Od kilka lat obserwuję pewne zjawisko wśród wędkarzy powiązane z ciągłymi podwyżkami składek PZW oraz rybostanem wód PZW. Sporo moim znajomych zrezygnowało z opłacania składek PZW na rzecz innych wód (gospodarstw rybackich itp.). Wybierają jedną, dwie wody i tam wędkują. Kompanów do wspólnych wypadów na wody PZW mi ubywa.
Jakie wnioski (ich opinie):
1. Wody rybne lub przynajmniej lepsze niż te z PZW,
2. Skupiają się na góra dwóch łowiskach, a co za tym idzie doskonale je znają (potrafią w zegarkiem w ręku określić pory żerowania np. okoni).
3. Przygotowane slipy, pomosty,
4. Często limity ilościowe ryb bardziej rygorystyczne niż na wodach PZW (ryby zostają w wodzie),
5. Bywają wody, że łodzie są dostępne wraz z licencją lub za dopłatą.
Od strony budżetowej wychodzi podobnie jak wody PZW (przy opłaceniu 1-2 wód).
Takie rozwiązanie oczywiście ma tez wady: dany zbiornik może się szybko znudzić, rzadko bywają niespodzianki w rybostanie, wody zazwyczaj położone są dalej od miejsca zamieszkania.
Ja dalej walczę na wodach PZW (choć coraz częściej bywam na innych) i składki na przyszły rok również opłacę. Wody PZW mam pod nosem i na szybkie popołudniowe wypady mi pasują. Niestety jestem przekonany, że wyższa stawka w żaden sposób nie odzwierciedli poprawy rybostanu i jakości łowisk. I to jest smutne...
I jeszcze nawiąże do tzw. mięsiarstwa. Skoro mamy limity dobowe/ilościowe jakie mamy i wędkują zgodnie z regulaminem, to w czym problem? Łamią prawo, statuty, przepisy? NIE Wykorzystują regulamin i tyle, albo aż tyle... Władze PZW boją się wprowadzać łowiska "no kill", ograniczać limity dobowe, itd.