Gdzie?! Gdzie?! Gdzie?!
Żartowałem.
Sam mam takie.
I Bogu dzięki!
taki piekne warunki do pływania dostały te Twoje słoneczniczki Janusz, tworzą piękne stadko z Jokerami
Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.
Napisano 08 maj 2013 - 16:02
Gdzie?! Gdzie?! Gdzie?!
Żartowałem.
Sam mam takie.
I Bogu dzięki!
taki piekne warunki do pływania dostały te Twoje słoneczniczki Janusz, tworzą piękne stadko z Jokerami
Napisano 08 maj 2013 - 16:12
...ostatnio 40chłopa ...
Rutra i o tym właśnie piszę.
Skrwa Prawa ma 114km
800px-Skrwa.jpg 248,14 KB 88 Ilość pobrań
jednak sama "woda górska" ma mniej niż 30 km. Z tego trzeba jeszcze odjąć te odcinki wody, w których pstrąg się nie zatrzymuje, a jest tego całkiem sporo kilometrów. Logika mówi, że ta woda nie da rady obsłużyć zabieraczy wszystkiego co zawiesi się na haku lub kotwicy. Jeszcze nie widziałem tam zawodów na żywej rybie. Przed zawodami "treningi", czyli też zabieranie ryb. Sam startowałem wiele lat w zawodach, ale stanął bym zawsze murem by nie dopuścić tego odcinka Skrwy do rozgrywania zawodów. Teraz robią tam zawody niemal wszystkie koła i sekcje, przecież to paranoja. Nie można mieć ciastka i zjeść go, a ta cała gawiedź właśnie tak myśli.
Norki przede wszystkim interesują się tym co upolują w strefie nadbrzeżnej. Wydry owszem jedzą ryby, lecz jedzą też żaby, a nawet obserwowałem wydrę zajadającą się kolonią małża. Natura nie robi sobie krzywdy, my ją robimy naturze.
Kłusownicy byli tam od zawsze z dziada pradziada. Zwiększona aktywność wędkarska na tym odcinku spowodowała, że bardziej zaczęli się interesować, co też takiego jest w tej wodzie, że takie tłumy nagle Bo oni całe życie łowili dużymi podrywkami płocie i szczupaki wiosną. Latem, nawet i oni nie schodzili nad wodę, bo już zaczynały się zbiory owoców na skupy, a jesienią grzyby. Ten, kto tam jeździł od lat to wie to doskonale. Nie samym kłusowaniem ryb oni tam żyją.
Tłumy zawodnicze to zmieniły. No i z podrywek przerzucili się na sznurki i wędki z robakami - bo te pstrungi Panie takie pyszne - jak to kiedyś od jednego w Cieślinie usłyszałem.
Zamiast zwalać winę na wszystko wokół, lepiej dobrze się zastanowić, kto napędził wszystkich nad tą wodę. Norki, wydy, a może kłusownicy? Nie, nie, i jeszcze raz nie. To nienapasieni wędkarze-zawodnicy.
Takiej jest moje zdanie.
Użytkownik joker edytował ten post 08 maj 2013 - 16:12
Napisano 08 maj 2013 - 16:17
Wczoraj wieczorem machnąłem golden-green One. Dzisiaj kolejny zestaw w innym kolorze będzie robiony.
joker_goldengreen.jpg 239,39 KB 290 Ilość pobrań joker_goldengreen (1).jpg 267,58 KB 335 Ilość pobrań joker_goldengreen (4).jpg 267,88 KB 237 Ilość pobrań
Zdjęcia są w różnym doświetleniu, aby w jakiś sposób uchwycić odcienie zieleni połączonej ze złotem. Na żywo czad
No mnie przynajmniej kręci
Użytkownik joker edytował ten post 08 maj 2013 - 16:18
Napisano 08 maj 2013 - 16:51
Sam wiesz, że i Skrwa była taką rzeką, było kilka pięknych lat. Tak pięknych, że w rezerwacie nad brzegiem nie było nawet wydeptanej ścieżki po całym sezonie, a teraz od ilości osób, które tu zaglądają codziennie, jest prawie chodnik
Zawsze byłem przeciwny wciągnięciu ją na listę łowisk pod zawody spinningowe. Sam wpuszczałem tam pierwsze pstrągi, z programu rewitalizacji rzeki. Mam zdjęcia z pierwszych elektropołowów rok po zarybieniu. Właśnie w rezerwacie było im najlepiej od początku. Mam zdjęcia z pierwszymi dwulatkami i prawdopodobnie z pierwszym kilowym jaki został tam złowiony. Chłopcy od zawodów ściągnęli tam tłumy, niestety. Teraz to już jest dla tej rzeki po zawodach jak to mówią, pozamiatane, koniec, trup. Piękny, ale trup.
