja. Jutro jedziemy. Tzn. przedłużymy sobie weekend i zrobimy rodzinny wypad połączony z belonami.
W czwartek w południe, jeszcze niby na rodzinnym spacerku, robię rekonesans na Szperku. Pogoda piękna, ledwie kilka osób śmiga.
Niewiele, ale coś tam łowią.
Późnym popołudniem próbuję w końcu i ja.
W drugim rzucie melduje się pierwsza w życiu belona:
Belona.jpg 122,24 KB
19 Ilość pobrań
Z kolejnymi braniami już tak łatwo nie było. W ciągu półtorej godziny wyjąłem jeszcze jedną, ze dwie spadły. Do tego jakieś kontakty, odprowadzenie.
Generalnie jak na pierwsze próby nie było źle.
Piątek i sobota to łowienie po 2-3h rano i popołudniu.
Coś tam nawet brało. Najlepsza była sobota bo w sumie wyjąłem 8szt.
Generalnie wszystkie łowione prze ze mnie i widziane ryby to takie w granicach 65-70cm.
Szkoda, że dopiero w sobotę coś się pojawiło po prawej stronie cypla, bo generalnie ta strona bardziej przypadła mi do gustu.
Fajniejsze łowienie niż stanie w, może nie tłoku, ale między dość gęsto ustawionymi wędkarzami.
Oczywiście nie chodzi o samych łowiących, bo atmosfera zdecydowanie koleżeńska.
Można zagadać, coś nawet podpatrzeć, ale stanie w miejscu i ciskanie byle dalej przed siebie (bo gdzie indziej nie rzucisz) żelaza, to tak trochę słabo. Ale jak ktoś pierwszy raz na belonach, to to miejsce można polecić.
Dużo fajniejsza jest prawa strona. Można brodzić nawet jakieś 300m od brzegu. Ogromna powierzchnia gdzie mogą być ryby.
Nie trzeba wchodzić do wody po pachy i rzucać bardzo daleko. Takie łowienie jest po prostu wygodniejsze, mniej męczące i przyjemniejsze.
W tygodniu było luźniej, ale w sobotę i niedzielę, zwłaszcza rano, to było co najmniej 50 wędkarzy. Mimo tego każdy ma miejsce do łowienia, bo teren naprawdę spory. A jak pójdziemy w prawo to hektary dla nas
Na pożegnanie, w niedzielę rano, zjawiłem się trochę później. I już z daleka było coś jakby nie tak.
Już o 7.00 sporo zniechęconych osób już nie łowiło. Na kilkadziesiąt osób nie łowił nikt.
Generalnie winę bezrybia upatrywano w rozstawionej w sobotnie popołudnie kilkusetmetrowej sieci jakieś 200m w poprzek przed cyplem. Coś w tym mogło być, bo przed 8.00 pojawił się kuter, który siatę zwinął i po półgodzinie coś tam zaczęło się na szczycie cypla brać. Może jak już poszedłem to zaczęły się rozkręcać.
Przed 10.00 zakończyłem swoje pierwsze belony.
Przez te kilka dni widziałem sporo osób, które nie złowiły nic. Więc to na pewno nie tak, nie jak się pojedzie na belonę to się jej nałowi, bo przecież weszła na tarło. Trzeba trafić z miejscem, czasem i mieć jednak trochę szczęścia.
Podsumowując - generalnie fajnie.
Belona zagości na stałe w moich planach.
No i maj, czyli jeszcze luźno nad morzem.
Jak to mówią - pierwsze koty za płoty. Coś tam się dowiedziałem i w przyszłości raczej nie będzie to Rewa. Chyba, że w przelocie, na chwilę zerknąć co tam słychać.
I raczej z pływadła.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 24 maj 2023 - 08:36