Łowić się da, trącona, ale woda w miarę. Nawet wczorajszy deszcz niewiele zmienił. Tyle tylko, że jakoś ostatnio martwawo. A może po prostu mi się nie udało trafić w pory żarcia.
Dziś miały być klenie, ale chyba o tym nie wiedziały. Poszedłem za zakręt i zamiast kleni trafiły się cztery jaśki. Wielkościowo bez szału bo takie 30-38, ale przynajmniej skubały. I nawet im chlupot nie przeszkadzał, ani żyłka 0,22 ani dwójeczka na agrafce:
P.S. A widzę, że Ty Pepe trochę trafiasz tych wiślanych pajków. Ja ni cholery. Widocznie szlajamy się po innych typach miejscówek. Co zrobić, lubię nurcik...