Czorsztyn
#2501 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 05:18
- szczupak1 lubi to
#2502 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 06:24
- szczupak1 lubi to
#2503 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 07:07
W Kanadzie za 1cm brakujący do wymiaru zabierają wszystko co masz włącznie z samochodem i sprawa do sądu gdzie ok mogą CI oddać ale kara hmm 5000$, w tym jest metoda.
#2504 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 07:56
#2505 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 09:21
Ja mam zgoła odmienne info. Sandacz brał wyśmienicie. Kilkadziesiąt sztuk wyjętych na jednej łodzi, to ktoś tu celowo wprowadza w błąd innych. Mięsiarstwa w taki sposób się nie pozbędziemy. Tylko wysokie kary 10, 20, 30 tysięcy spowodują ograniczenie tego procederu. A może No Kill.
Oczywiście że brał wyśmienicie ale nie sandacz tylko sandaczyki….
- spinnerman i szczupak1 lubią to
#2506 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 09:55
Przecież napisałem ,że informacje oficjalne od straży rybackiej - takie same informacje otrzymywali inni. A Twoje informacje uznaje za nieoficjalne bo i takie do mnie dotarły .
Użytkownik Misiek1 edytował ten post 17 czerwiec 2019 - 09:59
#2507 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 10:21
Nie, ale straż kontrolowała
Byłem na wodzie od 6 do 13,30 straży nie widziałem, za to Policja pojawiła się około 11 (oczywiście jak wszystkie "mocne" jednostki spłynęły z wody)
Na ~ 100 łódek i pontonów w okolicy nie widziałem żeby ktoś rybę wyciągał, ale .... czasami coś pstrykało (choć nie ma porównania choćby do zeszłego roku)
- szczupak1 lubi to
#2508 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 20:35
Oj bo Czort trudna wodą jest i inaczej się tam łowi.
#2509 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 22:02
Właśnie wróciłem z dwudniowego maratonu.
Na własne oczy widziałem zarówno Straż, jak i Policję. Straż podpływała właściwie wyłącznie do miejscowych łodzi, pozostałe omijała Policja zaznaczała swoją obecność pływając w ślizgu, nikt inny nie był tak odważny Inną lokalną ciekawostką są silniki elektryczne które napędzają większość łodzi. W pozostałych częściach kraju mówimy na nie "spaliny", tutaj są właściwie w ciągłym, choć zabronionym użytku. Przestają pyrkać dopiero wtedy, gdy pojawia się Policja, która udaje, że nie widzi problemu. Przynajmniej do czasu, gdy wędkarz się czai i na widok zbliżającego się patrolu gasi spalinę i odpala elektryka
Dzień pierwszy, niedziela.
Pobudka o 2,30. Szybka kawa, kolejka do slipu i około godziny 4,00 wreszcie wypływamy. Kolejne napływy na "miejscówki" znane z lat ubiegłych dają upragnione kontakty z rybami, które niestety wielkością nie powalają. Szukamy tych okazalszych na sześciu metrach, ośmiu, dziesięciu. Nie możemy znaleźć. Tymczasem na korycie i przy Ptasiej Wyspie tworzą się lokalne skupiska łodzi. Ciekawe, czy coś łowią? Nie podpływamy, trzymamy się wcześniejszego planu. Około godziny dziesiątek telekonferencja z jednym z wędkujących przyjaciół i szybka decyzja - płyniemy w okolice koryta na wysokości poniżej ujścia Białki. Koledzy, w tym ten dzwoniący złowili już kilka ryb 60+. Zaliczyli również jakieś spady, brania, więc postanawiamy przyjrzeć się temu bliżej. Dopływamy i widzimy, że nasz kolega zacina i holuje rybę. Niewielką, ale są, biorą. Na kolejnej łodzi to samo. I na kolejnej. Na jeszcze kolejnej pewien wędkarz urządza sesję fotograficzną swojej partnerce, która po chwili wypuszcza rybę. Po czym bierze wędzisko, rzuca gumą i po chwili holuje kolejną, mniejszą już rybę.
Nie wszyscy jednak łowią. Są łodzie, na których wędkarze są bezradni. Nie wstrzelili się z przynętą? Źle ją prowadzą? Stajemy na krawędzi koryta, a właściwie na wypłyceniu. Zaczynamy wędkować.
C.d.n.
