Informacji wyprzedażowych ciąg dalszy:
IMGP9884.JPG 87,02 KB 24 Ilość pobrań IMGP9885.JPG 60,91 KB 24 Ilość pobrań
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 21 marzec 2019 - 15:25
Informacji wyprzedażowych ciąg dalszy:
IMGP9884.JPG 87,02 KB 24 Ilość pobrań IMGP9885.JPG 60,91 KB 24 Ilość pobrań
Napisano 21 marzec 2019 - 23:41
Napisano 22 marzec 2019 - 10:39
Ostatnie zdjęcie z oferty na Garage
Dodam tutaj, że woblerki będą w zupełnie wyjątkowej cenie
IMGP9886.JPG 116,65 KB 23 Ilość pobrań
Napisano 24 kwiecień 2019 - 12:46
Dawno nie zaglądałem do swojego wątku
Z zaległości - okonki dla forumowego kolegi. Takiego jeszcze nikt nie miał - spodobał mi się ten złoty pasek i dla siebie też taki zrobię. A co
6.JPG 40,5 KB 22 Ilość pobrań
Napisano 24 kwiecień 2019 - 15:19
Jak to "dla siebie też takie zrobię"?!!!!!!!
Bardziej by nas ucieszyło Januszu , jak byś napisał - WAM TEŻ TAKIE ZROBIĘ!
Napisano 24 kwiecień 2019 - 15:25
Ale tak bez sprawdzenia, co to jest warte? No dobra, namówiłeś mnie. Zrobię sobie takie dwa. Po jednym DLA NAS OBU
Możesz zacząć się cieszyć
Napisano 16 maj 2019 - 21:48
Niestety, bez zdjęcia, mimo to opowiem dzisiejszą przygodę.
Wyposzczony wędkarsko, po ostatnich chłodach i obfitych opadach, wyrwałem się dziś nad wodę. "Moje" zaporówki, oraz okoliczne rzeki słabo nadają się do wędkowania, więc wybór padł na staw. Kolega, z którym czasami spinninguję zmobilizował mnie do wyjazdu i w samo południe meldujemy się na łowisku. Pusto. Błotno. Ciepło
Ja bawię się bacikiem, koledze zmontowałem poważniejszy zestaw "na metodę". Okazuje się, że jest to Jego debiut, nigdy wcześniej nie łowił na grunt, ani też na spławik No cóż, pasja wędkarska zaraża ludzi w przeróżny sposób Truskawkowa kulka na włosie, zestaw kilku rodzajów peletu w podajniku - i nic. Echo. Tylko przerzucanie zestawu...
Po pewnym czasie, gdy ja zabawiam się z rybim drobiazgiem, a kolega nie ma nawet brania, zwijam sprzęt do metody i rozkładam odległościówkę. No, teraz już dwa spławiki hipnotyzująco podskakują na drobnej falce. Od czasu do czasu któryś z nich tonie, lub podnosi antenkę i kolejne rybki pozwalają się (lub nie) złowić. Tą sielankę przerywa nagłe i nieoczekiwane zdarzenie - gruntówka dotąd spokojnie stojąca na podpórce przewraca się i sunie po brzegu.
Ki czort? - przemknęło mi przez myśl. Przecież zestaw zwinięty, przynęta nie była w wodzie...
Wędka nadal sunie po brzegu, ale nie do wody, tylko wzdłuż niej! A kilka metrów przed nią głośno wyraża swoje niezadowolenie kaczor krzyżówki. Idąca obok niego kaczka tym razem była tą cichszą postacią
W kilku susach dopadam kaczora. Łapię go za szyję, lekko przyduszam do gruntu, napięta żyłka nie pozwala mu mnie dziobnąć. Dłonią zasłaniam mu oczy, nogą podciągam żyłkę, by niepotrzebnie nie napinała dzioba i nie powodowała dodatkowego stresu. Po kilku sekundach ptak całkowicie się uspokaja i bez trudu, płynnym ruchem wyciągam hak z dzioba. Gdy tylko odsłaniam mu oczy zaczyna biec do czekającej nieopodal samiczki. Złów i wypuść w pełnym wydaniu
Nawet nie pomyślałem o tym, by zrobić pamiątkowe zdjęcie. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Niby wypuszczamy okazy po to, by móc ponownie spotkać się z nimi, ale nie w tym przypadku. Następnym razem będę staranniej zabezpieczał odłożoną na bok wędkę. Skończyło się na małym ukłuciu w dziób, ale gdyby kaczorowi udało się połknąć haczyk, mogłoby nie być tak pogodnie
A na marginesie - "metoda" jednak okazała się być bardzo skuteczna
Napisano 24 maj 2019 - 12:35
Chwila, gdy na fejsie czytam, że ktoś w Szwecji złowił rybę dnia na mojego jerka - bezcenna
Brawo i oby było tylko lepiej!
