Co to znaczy "puszczenie wędkowania na żywioł" ?
A tak, że: bez żadnych zezwoleń, bez limitów - czysta "wolna amerykanka".
Przypuszczam, że gorzej by nie było (bo chyba być nie może), a o wiele prościej i taniej.
W tej chwili wszystkim się wydaje, że przecież jest taki związek, który zarybia, który pilnuje, etc.
A wędkarzom się wydaje, że skoro komuś płacą, to ZA COŚ płacą.
I wszystkim się WYDAJE.
A wszyscy widzimy, jaka jest rzeczywistość.
Ta cała "opieka" nad wodami to czysta fikcja i groteska.
Tylko KASA jest prawdziwa.
Gdyby te 150 (czy więcej) milionów poszło w ręce prywatnych właścicieli łowisk, to przynajmniej tych łowisk byłoby dużo, siłą rzeczy byłyby tańsze i każdy mógłby znaleźć dla siebie odpowiednie łowisko i w dogodnej cenie.
W Anglii czy w Austrii wiele jezior i rzek jest prywatnych i można sobie wybrać, czy jechać na szczupaki, pstrągi, karpie czy sumy. Nad górski potok, czy na głębokie jezioro. Kiedyś dostawałem z Austrii grube katalogi łowisk, wśród których KAŻDY wędkarz mógłby znaleźć coś dla siebie.
Woda, ryby, infrastruktura (również dla rodziny), przewodnicy, itd.
U nas jest mało łowisk (i to głównie zamknięte), a obecne są drogie.
I to nie tylko ze względu na "podatek od wędkowania" - haracz płacony państwu, ale też ze względu na kłody rzucane pod nogi "wstrętnym prywaciarzom", którzy chcą zrobić coś ciekawego dla wędkarzy i na tym zarobić.
W mojej okolicy, dzierżawiona rzeka pstrągowa i żwirownia z głowacicami zostały metodycznie zniszczone, zabite przez urzędników.
Jak socjalizm to socjalizm!