Pora znów odświeżyć watek. Kolejna eskapada na nieznane tereny. Tym razem rzeczka, którą miałem wielką przyjemność poznać w jej środkowym biegu. Od tej pory stale mi siedziała w głowie, nie mogłem wprost się doczekać, kiedy będzie kolejna okazja by tam pojechać. Nawet nie przypuszczałem, że takie rzeki w Polsce się jeszcze uchowały. Dzikie, piękne i rybne.
Temat w wielkim zaufaniu zdradził mi stary znajomy. Pierwszym razem byłem tam wspólnie z nim i teraz też nie wzbraniam się przed łowieniem w dobrym towarzystwie, bo wielkość rzeczki od biedy na to pozwala. Sto kilkadziesiąt km do przebycia, więc wstaję o 3 rano, wszystko już wieczorem spakowane i sprawdzone kilka razy, by zapomniana rzecz nie zepsuła przyjemności łowienia. Nie wyobrażam sobie takiego wędkowania np. bez polaroidów, a kiedyś nawet przy dalszym wyjeździe zapomniałem kołowrotka! Teraz już zawsze mam zapas, dodatkowe okulary jeszcze stale w samochodzie, a co najmniej dwa pełne zestawy to u mnie już standard.
Nad wodą jesteśmy po piątej. Piękna pogoda się robi, zgodnie z naszymi optymistycznymi założeniami. W poniedziałek i wtorek lało równo, środa już słoneczna, woda się trochę wyklarowała, czwartek jest więc idealny. Wciąż utrzymuje się zmętnienie, ale powinno tylko pomagać, przy tych głębokościach i tak woda wydaje się czysta. Zaczynamy tym razem praktycznie od ujścia. Teren jak zwykle ciężki, niezwykle trudno przebić się do koryta rzeki, którego nie opuszczamy praktycznie do końca łowienia. Wielkie zwaliska co kawałek, ich przebycie to czasem ciężka walka. Ale wyjście na brzeg jest w zasadzie niemożliwe - brzegi wysokie i tak zakrzaczone, że nie ma co próbować. Widoki wprost cudowne, niestety znów nie udało się tego oddać na zdjęciach... Brań nie ma wiele. Jesteśmy pewni, że w takich miejscówkach muszą siedzieć ładne pstrągi. Cóż, tak bywa, czasem woda wygląda nu pustą by na tym samym odcinku tydzień później wprost zadziwiać rybostanem. Zauważam też, że godziny wczesnoporanne na takich łowiskach nie muszą być najlepsze. Największą aktywność obserwuję gdzieś między 8-9, południe pauza, popołudnie późne to znowu dobry czas. Delektujemy się samym łowieniem, brak brań absolutnie nie jest w stanie popsuć na humorów, obcowanie z tą uroczą rzeczką jest samo w sobie wielki przeżyciem.
W końcu zaczynamy jednak notować jakiś wyjścia i brania. Są pierwsze rybki. Coraz lepiej. W końcu zapinam pstrąga pod 40 cm, jednak spina mi się przy drugiej próbie podciągnięcia do podbieraka. Nie szkodzi. Za chwilę kolega wyciąga kropka ok. 35 cm. Piękne, klasyczne ubarwienie w kropy. Cykam mu fotkę i idziemy dalej pełni nadziei. Mam wreszcie podobnego, chcę uchwycić szybko piękny wzór tych potoków. Odszukuję na brzegu jakiś w miarę dobry do zdjęcia kawałek, jasny ale w cieniu, jest niestety bardzo pochyły, układam rybę ładnie na mokrym podbieraku, prezentuje się pięknie! Walczę z telefonem, nie mogę odblokować mokrym palcem, muszę wpisać PIN i zanim to robię, kropek pięknym odbiciem wyskakuje lądując w wodzie. Trudno, choć był przepiękny, żal mi trochę, że nie zdążyłem. Ale za parę minut mam kolejna szansę, ryba podobnej wielkości i równie śliczna. Tym razem po ześlizgnięciu się z podbieraka ląduje na błotnistym brzegu. Nie chcę ponawiać już próby i dłużej męczyć, wypuszczam. Udaje się następnym razem, choć ten mniejszy.
Zmieniamy przynęty, robimy testy korzystając z okresu lepszych brań. Przynęta nie ma większego znaczenia. Liczy się tylko podejście do łowiska i sposób prezentacji. Mnie odpowiada twitchowanie 4 cm woblerkiem typu minnow, choć co chwila korzystam też z gumek. s jednego z holi ryba wchodzi pod patyk i zdejmuje woblera z zapinki! Nie udaje mi się go odnaleźć. Jeśli pstrąg odpłynął z wobkiem to miał go raczej tylko chwilę, stosuję w wobkach też pojedyncze haczyki, z mikrozadziorem lub zwykle bez.
Kilkusetmetrowy prosty odcinek powiedzmy "łąkowy" przebywamy z trudem, bo woda węższa i głębsza, bez jakichkolwiek brań tym razem.
Dalej strumyk wije się już w lesie, trochę wyczekiwanego cienia. Łowimy parę średnich rybek i dochodzimy do końca dzisiejszej trasy, rozwalonego o lat mostku na potężnych drewnianych palach. Wracamy potężnie zmęczeni po 12 godzinnej wyprawie. Nie było dziś nawet wyjścia większej ryby, ale i tak jest potężna satysfakcja i zadowolenie. Jeszcze prawie miesiąc sezonu pstrągowego, a dla nas mógłby to być już ostatni akcent, ciężko będzie przebić te wrażenia. Na tym polega wędkarstwo.
1.jpg 109,53 KB
16 Ilość pobrań
2.jpg 95,33 KB
15 Ilość pobrań
3.jpg 104,77 KB
15 Ilość pobrań
4.jpg 96,07 KB
15 Ilość pobrań
5.jpg 118,34 KB
15 Ilość pobrań
6.jpg 93,48 KB
17 Ilość pobrań
7.jpg 124,15 KB
18 Ilość pobrań
8.jpg 92,99 KB
18 Ilość pobrań
9.jpg 41,97 KB
19 Ilość pobrań
10.jpg 47,41 KB
21 Ilość pobrań
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 07 sierpień 2020 - 09:40