61117593_2464450277009798_6897283724333809664_n.jpg 59,31 KB 19 Ilość pobrań 60817557_2464450457009780_2181476931168370688_o.jpg 77,41 KB 19 Ilość pobrań
Napisano 02 czerwiec 2019 - 15:24
Jedź na ryby, mówili.
Fajnie będzie, mówili.
Połam kija, mówili.
Chyba mamy inną definicję "fajności"
Na jerki zwykle łowi się szczupaki. Wczoraj podczas jerkowania złowiłem sandacza i tego oto bolenia, który tak łyknął, że musiałem mu wyjmować kotwiczkę ze skrzeli. Szczupak za to połknął okoniową gumkę. Jak żyć z tymi rybami?
Jak żyć
20190601_184440.jpg 39,53 KB 23 Ilość pobrań 20190601_181527.jpg 41,42 KB 25 Ilość pobrań 20190601_181527 - Kopia.jpg 44,29 KB 26 Ilość pobrań 20190601_181457.jpg 58,26 KB 25 Ilość pobrań
Napisano 02 czerwiec 2019 - 17:14
Napisano 06 czerwiec 2019 - 15:02
Napisano 06 czerwiec 2019 - 15:07
Napisano 08 czerwiec 2019 - 09:32
Dorzucę swoje trzy grosze... W marcu na garażowej wyprzedaży zakupiłem jednego popperka od Janusza. Dzisiaj - trochę zmotywowany przez Kumpla - miałem debiut z tą przynętą. Nie jest to może jakiś wyczyn, ale 3 ryby i jedno nie zacięte branie, to i tak więcej niż wcześniejsze biczowanie wody innymi przynętami przez 2 godziny.
Napisano 09 czerwiec 2019 - 18:37
Okoń 4 cm. Na granicy pływalności. Unikalna technologia drewniano-żywiczna, łącząca zalety obu materiałów. Balsa daje "komorę wypornościową", a żywica ogromną trwałość. Polecam eksperymenty w tym kierunku
Złoty pasek mi się spodobał. Na tyle, że zrobiłem sobie jeszcze w innym kolorze Trafiły do mojego pudełka. Będzie co rwać
Cyprys, jeden zgodnie z obietnicą leci do Ciebie. Mam nadzieję, że ryby oszaleją
IMGP0009.JPG 59,02 KB 19 Ilość pobrań
Napisano 09 czerwiec 2019 - 21:23
Napisano 11 czerwiec 2019 - 16:36
Balsa z żywicą, żywica z balsą... Już od dawna o tym myślę i myślę... Daje to nieograniczone możliwości w konstruowaniu przynęt.
Napisano 11 czerwiec 2019 - 17:49
Jeżeli Twoje poppery mają wszystkie wymienione możliwości prowadzenia, to są ideały wśród popperów:)
Od dwóch sezonów uczę się łowić takimi przynętami i najwięcej sobie cenię te, które posiadają wymienioną cechę:
- Rzeka, nurt. Daleki rzut i szybkie zwijanie. Kij równolegle do lustra wody lub skierowany w dół. Wobler łapie z powierzchni pęcherz powietrza, zanurza się nieco pod powierzchnię i zostawia za sobą cały czas drobne pęcherzyki powietrza, po "zgubieniu" całego zapasu wynurza się na powierzchnię, łapie kolejny pęcherz i sytuacja się powtarza. W czasie płynięcia wobler zygzakuje. Metoda prowokuje bolenie i szczupaki.
Nie tylko bolenie i szczupaki siadają. Ładnie w taki "zapowietrzony pocisk" ładują okonie a ostatnio trafiłem na aktywność sandaczy i stało się
Kilka popperów kupiłem, kilka wystrugałem i każdego sprawdzałem, jakie ma możliwości animacji. Żaden nie posiada wszystkich razem.
Będę polecał
Napisano 11 czerwiec 2019 - 19:29
Balsa z żywicą, żywica z balsą... Już od dawna o tym myślę i myślę... Daje to nieograniczone możliwości w konstruowaniu przynęt.
Fakt, ogranicza nas tylko wyobraźnia. Ale jest również sporo problemów nieznanych lub bardzo rzadko występujących w "normalnych" odlewach. Ale też możliwości, które daje drewno, w tym perfekcyjne lokowanie obciążenia, to sprawia, że warto pójść w tym kierunku
Napisano 18 czerwiec 2019 - 11:11
Odwiedziłem zalew Czorsztyn.