Taka to prawda Robert, Ty je wpuszczałeś a ja je przywiozłem z Ośrodka w Łopusznej .Sporo nawet jej było w pierwszym zarybieniu a teraz studnia. Nawet wyniki same mówią jaka to rybna jest rzeka .W tą niedziele uczestniczyło w zawodach 48 wędkarzy i biczowali wodę przez 6 godzin, a złowiono 1 rybę.
Użytkownik wobler1 edytował ten post 08 maj 2013 - 17:14
Napisano 08 maj 2013 - 16:53
Joker kapitalne woblery.Ja już wiem jak to wygląda z tą opalizacją zieleni ze złotym.W realu jest na 100% czad.
Napisano 09 maj 2013 - 00:19
Taka to prawda Robert, Ty je wpuszczałeś a ja je przywiozłem z Ośrodka w Łopusznej .Sporo nawet jej było w pierwszym zarybieniu a teraz studnia. Nawet wyniki same mówią jaka to rybna jest rzeka .W tą niedziele uczestniczyło w zawodach 48 wędkarzy i biczowali wodę przez 6 godzin, a złowiono 1 rybę.
Kazik, pamiętasz, drugi sort przywiozłem z Leszczyńskim z Łopusznej. Przyjechaliśmy późno, bo chcieli nas skroić na dwa tysiące sztuk, a na ryby czekał również Ciechanów, bo przywoziliśmy im naszym transportem. Były wtedy lipki, pstrągi i świnka. Jeździłem i biegałem później z wiaderkami w egipskich ciemnościach. Więc mam nieco inny stosunek do tego co w tej wodzie pływa. Poza tym, od zawsze to było moje marzenie, by mieć kilkanaście kilometrów po szlachetną rybę. Kiedy w instytucie olsztyńskim po badaniach rzeki stwierdzono, że pstrąg potokowy występował w tej rzece pierwotnie, to szczypałem się z tydzień.
Na jednym z elektropołowów, gdzie robiony był inwentarz występujących gatunków ryb, mieliśmy głowacze, ślizy i minogi. Jeden z pracowników instytutu chciał zabrać jednego z głowaczy, bo stawiali, że to białopłetwy, nie mieli pewności. (Swoją drogą, jak oni nie mieli pewności, to jak zwykły wędkarz może rozpoznać ściśle chronioną rybę?) Minogi w Skrwie to Ukraińskie. Poza tym widziałem wtedy tyle gatunków ryb, że głowa mała. Zakochałem się wtedy w rzece do reszty.
Moja teoria na temat większej ilości ryb w tamtych latach, jest bardzo prosta i opiera się o liczne notatki, które prowadziłem. Zresztą. Wtedy na prawdę byłem stałym bywalcem na całym tym odcinku, nie to co teraz
Presja. Owszem była mniejsza, ale wpuszczaliśmy TRZY raz mniej ryb, jak teraz Za to rozwoziliśmy w siedem punktów i dodatkowo biegało się w górę i w dół z workami i wiadrami. Jak "chłopcy" z Włocławka przejęli rzekę, to zaczęli puszczać rurą w jednym miejscu kilka tysięcy sztuk palczaka. Więc on po prostu zdycha z głodu, bo taki maluch nie rozejdzie po rzece.
Teraz znów można złowić dwu i trzy letnie ryby, od kiedy niemal siłą zmusiliśmy Włocławek do roznoszenia. Fakty aż kują w oczy, Tylko cieszyć nie będziemy się może zbyt długo.
Również trzy lata temu, na zawodach dla aktywu ZO, w rozmowie w cztery oczy, Podkomorzy ("ekspert" od zarybień w ZO Włocławek) powiedział mi, że jak skończy się operat to utrącą pstrąga. Puściłem to mimo uszu. Tylko, że trzy dni temu, Mariusz (wiesz jaki) potwierdził, że w ZO mówią o tym głośno.
Jedną rzecz tylko można by zrobić. Zebrać grupę ludzi i wystartować do przetargu. Inaczej będziemy mieli studnię w pięknym rezerwacie.
Ta rzeka może być wspaniałym łowiskiem potoka. Wiem o tym po przyrostach jakie te ryby tu mają. Inni mogą jedynie zazdrościć. Podam przykład zabranej ryby. Trzeci rok od zarybień w rzece - 1,15kg przy 49 cm. Wpuszczany narybek miał góra 13cm. Tak koledzy, są takie żyzne rzeki, jedynie trzeba wprowadzić reglamentację na te łowiska. Innego wyjścia nie ma. Zawodnicy niech sobie zarybiają baseny, kanały i rowy - tęczakiem. Niech się tam ścigają, jak mistrzowie świata nad Bobrem.
Napisano 09 maj 2013 - 00:21
Joker kapitalne woblery.Ja już wiem jak to wygląda z tą opalizacją zieleni ze złotym.W realu jest na 100% czad.
Wiem, że wiesz jak to wygląda
Teraz schnie kolejny zestaw barw. Kurczę, nawet mnie szczęka opadła, a to moja robota. Zdjęcia za kilka godzin, jak pierwszy lakier podeschnie
Napisano 09 maj 2013 - 07:17
magic
joker_magic1.jpg 490,72 KB 249 Ilość pobrań joker_magic2.jpg 464,68 KB 309 Ilość pobrań
joker_magic3.jpg 485,55 KB 311 Ilość pobrań joker_magic4.jpg 503,03 KB 250 Ilość pobrań
Napisano 09 maj 2013 - 07:18
Robercie.
Wydaje mi się, że szukasz wrogów tam, gdzie powinieneś znaleźć sojuszników. Czego chcą zawodnicy? Łowić na zawodach dużo najlepiej dużych ryb. Czyli coś jak każdy wędkarz, tylko bardziej Brakuje trochę dobrej woli i sporo edukacji. I czegoś jeszcze - o tym na koniec.
U mnie muszkarze nie wystartują, jeśli nie przywiozą sobie sędziów. Którzy sędziują innym, coby nie było nieporozumień. I każdemu zależy, by sędzia był uczciwy i umiał odróżnić pstrąga od klenia. Da radę zorganizować zawody pstrągowe "na żywej" dla setki wędkarzy, da radę i dla czterdziestu O takich drobiazgach jak haki bez zadziora i podbieraki aż wstyd wspominać...
Aby w wodzie były ryby potrzeba spełnić całe mnóstwo warunków. Z czego pierwszy i najważniejszy brzmi - nie przeszkadzać wodzie. A opisane przez Ciebie zarybienie (rurą w jedno miejsce) to typowy przejaw szkodnictwa. Do właściwego rozlokowania ryb potrzebne jest działanie samej natury, lub przynajmniej pasjonatów. Wśród sportowców jest ich sporo.
Osiem lat temu wnioskowałem (częściowo skutecznie!) o ograniczenie połowu drapieżników do 50 szt/rok. Chciałem szczupaka, sandacza oraz pstrąga z lipieniem, udało się połowicznie - w rozbiciu na dwie osobne limitowane grupy. Wtedy to była prawdziwa rewolucja i zyskałem "śmiertelnych" wrogów wśród ludzi, którzy szczycili się początkiem maja zabiciem 200 pstrągów. Gdy było 150, to był lament, że "słaby rok"
Obecnie w okręgu katowickim (od zeszłego roku) obowiązuje limit 35 sztuk/rok dla karpia, lina, węgorza, sandacza, szczupaka i Pstrąga . Łącznie!!!
"Panie, ale to wychodzi tylko 2 sztuki na miesiąc". No właśnie...
