Wczoraj zerwałem się skoro świt żeby spenetrować podwarszawski odcinek, nad wodą byłem w godzinach 3.30-6.30. Może byłem za późno, może za wcześnie, może pogoda nie ta, ale woda była praktycznie martwa. Zauważyłem może ze 2-3 powierzchniowe ataki drapieżnika, uwiesiły mi się dwa krótkie klonki. Mam zamiar spróbować dzisiaj wieczorkiem, oby z lepszym efektem.
Ja byłem niemal tak samo, tj. 3.30- 8.00. Na moim odcinku woda się gotowała. 2 szczupłe 69 i 63 wyjęte, jeden raczej maleńki, chwycił 2 metry ode mnie i spadł po 3sek. Od godziny 5 martwa cisza....
Użytkownik szczupły Krzysiek edytował ten post 11 czerwiec 2018 - 10:11