Dzień pierwszy, niedziela.
Pobudka o 2,30. Szybka kawa, kolejka do slipu i około godziny 4,00 wreszcie wypływamy. Kolejne napływy na "miejscówki" znane z lat ubiegłych dają upragnione kontakty z rybami, które niestety wielkością nie powalają. Szukamy tych okazalszych na sześciu metrach, ośmiu, dziesięciu. Nie możemy znaleźć. Tymczasem na korycie i przy Ptasiej Wyspie tworzą się lokalne skupiska łodzi. Ciekawe, czy coś łowią? Nie podpływamy, trzymamy się wcześniejszego planu. Około godziny dziesiątek telekonferencja z jednym z wędkujących przyjaciół i szybka decyzja - płyniemy w okolice koryta na wysokości poniżej ujścia Białki. Koledzy, w tym ten dzwoniący złowili już kilka ryb 60+. Zaliczyli również jakieś spady, brania, więc postanawiamy przyjrzeć się temu bliżej. Dopływamy i widzimy, że nasz kolega zacina i holuje rybę. Niewielką, ale są, biorą. Na kolejnej łodzi to samo. I na kolejnej. Na jeszcze kolejnej pewien wędkarz urządza sesję fotograficzną swojej partnerce, która po chwili wypuszcza rybę. Po czym bierze wędzisko, rzuca gumą i po chwili holuje kolejną, mniejszą już rybę.
Nie wszyscy jednak łowią. Są łodzie, na których wędkarze są bezradni. Nie wstrzelili się z przynętą? Źle ją prowadzą? Stajemy na krawędzi koryta, a właściwie na wypłyceniu. Zaczynamy wędkować.
Ostatnio zacząłem na "swojej" wodzie łowić sandacze na jerki. Na Czorcie jednak klasyka - opad, dropszot. Teraz założyłem jerka i w pierwszym rzucie wyjąłem sandacza. W drugim też Wojtek również zakłada jerka i wyjmuje... szczupaka 70+. Taki forumowy "stykacz"
I zaczyna się. Zmieniamy przynęty, na zasadzie "ciekawe, czy na to też wezmą"? I biorą. Na jerki, na woblery, czasem dla urozmaicenia zakładamy gumy i też biorą, ale zdecydowanie najwięcej ryb wyjmujemy na woblery.
Nie tylko przynęta była ważna. Jej sposób prowadzenia również miał znaczenie, trzeba było trochę pokombinować Ryby brały w jakimś szale. Jeśli były dwa rzuty bez brania, to zaczynało się zastanawianie - co robię źle? Przynęta się opatrzyła? Może zmienić? Albo inaczej poprowadzić? Czasem coś zmieniałem, a czasem po prostu w następnym rzucie był atak i kolejny hol. I już nie było zastanawiania się
Dość szybko "wyłowiliśmy się" i kombinowaliśmy, jak złowić większą rybę. Widzieliśmy kilka holi ryb 70+, nam jednak brały głównie ryby w przedziale 45-55 cm. 60+ jak na lekarstwo. Max to 65... Przynęty prowadzimy szybciej, wolniej, płycej, głębiej, "na leniucha" i agresywnie - właściwie teraz każdy sposób jest skuteczny, choć niektóre bardziej. Tylko te większe jakoś nie chcą nam brać...
Ryby staramy się odpinać bez wyciągania z wody. Jeśli przynęta jest widoczna na zewnątrz, to tylko przytrzymanie ręką przy burcie, w drugiej ręce kleszczyki, szybka operacja - i ryba już wraca do swoich spraw Podbierak jest stosowany rzadko, przy większych sztukach - by skrócić hol, oraz gdy potrzebna jest operacja wyjęcia z paszczy niewidocznego z zewnątrz wabika. Na innych łodziach jest to różnie, ale sporo osób również stara się wypinać ryby bez ich wyjmowania z łodzi. Kolejna sprawa - nie widzimy, by ktoś "kombinował". Nie ma przedłużającego się wyczepiania ryb, nie ma sprawdzania czegoś po bakistach - może są tacy, którzy spływają z rybami i wracają "po kolejną porcję", ale zdecydowana większość po prostu łowi, a złowione ryby uwalnia. Wyraźnie uległa zmianie mentalność przeciętnego wędkarza. To nie była rzeź, tylko radosne wędkowanie połączone z uwalnianiem może nie wszystkich, lecz zdecydowanej większości ryb. Do siatek trafiały - o ile moja spostrzegawczość pozwalała mi to dojrzeć - ryby osłabione i poranione przynętą, a nie największe. Już nie białko, ale rozsądne czerpanie z natury staje się priorytetem. To dobry prognostyk na przyszłość.