Dwie noce po 2-2,5 godziny snu dają znać. Jutro dokończę opis tego wędkarskiego raju Teraz tylko jako zajawkę podam, że nie mam jednego palca, który ni byłby pokaleczony
- wojto-ryba, skorupa13, suhhar i 8 innych osób lubią to
#2510 OFFLINE
Napisano 17 czerwiec 2019 - 22:11
#2511 OFFLINE
Napisano 18 czerwiec 2019 - 07:56
Hahaha
#2512 OFFLINE
Napisano 18 czerwiec 2019 - 11:03
Wracam do opisu
Ostatnio zacząłem na "swojej" wodzie łowić sandacze na jerki. Na Czorcie jednak klasyka - opad, dropszot. Teraz założyłem jerka i w pierwszym rzucie wyjąłem sandacza. W drugim też Wojtek również zakłada jerka i wyjmuje... szczupaka 70+. Taki forumowy "stykacz"
I zaczyna się. Zmieniamy przynęty, na zasadzie "ciekawe, czy na to też wezmą"? I biorą. Na jerki, na woblery, czasem dla urozmaicenia zakładamy gumy i też biorą, ale zdecydowanie najwięcej ryb wyjmujemy na woblery.
Nie tylko przynęta była ważna. Jej sposób prowadzenia również miał znaczenie, trzeba było trochę pokombinować Ryby brały w jakimś szale. Jeśli były dwa rzuty bez brania, to zaczynało się zastanawianie - co robię źle? Przynęta się opatrzyła? Może zmienić? Albo inaczej poprowadzić? Czasem coś zmieniałem, a czasem po prostu w następnym rzucie był atak i kolejny hol. I już nie było zastanawiania się
Dość szybko "wyłowiliśmy się" i kombinowaliśmy, jak złowić większą rybę. Widzieliśmy kilka holi ryb 70+, nam jednak brały głównie ryby w przedziale 45-55 cm. 60+ jak na lekarstwo. Max to 65... Przynęty prowadzimy szybciej, wolniej, płycej, głębiej, "na leniucha" i agresywnie - właściwie teraz każdy sposób jest skuteczny, choć niektóre bardziej. Tylko te większe jakoś nie chcą nam brać...
Ryby staramy się odpinać bez wyciągania z wody. Jeśli przynęta jest widoczna na zewnątrz, to tylko przytrzymanie ręką przy burcie, w drugiej ręce kleszczyki, szybka operacja - i ryba już wraca do swoich spraw Podbierak jest stosowany rzadko, przy większych sztukach - by skrócić hol, oraz gdy potrzebna jest operacja wyjęcia z paszczy niewidocznego z zewnątrz wabika. Na innych łodziach jest to różnie, ale sporo osób również stara się wypinać ryby bez ich wyjmowania z łodzi. Kolejna sprawa - nie widzimy, by ktoś "kombinował". Nie ma przedłużającego się wyczepiania ryb, nie ma sprawdzania czegoś po bakistach - może są tacy, którzy spływają z rybami i wracają "po kolejną porcję", ale zdecydowana większość po prostu łowi, a złowione ryby uwalnia. Wyraźnie uległa zmianie mentalność przeciętnego wędkarza. To nie była rzeź, tylko radosne wędkowanie połączone z uwalnianiem może nie wszystkich, lecz zdecydowanej większości ryb. Do siatek trafiały - o ile moja spostrzegawczość pozwalała mi to dojrzeć - ryby osłabione i poranione przynętą, a nie największe. Już nie białko, ale rozsądne czerpanie z natury staje się priorytetem. To dobry prognostyk na przyszłość.
Zmieniamy ustawienia. Na płytszą wodę, na głębszą. Są wszędzie. Na jednej z łodzi widzimy udany hol sumka. Spora odległość uniemożliwia dokładne szacowanie, ale mógł mieć tak w przedziale 100-120 cm. Na naszej łodzi melduje się głównie około półmetrowy kolczasty drobiazg. Nie możemy znaleźć nic zdecydowanie większego...
Nad Tatrami od pewnego czasu rozwija się, zapowiadany wcześniej front burzowy. O trzynastej "z minutami" postanawiamy spłynąć. Cały czas jesteśmy w kontakcie telefonicznym z dwiema innymi "zaprzyjaźnionymi" łodziami, na jednej połowili podobnie jak my, na drugiej słabiej, ale dzień jeszcze trwa Po drodze, już na spokojnie, staramy się analizować dotychczasowe wyniki. Banan na twarzy świadczy o stanie naszego ducha Jest dobrze. Jest bardzo dobrze! Ile ryb złowiliśmy? Trudno dokładnie oszacować, szybko straciliśmy rachubę, myślę jednak, że w granicach 25-35 na głowę. Ja twierdzę, że co najmniej tyle, Wojtek, że raczej nie aż tyle. Nie ważne. Nic nie jest ważne. Upał, zmęczenie, nadciągająca burza - nic to. Jesteśmy szczęśliwi. I to po mimo braku ryb 70+
Gdy docieramy na kwaterę we Frydmanie, zaczyna padać. Szybki obiad, ogarnięcie spraw sprzętowych, wymiana baterii na świeże, jest jeszcze czas na półtorej godzinki drzemki. Wykorzystuję to skwapliwie.
