Wybrałem się i ja w końcu (piątek)...od rana do końca gumki i "opad".
Do 9-ej rano skutecznie nas mroziło, ale daliśmy radę. Kilka pstryknięć z rana, ale niestety niezaciętych. Koło 10:00 zacinam w pobliżu mostu przyzwoitego okonka (równe 30 cm), a w kolejnym rzucie coś mi urywa ogonek, i jak to zwykle bywa takiej gumki już w pudełku brak
Później już tylko gorzej...i nagle koło 14-ej zaliczam sandaczyka....równe 47,5 cm Branie przy podnoszeniu przynęty i guma w brodzie.
I to byłoby na tyle.
Wciąż biję się z myślami o sobotnim spotkaniu z Wami nad K. Ż....może uda mi się choć przyjechać i popatrzeć.
Pozdro!
M.