Witam.
Uparłem się żeby złowić nocą muchowego sandacza i udało się.
Trzy kolejne wyprawy przyniosły w sumie sześć sandaczy i dwa świetne przyłowy - kapitalny kleń z poprzedniego postu i boleń 56 cm, którego hol dał mi chyba największą frajdę.
Niestety stan wody jest tak tragicznie niski, że dalsze wyprawy na to łowisko nie mają przez najbliższy czas sensu. Całkiem spore drapieżniki - klenie, bolenie, sandacze, jazie, które w normalnych warunkach wychodzą na płytkie żerowiska nie mają już po prostu gdzie wychodzić ... Przez te trzy kolejne wyprawy obserwowałem jak woda cały czas opada - między pierwszym a trzecim wyjściem o jakieś 20 cm na przestrzeni jednego tygodnia i to pomimo opadów oraz burz jakie były pomędzy nimi. I jak coraz bardzej zmniejsza się aktywność ryb, zwłaszcza tych większych.
Sandałki nie były zbyt duże, w przedziale 42-50 cm. Być może gdyby woda była na normalnym poziomie, można by było liczyć na większe rybki.
Na podstawie tych trzech wypadów parę rzeczy, które mogą by przydatne dla innych nocnych łowców.
Pogoda - zdecydowanie najlepiej rybki brały przy brzydszej pogodzie, nieco niższej temperaturze, pochmurnym niebie i przelotych małych opadach, niż przy lampie i upałach za dnia.
Godziny - największą aktywność ryb na łowisku zauważyłem pomędzy 23-1 w nocy. To były zdecydowanie najepsze godziny do łowienia.
Zestaw - zacząłem od #7 a skończyłem przy takiej wodzie na #6. Przy normalnym stanie #7 zdecydowanie najbardziej był by operatywny i ułatwiał prowadzenie oraz kontrolowanie muchy. Do linki przywiązywałem bezpośrednio ok. 1,5 m przypon z fluorocarbonu 0,30 mm z agrafką żeby szybciej i łatwiej wymianiać muchy.
Muchy - łowiłem na zgniło zielonego "boobiego" z piankowymi, wyłupiastymi gałami i sporą dawką crystal flesha w ogonku oraz na biało-niebieskie, szczupakowe streamerki 7-10 cm. Oba rodzaje much były tak samo skuteczne, ale duże haki (ok. 2/0; 1/0; 1; 2) na streamerach szczupakowych znacznie ułatwiały łowienie i hol. Mam zamiar dokręcić musowo kilka "boobich" w różnych kolorach i na bardzo dużych hakach - będą chyba strzałem w dziesiątkę na przyszłość.
Prowadzenie much i rodzaj linki - no i tu wyraźnie mógłbym rozdzielić dwie metody. Klenia i bolesława złowiłem ewidentnie z górnej partii wody, zaraz po rzucie, kiedy to linka S3 nie była jeszcze zatopiona, a mucha robiła dużo szumu w nurcie. Sandałki brały tylko z dna gdy muchy wlokłem po nim 20-30 cm skokami. Brania następowały po takim skoku, na nieruchomej muszce. Gdyby łowisko było głębsze (ok.1,5-2 m) to musiał bym się raczej zdecydować czy nastawić się z linką intermedium, ew. sink tipem lub tonącym polyleaderem, na łowienie kleni. boleni czy jazi, albo na łowienie z dna sandaczy.
To, że udawało mi sie muchy wlec po dnie zaowocowało również tym, że złowiłem i wyholowałem ... dwa zarośnięte już glonami woblery i dwa całkiem świeże jeszcze zestawy gruntowe z rurkami - jeden z koszyczkiem zanętowym a drugi ze sporym, 40g ciężarkiem ... biły w muchę całkiem nieźle - prawie jak sandacze
No i na koniec powiem Wam że nocne muchowanie okrutnie wciąga, drapieżniki są dużo bardziej aktywne niż za dnia, są dużo mniej ostrożne i o wiele łatwiej je podejść. Ciekawostka - sandacze ewientnie żerowały na swoim własnym narybku, dziesiątkach (jeżeli nie setkach) małych sandałków w przedziale 3-12 cm. Także i muchy mogłem śmiało ciemne i pasiaste spróbować ... co też następnym razem uczynię. Sporo raków przy latarce widziałem, co cieszy. Nieco mniej, że to były tylko i wyłącznie "amerykany".
W tym tygodniu poćwiczę dalej, ale już na Odrze, która jest dla mnie osobiście dużo trudniejszym łowiskiem, ale i z nieporównywalnie większym potencjałem i rybostanem.
Pozdrawiam.
Użytkownik Forest-Natura edytował ten post 21 lipiec 2019 - 13:05