Wody w okolicach Krakowa
#7981 OFFLINE
Napisano 21 maj 2024 - 04:23
#7982 OFFLINE
Napisano 21 maj 2024 - 12:02
Ja nie umiem łowić.
Łowię schematami i przynętami tymi samymi od 30 lat.
I ostatnio bardzo rzadko.
Ale nie krzywduję - sam pobyt nad rzeką (w samotności), to już dla mnie duża frajda
- Milan, jerzy6 i coma lubią to
#7983 OFFLINE
Napisano 21 maj 2024 - 14:45
#7984 OFFLINE
Napisano 21 maj 2024 - 17:44
Ano idzie. Jak ma nie iść jak jest to centralny ciek wodny zbierający dopływy z całości kraju odchodem brutto na głowę mieszańca cieknący . Pocieszającym faktem jest kurcząca się populacja.
Użytkownik Paszczak007 edytował ten post 21 maj 2024 - 17:44
#7985 OFFLINE
Napisano 21 maj 2024 - 19:32
Dziś znowu sumek siadł ten już ponad metr poza tym trzy bolki jeden taki agresywny że podczas ataku wyskoczył z wody tylko hamulec zagrał,trafił się jeszcze klen.
Użytkownik Esioslaw edytował ten post 21 maj 2024 - 19:42
- pezet lubi to
#7986 OFFLINE
Napisano 21 maj 2024 - 22:25
#7987 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 08:20
Wisła żyje...
Kilka oblatywanych ostatnio met, darzyło pięknymi rybami
Bolki są w amoku, leszcz ciągle na tarle, klenie nadal tryskają mleczem, ruszyła się brzana. Najgorzej, że w kleniowo-boleniową szybką wodę zaczęły, w ślad za ukleją - włazić sumy. Tylko w przeciągu ostatniego tygodnia - miałem na kleniowym zestawie 7 takich zbujów. Całe szczęscie - większość spada, bo poddają się kotwiczki na wobkach (nawet specjalnie pozakładałem delikatniejsze).
Gorzej przy boleniowaniu - jak tylko zejdzie się przynętą ciut głębiej - strzał suma jest wysoce prawdopodobny. Potargały mi te sumy już 3 razy zestaw tylko w tym tygodniu, a kilka spadło.
Co śmieszne - na dzień dziecka, pewnie się mendy pochowają i na adekwatne do ryb zestawy - guzik będzie a nie brania.... Tak było w zeszłym roku - nawet specjalnie sprawiłem sobie zestaw do "big game" - i na kilkanaście wyjść za sumem - miałem brań całe ZERO Za to, suma złowiłem na zestawie kleniowym z obrotówką "0".
Wczoraj z wieczora - zaraz po deszczu, wyskoczyłem kontrolnie. Woda niska, czysta. Bolki chlapały. Na przywitanie - boleń pod 70, potem kleń na około 45 cm. Oba brania z okolic dna - więc założyłem małą cykadkę, ale szybko zarzuciłem ten pomysł, jak podczepiłem za grzbiet złotego leszcza pod 50 cm (cały pokryty wysypką tarłową), a zaraz potem - chyba zahaczylem brzanę, bo ryba poszła pod prąd jak lokomotywa i na szczęscie spadła z przynęty. Wróciłem do woblerów schodzących do 1/2 wody. Co dwa-trzy rzuty - strzał bolenia. Kilka się odbiło, kilka spadło.. wyjąłem trzy - 65-75 cm. Woda o zmroku zaczęła się podnosić, zaczęły płynąć farfocle i badyle, bolki przestały się pokazywać. Założyłem ciut niżej schodzącego woblera, myśląc że bolenie przestały żerować przy powierzchni - i w pierwszym rzucie - strzał, gwizd z kołowrotka, tępy odjazd. I już wiem, że znów mam wąsatego zbuja... 25 minut holu, na zestawie pod bolka na lekko. Wyślizgiem ląduję sumka 110 cm.
