Trochę historii.
Każdy ma jakąś historię. Ta, którą chcę dziś opowiedzieć, zaczyna się w 1987 roku. Premierem został Rakowski, ministrem gospodarki Wilczek. Wspólnie opracowują pakiet ustaw, które uwalniają przedsiębiorczość. W krótkim czasie lawinowo powstaje mnóstwo nowych firm, w tym i moja. Wprowadzam na rynek dwa modele woblerów, jeden piankowo - żywiczny, drugi z żywicy z bardzo lekkim wypełniaczem. Taki był początek. Na pierwszy ZUS musiałem sprzedać 16, na drugi 18 woblerów! VAT-u nie było, podatek obrotowy 3,5%.
Żeby nie było tak miło:
O dzisiejszych narzędziach nawet nie marzyłem, po Epidian jeździłem do Nowej Sarzyny, a opakowania robiłem ze zdjęć i woreczków foliowych zgrzewanych na miejscu. Jedyna w mieście drukarnia pierwsze zamówienie na opakowania przyjęła dopiero pod koniec 1988 roku. Państwowa firma nie chciała współdziałać z "prywaciarzem".
Wobler 4 cm to (w tamtych czasach) był mikrus!. W sklepach pytali mnie, czemu robię takie małe .
Wspomnienia wróciły, gdy kolega pokazał mi jednego z moich pierwszych woblerów. W oryginalnym opakowaniu! Zamieniłem się z nim na wypasioną strzeblę, ale gdyby zażądał 10 sztuk, dał bym mu je bez wahania! Ćwierć wieku bez wyjmowania z woreczka .
Uprzedzając żarciki, kolega kupił jednego, połowił, kupił wszystkie, jakie były w sklepie (tak się kiedyś kupowało) i kilka z nich ma do dziś. Zanim zdążył je zostawić na zaczepach, zaraził się muszkarstwem, któremu pozostaje wierny do dziś. A ten w opakowaniu - to żelazny zapas bardzo dobrze schowany "na wszelki wypadek" .
woblerek.jpg 52,94 KB
419 Ilość pobrań
Użytkownik woblery z Bielska edytował ten post 09 czerwiec 2013 - 19:38