Zmieniamy ustawienia. Na płytszą wodę, na głębszą. Są wszędzie. Na jednej z łodzi widzimy udany hol sumka. Spora odległość uniemożliwia dokładne szacowanie, ale mógł mieć tak w przedziale 100-120 cm. Na naszej łodzi melduje się głównie około półmetrowy kolczasty drobiazg. Nie możemy znaleźć nic zdecydowanie większego...
Nad Tatrami od pewnego czasu rozwija się, zapowiadany wcześniej front burzowy. O trzynastej "z minutami" postanawiamy spłynąć. Cały czas jesteśmy w kontakcie telefonicznym z dwiema innymi "zaprzyjaźnionymi" łodziami, na jednej połowili podobnie jak my, na drugiej słabiej, ale dzień jeszcze trwa Po drodze, już na spokojnie, staramy się analizować dotychczasowe wyniki. Banan na twarzy świadczy o stanie naszego ducha Jest dobrze. Jest bardzo dobrze! Ile ryb złowiliśmy? Trudno dokładnie oszacować, szybko straciliśmy rachubę, myślę jednak, że w granicach 25-35 na głowę. Ja twierdzę, że co najmniej tyle, Wojtek, że raczej nie aż tyle. Nie ważne. Nic nie jest ważne. Upał, zmęczenie, nadciągająca burza - nic to. Jesteśmy szczęśliwi. I to po mimo braku ryb 70+
Gdy docieramy na kwaterę we Frydmanie, zaczyna padać. Szybki obiad, ogarnięcie spraw sprzętowych, wymiana baterii na świeże, jest jeszcze czas na półtorej godzinki drzemki. Wykorzystuję to skwapliwie.
O osiemnastej wypływamy na "drugą turę". Woblery rządzą niepodzielnie. Dają zdecydowanie najwięcej brań, są też skuteczniejsze. Łódek na wodzie trochę mniej. Ryby wyraźnie zmniejszyły swoją aktywność. Już nie ma tylu brań, już nie ma jednoczesnych holi, ale praktycznie na każdym miejscu łowimy sandacze. Zmęczeni i szczęśliwi zamykamy "drugą turę"mając po 10? Po kilkanaście złowionych ryb? Raczej po kilkanaście, ale kto by w tych warunkach to liczył Z naszych obserwacji wynikało, że tym razem na naszej łodzi było najlepiej, inni łowili pojedyncze ryby. Telekonferencja z zaprzyjaźnionymi łodziami to potwierdzała, ale znajomi też mieli wyniki. W tym zaliczyli spady grubych ryb. Nam się nic "poważnego" nie spinało, ba, prawie wszystkie zacięte brania miały swój udany hol. Mieliśmy też stosunkowo nikły procent pustych brań. Może tak z 30-40% Przy łowieniu sandaczy taka skuteczność to ewenement. Łowimy do 22,00, do końca legalnego wędkowania i spływamy. Trzeba się spieszyć, bo budziki już nastawione na 2,30
Dzień drugi. Dopływamy na łowisko przed czwartą rano. Nasza łódź jest pierwsza!
Pogoda całkowicie się odmieniła. Siąpi drobny deszczyk. Jest oczywiście pochmurno, ale nie wieje. Komfortowe warunki do połowu drapieżników. Dość szybko łowię sandacza na 50 kilka cm. Dobrze, są tam, gdzie były wczoraj. Po paru minutach doławiam takiego na 60+ Znowu zaczynam się uśmiechać. Jednak pomimo naszych starań nie mamy kolejnych brań. Pojawiają się inne łodzie, nie widać, by ktokolwiek zacinał ryby, by je holował. No cóż, trzeba coś zmienić. Szybka decyzja - płyniemy na drzewa! Obaj z Wojtkiem uwielbiamy łowić w zatopionych drzewach, dzięki tej "przypadłości" zyskaliśmy sobie nawet lokalne przezwisko "drwale"
Obławiamy kolejne miejscówki, mi udaje się złowić szczupaka wyraźnie ponad 70 cm, później zmieniam woblera na gumę (dropszot) i wyjmuję kolejnego sandacza 50+. I jeszcze jednego, tak w okolicach 60+. Wojtek jest wyraźnie podłamany, nie miał jeszcze brania. Ale spokojnie, nadgoni z nawiązką Gumy, woblery, zmiana przynęt, ustawień, łowimy kolejne ryby. W tym czasie koło Ptasiej Wyspy prawdziwy zlot łodzi. Później dowiadujemy się, że nasi koledzy złowili tam kilka fajnych ryb i to spowodowało wokół nich spore zagęszczenie. Jedna z oznak, że dziś już nie jest tak łatwo o rybę.