O osiemnastej wypływamy na "drugą turę". Woblery rządzą niepodzielnie. Dają zdecydowanie najwięcej brań, są też skuteczniejsze. Łódek na wodzie trochę mniej. Ryby wyraźnie zmniejszyły swoją aktywność. Już nie ma tylu brań, już nie ma jednoczesnych holi, ale praktycznie na każdym miejscu łowimy sandacze. Zmęczeni i szczęśliwi zamykamy "drugą turę"mając po 10? Po kilkanaście złowionych ryb? Raczej po kilkanaście, ale kto by w tych warunkach to liczył Z naszych obserwacji wynikało, że tym razem na naszej łodzi było najlepiej, inni łowili pojedyncze ryby. Telekonferencja z zaprzyjaźnionymi łodziami to potwierdzała, ale znajomi też mieli wyniki. W tym zaliczyli spady grubych ryb. Nam się nic "poważnego" nie spinało, ba, prawie wszystkie zacięte brania miały swój udany hol. Mieliśmy też stosunkowo nikły procent pustych brań. Może tak z 30-40% Przy łowieniu sandaczy taka skuteczność to ewenement. Łowimy do 22,00, do końca legalnego wędkowania i spływamy. Trzeba się spieszyć, bo budziki już nastawione na 2,30
Dzień drugi. Dopływamy na łowisko przed czwartą rano. Nasza łódź jest pierwsza!
Pogoda całkowicie się odmieniła. Siąpi drobny deszczyk. Jest oczywiście pochmurno, ale nie wieje. Komfortowe warunki do połowu drapieżników. Dość szybko łowię sandacza na 50 kilka cm. Dobrze, są tam, gdzie były wczoraj. Po paru minutach doławiam takiego na 60+ Znowu zaczynam się uśmiechać. Jednak pomimo naszych starań nie mamy kolejnych brań. Pojawiają się inne łodzie, nie widać, by ktokolwiek zacinał ryby, by je holował. No cóż, trzeba coś zmienić. Szybka decyzja - płyniemy na drzewa! Obaj z Wojtkiem uwielbiamy łowić w zatopionych drzewach, dzięki tej "przypadłości" zyskaliśmy sobie nawet lokalne przezwisko "drwale"
Obławiamy kolejne miejscówki, mi udaje się złowić szczupaka wyraźnie ponad 70 cm, później zmieniam woblera na gumę (dropszot) i wyjmuję kolejnego sandacza 50+. I jeszcze jednego, tak w okolicach 60+. Wojtek jest wyraźnie podłamany, nie miał jeszcze brania. Ale spokojnie, nadgoni z nawiązką Gumy, woblery, zmiana przynęt, ustawień, łowimy kolejne ryby. W tym czasie koło Ptasiej Wyspy prawdziwy zlot łodzi. Później dowiadujemy się, że nasi koledzy złowili tam kilka fajnych ryb i to spowodowało wokół nich spore zagęszczenie. Jedna z oznak, że dziś już nie jest tak łatwo o rybę.
Zakładam popperka. Prowadzę go krótkimi pociągnięciami moim ulubionym Kongerem "Streeto". 0,5 do 6 gramów. To taka fajna, okoniowo-pstrągowa "szpada". Tuż przy łodzi startuje do poppera sandacz całe szczęście w ostatniej chwili odwrócił się i odpuścił, bo w tym zatopionym drzewie, na tak delikatnej wędce mogłoby się to różnie skończyć. Rozsądek trochę przeważył, zdjąłem popperka, ale założyłem na jednogramowej główce 2" gumkę Keitecha Delikatne, okoniowe "puk" i po kilku minutach wyjmuję sandacza około 60 cm W następnym rzucie szczytówka, a właściwie jej połowa ląduje w wodzie wraz z przynętą. Bronku, za to, że przed wyjazdem życzyłeś mi "połamania kija" i nie odwołałeś tych życzeń pomimo moich usilnych próśb, ba, nawet ze śmiechem je powtórzyłeś, za to w tej chwili szczerze cię przekląłem. Ech, szkoda gadać...
Łowimy po jednej, po dwie ryby, ale praktycznie z każdego ustawienia. Jeśli w drzewach jest taka zabawa, to postanawiamy wrócić na miejsce wczorajszego Eldorado. Brak brań, na echu brak sygnałów. Większość łodzi stoi w okolicach Ptasiej Wyspy i na korycie "przy betonach". Wracamy na drzewa. Łowimy jeszcze kilka ryb, Wojtek "zalicza" kolejnego szczupaka , który ma dobrze ponad 70 cm. To jeszcze nie "osiemdziesiątka", ale jest to już fajna ryba
Wreszcie mamy dość. Pogoda poprawiła się, deszczyk odpuścił, ale zmęczenie daje znać o sobie. Powoli zmierzamy w kierunku slipu, obławiając każde "podejrzane" echo. Niektóre ustawienia to jak strzał w dziesiątkę - łowimy ryby rzut po rzucie, w innych miejscach bez brań. Ale jest naprawdę nieźle Zwłaszcza ostatni napływ, gdy postawiłem kotwicę, to w ciągu kilku minut każdy z nas wyholował po 4-5 sandaczy. Czyli z tego jednego ustawienia mieliśmy więcej ryb, niż niektórzy od świtu...
Już nie chciało mi się łowić woblerem, założyłem gumę i łowiłem na nią. Wojtek po chwilowym i nieudanym flircie z gumami powrócił do woblera i złowił na koniec więcej, oraz średnio większych sandaczy, ale to nie było ważne. Pomimo zmęczenia obaj byliśmy po prostu szczęśliwymi, spełnionymi łowcami. W życiu miałem bardziej udanych (ilościowo) wypraw może kilka, jednak ostatnia z nich miała miejsce tak z 15 lat temu i już zacierała się w pamięci. Ta wyprawa ujawniła mi prawdziwy potencjał Czorsztyna, bogactwo tej perełki wśród naszych wód. Poza rybami widoki - Gorce, Pieniny i Tatry widać jednocześnie przy tym samym parkowaniu! Super towarzystwo przyjaciela na łodzi dopełniało szczęścia. Dzięki Wojtku i mam ogromną nadzieję powtórzyć kiedyś taką przygodę!
62578996_340609193224258_3728228434099306496_n.jpg 58,87 KB 30 Ilość pobrań 64214322_2687344454626248_7623443147967692800_n.jpg 42,49 KB 28 Ilość pobrań 64309070_319717595633809_983123430008160256_n.jpg 38,54 KB 26 Ilość pobrań 64650531_356202111966964_7990433951493652480_n.jpg 59,68 KB 28 Ilość pobrań 64660812_483371448871427_5175979476273594368_n.jpg 47,94 KB 28 Ilość pobrań 64757864_2707803545960595_3389512143312257024_n.jpg 60,24 KB 26 Ilość pobrań 65032680_446482349464163_719291096617713664_n.jpg 62,79 KB 27 Ilość pobrań
- nalewator, wojto-ryba, skorupa13 i 24 innych osób lubią to
#2513 Guest_szkutnik_*
Napisano 18 czerwiec 2019 - 11:23
Pięknie, gratulacje!
- wojto-ryba lubi to
#2514 OFFLINE
Napisano 18 czerwiec 2019 - 12:21
Graty !!! Ale kurczę zdradziłeś mój sekret !!! Pozdrawiam.
#2515 OFFLINE
Napisano 18 czerwiec 2019 - 14:34
https://niedzica.webcamera.pl/ kamerka do sprawdzania pogody.
Eh a jest zajebista.
Użytkownik szczupak1 edytował ten post 18 czerwiec 2019 - 14:35
- chlodnica lubi to
#2516 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2019 - 18:58
#2517 OFFLINE
Napisano 24 czerwiec 2019 - 19:39
1,63 wzrostu, brunetkę, niebieskie oczy, 50 kg wagi, biust sportowy i z poczuciem humoru.
- Voldemort, POLONIAb, Filip14 i 2 innych osób lubią to
#2518 OFFLINE
Napisano 24 czerwiec 2019 - 20:18
Ja chętnie przygarnę na łódkę sierotkę
1,63 wzrostu, brunetkę, niebieskie oczy, 50 kg wagi, biust sportowy i z poczuciem humoru.
Mam taką na kalendarzu spełnia wszystkie Twoje wymogi a ostatni punkt z gwarancją bo jest uśmiechnięta i nic nie przemawia
#2519 OFFLINE
Napisano 24 czerwiec 2019 - 20:55
#2520 OFFLINE
Napisano 24 czerwiec 2019 - 20:56
Tylko elektryk
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych