Jestem dosyć krótko na forum i nie mam orientacji, kto tu z kim trzyma i dlaczego, jakie są tzw. układy towarzyskie i tak naprawdę nie interesują mnie one, choć czasem uśmiechnę się pod nosem, gdy widzę pewną tendencyjność.
Jednak pozwolę sobie całkowicie nie zgodzić się, z kompletnie demagogicznymi argumentami, które spotkały się nagle z aplauzem licznie tu zgromadzonych kolegów. To, że ktoś jest blisko tematu, nie oznacza, że pozjadał wszystkie rozumy a siła argumentacji nie zależy od podania kilku ogólników związanych mniej czy bardziej z wykonywaną pracą. Jednak pracownicy korporacji tak mają, że w ich pojęciu, praca przez nich wykonywana ma wręcz misyjny wymiar.
Biorąc pod uwagę obniżony nastrój związany (prawie zawsze) ze stanem chorobowym, wcale się nie dziwię, że tymczasowo zwyciężają argumenty pt. "Nic nie poradzimy na popyt", "wycinka lasów tropikalnych jest nieunikniona" a wogóle "to ten świat jest g...ny"
Otóż wystarczy przyjąć do wiadomości, że taniego łososia nie ma, że łosoś jest rybą SZLACHETNĄ. Ten, który jest, dziki, piękny łosoś, z prostej przyczyny nazywanej w ekonomii "ograniczonym zasobem" jest trudno dostępny, a jeśli już jest, to dla:
1) wędkarzy, którzy wykupią licencje, za które da się utrzymać straż ścigającą kłusowników (jak któregoś wędkarza nie stać, to niech pracą na rzecz straży odpracuje swoją licencję).
2) osób, które zapłacą dużo wyższą cenę za łososia niż ta z hodowli, bo ich na to stać- nie każdy musi jeść oryginalny kawior, prawda?
W kwestii nakarmienia "zwiększającej się populacji ludzkiej", wystarczy z kolei przyjąć do wiadomości, że jak ktoś chce rybiego białka, o którym wciąż tu czytałem, a nie stać go na łososia, to niech sobie zajada tołpygę czy karpika z akwakultury właśnie.
W Europie problem zwiększającej się populacji jest generowany napływem ludności z krajów tzw trzeciego świata, która raczej nie przywykła do jedzenia łososia. Populacja rdzennej ludości europejskiej jest niestety malejąca- ujemny wskaźnik urodzeń. Natomiast lobby hodowlane w reklamach telewizyjnych zwiększa popyt na konsumpcję tej akurat ryby (vide reklamy norweskiego łososia). Mogą tego zaprzestać i przerzucić się na tołpygę. Ergo, argument o konieczności nakarmienia miliardów ludzi odnosi się raczej do Chin i Indii a tam chętnie co zjedzą? ....tołpygę.
Ostatecznie, pozwolenie na funkcjonowanie takich bomb ekologicznych niesie więcej zagrożeń niż korzyści, więc niezależnie, gdzie miałyby znaleźć się te sadze, w samej zatoce czy dalej, wogóle nie powinno być na to zgody.