Zakładam popperka. Prowadzę go krótkimi pociągnięciami moim ulubionym Kongerem "Streeto". 0,5 do 6 gramów. To taka fajna, okoniowo-pstrągowa "szpada". Tuż przy łodzi startuje do poppera sandacz całe szczęście w ostatniej chwili odwrócił się i odpuścił, bo w tym zatopionym drzewie, na tak delikatnej wędce mogłoby się to różnie skończyć. Rozsądek trochę przeważył, zdjąłem popperka, ale założyłem na jednogramowej główce 2" gumkę Keitecha Delikatne, okoniowe "puk" i po kilku minutach wyjmuję sandacza około 60 cm W następnym rzucie szczytówka, a właściwie jej połowa ląduje w wodzie wraz z przynętą. Bronku, za to, że przed wyjazdem życzyłeś mi "połamania kija" i nie odwołałeś tych życzeń pomimo moich usilnych próśb, ba, nawet ze śmiechem je powtórzyłeś, za to w tej chwili szczerze cię przekląłem. Ech, szkoda gadać...
Łowimy po jednej, po dwie ryby, ale praktycznie z każdego ustawienia. Jeśli w drzewach jest taka zabawa, to postanawiamy wrócić na miejsce wczorajszego Eldorado. Brak brań, na echu brak sygnałów. Większość łodzi stoi w okolicach Ptasiej Wyspy i na korycie "przy betonach". Wracamy na drzewa. Łowimy jeszcze kilka ryb, Wojtek "zalicza" kolejnego szczupaka , który ma dobrze ponad 70 cm. To jeszcze nie "osiemdziesiątka", ale jest to już fajna ryba
Wreszcie mamy dość. Pogoda poprawiła się, deszczyk odpuścił, ale zmęczenie daje znać o sobie. Powoli zmierzamy w kierunku slipu, obławiając każde "podejrzane" echo. Niektóre ustawienia to jak strzał w dziesiątkę - łowimy ryby rzut po rzucie, w innych miejscach bez brań. Ale jest naprawdę nieźle Zwłaszcza ostatni napływ, gdy postawiłem kotwicę, to w ciągu kilku minut każdy z nas wyholował po 4-5 sandaczy. Czyli z tego jednego ustawienia mieliśmy więcej ryb, niż niektórzy od świtu...
Już nie chciało mi się łowić woblerem, założyłem gumę i łowiłem na nią. Wojtek po chwilowym i nieudanym flircie z gumami powrócił do woblera i złowił na koniec więcej, oraz średnio większych sandaczy, ale to nie było ważne. Pomimo zmęczenia obaj byliśmy po prostu szczęśliwymi, spełnionymi łowcami. W życiu miałem bardziej udanych (ilościowo) wypraw może kilka, jednak ostatnia z nich miała miejsce tak z 15 lat temu i już zacierała się w pamięci. Ta wyprawa ujawniła mi prawdziwy potencjał Czorsztyna, bogactwo tej perełki wśród naszych wód. Poza rybami widoki - Gorce, Pieniny i Tatry widać jednocześnie przy tym samym parkowaniu! Super towarzystwo przyjaciela na łodzi dopełniało szczęścia. Dzięki Wojtku i mam ogromną nadzieję powtórzyć kiedyś taką przygodę!
post nominowany do nagrody w konkursie na opis miesiąca
gratulujemy, redakcja jerkbait.pl
Napisano 29 czerwiec 2019 - 20:23
Sprzęt wędkarski →
Spinning →
Top 5-ciu woblerów pod pstrąga :)Napisany przez Livers , 13 gru 2023 pstrąg, woblery i 1 więcej |
|
|
||
Sprzęt wędkarski →
Spinning →
Woblery DoradoNapisany przez JurekJurek , 04 maj 2023 woblery |
|
|
||
Hand made →
Lurebuilding (wątki autorskie) →
Przynęty pl.luresNapisany przez pl.lures , 23 wrz 2022 microjig, woblery |
|
|
||
Hand made →
Lurebuilding (wątki autorskie) →
Woblery SBNapisany przez odrzańskibiotop , 17 lis 2021 handmade, woblery, struganie i 2 więcej |
|
|
||
Hand made →
Lurebuilding (wątki autorskie) →
Nawrót woblerozyNapisany przez koziol1006 , 14 gru 2020 woblery, lurebuilding, rękodzieło |
|
|
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych