Widzę że w dyskusji równolegle funkcjonują obok siebie dwa poziomy postrzegania problemu. Jeden rzekłbym szczebla taktycznego, czy też instytucjonalno-organizacyjnego - czyli dyskusje o statucie, likwidacji, zarządach komisarycznych etp.
I drugi ogląd powiedzmy szczebla strategicznego, czy też cywilizacyjnego - czyli pytanie czy jakiekolwiek zmiany insytytucjonalno-organizacyjne są w stanie wpłynąć na poprawę rybostanu/ wyników wędkarskich bez zmiany nawyków / przyzwyczajeń / zachowań / mentalności łowiących.
Osobiście bliżej mi do drugiego sposobu widzenia. Chętnych do łowienia ryb jest dziś tylu i mają takie możliwości iż bez drastycznego samoograniczenia się jeśli chodzi o czerpanie z zasobów naturalnych może nas czekać tylko dalszy zjazd po równi pochyłej. I nie ważne czy będzie w tym momencie PZW czy go nie będzie, to jest tylko pudrowanie trupa. Istota tkwi w tym żeby wprowadzic zakaz zabierania ryb - całkowity oraz zakaz łowienia ryb - przez dużą część roku. Następnie poprzeć te zakazy istotnymi karami. Następnie te kary egzekwować.
Otóż mam przekonanie graniczące z pewnością, że żadna władza na to się nie zdecyduje. Z takiego oto prostego powodu że wyborcy-wędkarze masowo nie poprą zakazu zabierania ryb i zakazu łowienia. Nawet jeśli dzięki temu za 4 czy 5 lat mogliby się cieszyć wynikami wędkarskimi takimi jak koledzy łowiący za granicą. Po prostu. Nie da się "zjeść ciastko i mieć ciastko". Dlatego dopóki nie nastąpi rewolucja w świadomości wędkarzy żadnych zmian na lepsze nie będzie.