Myślę sobie - starczy na dziś. Połowione, a do tego - nie byłem zbyt dobrze przygotowany: telefon i czołówka niemal rozładowane do zera.... I, w tym momencie - bolek znów strzelił na wodzie! No nie mam aż tak silnej woli, by zejść w takiej chwili z łowiska... Kilka rzutów, strzał bolenia, który zrobił świecę i spadł z woblera. Kolejny rzut - przytrzymanie, zacięcie, i stoi jak w zaczepie. Stanąłem jak ten głupi, dokręciłem hamulec i już się miałem brać do odstrzeliwania woblera z zaczepu - a ten, jak ruszył - to jak parowóz! Aż czułem pod ręką, jak kołowrotek skrzypi w mocowaniu do wędki. Jednym cięgiem, ryba wysnuła z 10 metrów plecionki na dokręconym mocno hamulcu a ja w szoku - zamiast poluzować hamulec i oddać linkę - to stałem jak ten koł z rozwartą gębą Zestaw potargany, sumisko poszło z woblerem. A ja skapitulowałem. No bo też, jaki sens machać dalej boleniowym sprzętem, jak w łowisku na dobre zagościły sumy?
Fotki mizerne, bo telefon miałem już w trybie oszczędzania baterii, ale coś tam się udało pstryknąć
441008661_1919979595087636_9015878549614390657_n.jpg 81,57 KB 7 Ilość pobrań
438154502_446279288093892_4973912248863188345_n.jpg 74,99 KB 7 Ilość pobrań
441675143_1556761538230949_5426686842754093178_n.jpg 91,56 KB 7 Ilość pobrań
436636059_1107749343620645_9106369899186348536_n.jpg 50,69 KB 7 Ilość pobrań
436578567_439650155472363_2835901613147410065_n.jpg 17,97 KB 7 Ilość pobrań
Użytkownik milczacy edytował ten post 23 maj 2024 - 08:22
- Polspin, coma, Esioslaw i 2 innych osób lubią to
#7988 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 08:29
#7989 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 09:40
Niestety, nie mam foty. Zmrok, amok łowczy, 5 czy 6% baterii w telefonie... a w czołówce prawie wcale.
Nie mam dowodu, tylko moje słowo, że nie ma w opowieści żadnej konfabulacji - w każdym razie, jeśli jest jakaś nieścisłość, to nieumyślnie - bo po prawdzie, miarki nie noszę.
Mam za to zaznaczone na kiju 50/65/80 cm markerem. I ten boleń miał około 75 cm
- Polspin i Umbra lubią to
#7990 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 11:54
Użytkownik Gruntownik93 edytował ten post 23 maj 2024 - 11:54
- Umbra lubi to
#7991 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 12:38
#7992 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 12:42
#7993 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 12:53
Brawo i teraz nie wiadomo komu wierzyć ludziom którzy mówią że nie ma ryb czy Tobie jak pokazujesz że naprawdę można fajnie połowić, gratulacje
Ryby są. Jest ich miejscami całkiem sporo. Problem w tym - że nie są równomiernie rosproszone w rzece, a wręcz przeciwnie - grupują się na konkretnych metach, i kto je zna to połowi... A pomiędzy tymi metami, są - owszem, odcinki, gdzie często nie uświadczysz brania. Tyle, że to raczej normalne przecież! Tam ryba, gdzie stołówka. Certa/leszcz/ukleja trą się, grupują i żerują w konkretnych miejscach, to i tam są teraz drapieżniki. Dalej w lato - drobnica się rozproszy, to i drapieżniki się rozejdą po rzece.
Ale tak przecież było zawsze! Nie mam skali porównawczej do "starych czasów" jak niektórzy bardziej doświadczeni Koledzy - wędkuję od blisko 30 lat, ale poważnie na Wiśle - może z 15 lat... Ja nie pamiętam (jak niektórzy), pięknych czasów - że na całej rzece roiło się od klenia/bolenia/sandacza i gdzie by nie stanąć i machnąć, to brały...
Odkąd ja sam, ze spinningiem zacząłem przedzierać się przez nadwiślańskie trawsko i pokrzywy i uczyć wędkowania w rzece - od zawsze pamiętam, że rybę trzeba było wyłazić, namierzyć, wypracować. Powiem więcej - miejscówka i przynęty, jakie dawały ryby jednego roku - nieraz, zupełnie nie sprawdzały się w kolejnym! I to wymusza ewolucję na wędkującym Bo rzeka się zmienia... a i my się zmieniamy.
