Moje przygody z żabą zaczęły się standardowo-szczupakowo.
Potem w poszukiwaniu nowej jakości w moim spinningu zawędrowałem nad kleniową rzekę. Z żabą na końcu zestawu… Strzał w dychę? To mało powiedziane!
Szczupakowo-bassowa przynęta okazała się killerem kleniowym. Teraz już wiem dlaczego… jedna ze staropolskich nazw klenia brzmi: żabiak.
To, że żaba jest wygodna i przyjemna w łowieniu, że brania są spektakularne, że możliwe są wszelkie przyłowy-niespodzianki, to wszystko jest fajne i super. Ale ma też żaba cechę która – przynajmniej dla mnie – wynosi ją ponad wszystkie inne. Da się nią wyselekcjonować duże klenie. Nie żeby małe nie brały. Biorą chętnie i bez oporów. Tyle że 6,5 cm pękatego, żabiego korpusu plus drugie tyle nóżek, uzbrojone w gamaka 6/0 całkiem zwyczajnie wchodzi do pyska kleniom od +/- 50 cm w górę. Mniejsze się nie zacinają, lub zacinają się bardzo rzadko. Wreszcie nie mam problemów ze zawsze szybszymi kleniowymi młodzikami. Żaden glut nie kasuje mi łowiska w pierwszym rzucie – płosząc wszystko co żyje – a przede wszystkim to, na co polowałem. Wreszcie całkiem rozmyślnie, planowo i z premedytacją łowię Tylko duże klenie.
Nieskromne post scriptum: jeśli uznać googla za miarodajną drogę poszukiwania źródeł informacji, to… jestem jedynym spinningistą na świecie łowiącym regularnie klenie na powierzchniowe przynęty szczupakowe…
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 12 czerwiec 2019 - 11:11