Czasami się zdaży, że po wypadach na zero rzeka w końcu wypłaci z nawiązką. I jest to ta piękna część wędkarstwa, która mnie spotkała w środę. Wielkich doświadczeń z sandaczami nie mam, rozmiary zawsze się trafiały okołowymiarowe, pb miałem 70cm kilka lat temu ok. 22:00 i zresztą też w tym wątku je wrzucałem. To co się wydarzyło teraz wieczorem zostanie w pamięci mojej i kompana na... oj baaardzo długo. Guma 12cm puszczona wzdłuż krawędzi rynny, na pograniczu nurtu i po chwili wiadomo, że jest coś większego. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że to będzie taki sandacz. Myślałem, że ot, kolejny sumek koło metra czy coś. W miarę holowanai nadzieje jednak jakieś były no i się ziściły. Zameldowała się wielka sztuka, gruba w brzuchu, ciężka. 96cm. Kosmos. Ręce i nogi tak mi się trzęsły, że nigdy tak nie miałem. Ciekawe czy kiedyś uda się taki wynik powtórzyć, nawet nie smiem pisać poprawić. Coś pieknego. Robienie zdjęć trudne, apart długo naświetlał więc jest jakie jest, a ryba pływa dalej. Wszystkim życzę super wyników! Dobrego weekendu i połamania!
sand2.jpg 46,75 KB
34 Ilość pobrań