Andrzej,
Niestety nie jest tak wesolo, wez taka Szwecje na przyklad. Tam gdzie jezdzimy szczupaki i okonie sa niepozadane i jak je zlowi lokalers to ryp w lep i po sprawie. Lipienie sa ''good for eating'' i koncza podobnie co wyzej. Nagle pojawia sie banda polskich laikow i lowi po 20-40 ryb, ot tak sobie, non stop cos holujac ale na szczescie je wypuszczaja. Gdybym pokazal miejscowym o co chodzi to za pare lat nic by tam nie bylo i musial bym jechac na kolejna tajna super miejscowke
I co z tego, ze lowie na nimfe, mam haczyki na bezzadziorach, ryby holuje w miare szybko, nie sprezam sie nad zdjeciami bo po jakiego czorta mi one? Abym mogl wklejac na forum? I tak zaraz jakis madry inaczej powie, ze sie pewnie tarly albo okres ochronny na poczatku lipca mialy badz cos innego, zreszta w moich wielkich lapskach wygladaja i tak na male wiec od razu potrzebni by byli swiadkowie
A jak juz mi sie zechce to zakladam suchara i bawie sie ile wlezie
Najwieksze ryby jednak nie zbieraja chrustow, siedza przy dnie w najglebszych rynnach, takich szukam i oczywiscie wypuszczam. Jak mam ochote cos zjesc to zabieram takiego ok 40, pieke nad ogniskiem albo robie tatar. Nie pozwalam smazyc, pletwa tluszczowa do czegos jednak nas wedkarzy zobowiazuje.
Pstragow na nimfe nie lubie lowic, wole streamery, jakos lepiej sie z tym czuje nawet jak nie biora bo mam okazje na duzej wodzie rozprostowac linke badz pobawic sie w rozne dziwne rzuty gdy miejsce takich wymaga
Pozdrawiam wszystkich muszkarzy i jeszcze raz powtarzam- nie metoda ale postepowanie z rybami jest najwazniejsze.
Bujo