Przykład? Lata całe za kleniem goniłem z tylko dwoma pudełkami przynęt w kamizelce. W jednym - mikro woblerki do max 3-4 cm, w drugim - obrotówki 000-1. I tyle. Miałem wręcz obsesję co do miniaturyzacji i "pocieniania" zestawu, przynęt. I był czas, że to się sprawdzało! Klenie łowiłem na woblerkowe pchełki, pociłem się nad podejściem jak ninja, czołgałem się w trawie, coby podać/spławić wobka bezszelestnie i w punkt. Były ryby, wymęczone, wyczołgane - ale były. Mój sprzęt kleniowy, to był spinn z muchówki 5, plecionka 0,04 i fluoro max 0,20. Branie bolenia, rzadko kończyło się rybą w podbieraku, a częściej rozgiętymi kotwiczkami
Był czas, że w ogóle popieprzyłem Wisłę, bo mi na niej totalnie nie szło - zamiast gotować jajka w woderach i karmić komary - poszedłem w ultralajta okoniowego, i dłubanie pasiaków mikrusami na wodzie stojącej.
Od dwóch sezonów, zrobiłem comeback do wędkarstwa rzecznego i wędkuję już w zasadzie tylko na Wiśle, ale zmieniłem podejście o 180 stopni - obrotówki mikro - zostawiam teraz tylko na jazie wczesną wiosną. Na klenie chodzę za to z własnymi cykadami 3-7 cm, a najmniejszy wobler jaki stosuję - ma 4 cm. Normą są mocno pracujące 4,5 cm woblery, często - modyfikowane 7-9 cm boleniowce. I klenie sięgam teraz z dalsza, bez czajenia się w krzokach. Łowię.... więcej i większe niż kiedyś . A dodatkowo - w kleniowych metach, często zdarza się boleń, brzana. Te ryby sa w rzece!
Nie myślę się przechwalać, ani nie chcę zapeszyć - ale od początku maja, obławiam systematycznie i na przemian dwie mety. Niedawno namierzyłem przypadkiem trzecią "autorską" z którą wiążę duże nadzieje... . Byłem na wodzie z 12 razy (średnio po 3-4 godziny), złowiłem już około 40 kleni w przedziale 30-40 cm i trzy pięćdziesiątaki. Złowiłem gdzieś ponad 30 boleni - największy miał 82 cm. Złowiłem dwie brzany (70 i 80 cm), jednego suma 110, kilka leszczy, kilka cert. Spadło mi kilkadziesiąt ryb, porwało zestaw kilka potworów (sumy zapewne). Acha, żeby nie było.... 100 % ryb wraca do wody
Ryba w Wiśle jest. Może i nie tyle, co poniektórzy pamiętają... ale jest. Ja, z roku na rok - mam efekty ilościowe i jakościowe coraz lepsze. I daleki jestem od pisania, że "kiedyś to były ryby, a teraz nima"
Pozdrawiam
Użytkownik milczacy edytował ten post 23 maj 2024 - 13:04
- gregx1 i Esioslaw lubią to
#7994 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 13:28
- michcio lubi to
#7995 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 17:55
Wysłane z mojego motorola edge 40 przy użyciu Tapatalka
Użytkownik lolpol123 edytował ten post 23 maj 2024 - 18:00
#7996 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 18:11
#7997 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 18:24
#7998 OFFLINE
Napisano 23 maj 2024 - 18:59
#7999 OFFLINE
Napisano 24 maj 2024 - 14:38
Kolega Milczacy prawdę wam tu piszę i podzielam jego zdanie, ryby są i nie jest ich wcale tak mało jak się tu często narzeka, od pięciu lat każdy sezon u mnie jest lepszy zarówno pod względem ilościowym jak jakościowym, trzeba Panowie ewoluować z postępem, stojąc w miejscu i trzymając się uporczywie utartych schematów wędkarz cofa się i tyle w temacie.
#8000 OFFLINE
Napisano 24 maj 2024 - 15:31
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych