Donoszę!
Dziś na wannie HUNTERA spędziłam kilka godzin i żadna z tych godzin stracona nie była.
Ale od początku.
Zbiórka po ósmej na przystani. Pogoda względna, taka akurat do pływania.
Hunter wprawdzie odgraża się, że silnk może nie chcieć współpracować (hehehe wiedziałam, że to strachy na lachy i chęć podkręcenia atmosfery), ale wypływamy.
Wędki do wody i zaraz , od razu pierwsze uderzenie. Niestety wyszłam z wprawy po zimie i nie zacięłam. Cholera - myślę sobie - takie błędy lubią się mścić i pewnie dziś już po braniach. Zła jak sto diabłów bo uderzene było potężne więc miałam nadzieję, że to bolek. No ale cóż.
Pływamy chwilę i dojeżdża do nas moja koleżanka.
Mi HUNTER zakłada niebieską rapalkę, koleżance prawie identyczną i się zaczęło. Ja 13 okoni i wszystkie dobrze powyżej 30 cm, piękne, grube, wybarwione i dwa sandacze. Koleżanka - zero! By sprawić jej przyjemność zamieniam się z nią na zestawy i ja dalej łowię, ona trafia 2 okonie i cisza. Łowimy stara siatkę,oskrzelówkę w którą wplątuje mi się wobler i źli płyniemy dalej po wczesniejszym pocięciu tego co zostawili w wodzie kłusole.. Proszę koleżankę by zaczęła wierzyć w tego woblera i dopiero zaczyna łowić.
Wynik: 5 okoni i sandacz

Koło 16 spływamy do bazy. Głodni potworni i marzący o gorącej kaszance bo przecież ryby co do jednej wróciły do wody (a tak sie odgrażałam, że się najem okoni, a jak przyszło co do czego...


Efekty:
Ja - 13 okoni , 2 sandacze, opalenizna czyli wściekły indianiec na twarzy
Asia - 5 okoni, sandacz, mniej opalona, bo przezornejsza i miala czapkę z daszkiem
HUNTER - fantastyczna przejażdżka po ZZ, wypróbowanie i zachwycanie się swoim nowym GPSem, opwiadanie o nowej łódce która juz stoi w stoczni i czeka na pierwszy rejs
Wszyscy - kupę fajnych wrażeń i foty (które wstawi HUNTER jak pojawi się w poniedzialek).
A to nie wszystko - jutro od rana płynemy znowu

Trzymajcie kciuki, a ryby drżyjcie