Na różnych "stawach" dla szczęśliwych posiadaczy zezwoleń obowiązuję roczne limity. Więc i sporo miarowych ryb wraca do wody. Bo "szkoda limit psuć" ledwie miarową rybką. A w ludziach wypuszczających miarowe ryby zachodzi dziwna przemiana... Chyba sam wiesz, o czym mówię
I na koniec zastosowałbym jeszcze czeski model - ograniczenie wyjść na wodę pstrągową do max 3 na tydzień. Bo to nie przyjezdni wyrybią wodę. Te 200 sztuk początkiem maja to wynik miejscowych kormoranów, zaślepionych wizją taniego mięcha.
Sorry za OT
Napisano 09 maj 2013 - 14:57
Nie da się całkowicie wyeliminować wędkarzy z ich wody[płacą składki i chcą łowić] ale można zrobić odcinek specjalny np.w granicach Parku, tak, jak zrobiono to na Welu - był pusty a teraz idzie tam połowić a wędkarz musi poddać się kontroli drugiemu wędkarzowi o bezzadziorach i podbierakach nie wspominając.
Napisano 09 maj 2013 - 17:20
Kazik, pamiętasz, drugi sort przywiozłem z Leszczyńskim z Łopusznej. Przyjechaliśmy późno, bo chcieli nas skroić na dwa tysiące sztuk, a na ryby czekał również Ciechanów, bo przywoziliśmy im naszym transportem. Były wtedy lipki, pstrągi i świnka. Jeździłem i biegałem później z wiaderkami w egipskich ciemnościach. Więc mam nieco inny stosunek do tego co w tej wodzie pływa. Poza tym, od zawsze to było moje marzenie, by mieć kilkanaście kilometrów po szlachetną rybę. Kiedy w instytucie olsztyńskim po badaniach rzeki stwierdzono, że pstrąg potokowy występował w tej rzece pierwotnie, to szczypałem się z tydzień.
Na jednym z elektropołowów, gdzie robiony był inwentarz występujących gatunków ryb, mieliśmy głowacze, ślizy i minogi. Jeden z pracowników instytutu chciał zabrać jednego z głowaczy, bo stawiali, że to białopłetwy, nie mieli pewności. (Swoją drogą, jak oni nie mieli pewności, to jak zwykły wędkarz może rozpoznać ściśle chronioną rybę?) Minogi w Skrwie to Ukraińskie. Poza tym widziałem wtedy tyle gatunków ryb, że głowa mała. Zakochałem się wtedy w rzece do reszty.
Moja teoria na temat większej ilości ryb w tamtych latach, jest bardzo prosta i opiera się o liczne notatki, które prowadziłem. Zresztą. Wtedy na prawdę byłem stałym bywalcem na całym tym odcinku, nie to co teraz
Presja. Owszem była mniejsza, ale wpuszczaliśmy TRZY raz mniej ryb, jak teraz Za to rozwoziliśmy w siedem punktów i dodatkowo biegało się w górę i w dół z workami i wiadrami. Jak "chłopcy" z Włocławka przejęli rzekę, to zaczęli puszczać rurą w jednym miejscu kilka tysięcy sztuk palczaka. Więc on po prostu zdycha z głodu, bo taki maluch nie rozejdzie po rzece.
Teraz znów można złowić dwu i trzy letnie ryby, od kiedy niemal siłą zmusiliśmy Włocławek do roznoszenia. Fakty aż kują w oczy, Tylko cieszyć nie będziemy się może zbyt długo.
Również trzy lata temu, na zawodach dla aktywu ZO, w rozmowie w cztery oczy, Podkomorzy ("ekspert" od zarybień w ZO Włocławek) powiedział mi, że jak skończy się operat to utrącą pstrąga. Puściłem to mimo uszu. Tylko, że trzy dni temu, Mariusz (wiesz jaki) potwierdził, że w ZO mówią o tym głośno.
Jedną rzecz tylko można by zrobić. Zebrać grupę ludzi i wystartować do przetargu. Inaczej będziemy mieli studnię w pięknym rezerwacie.
Ta rzeka może być wspaniałym łowiskiem potoka. Wiem o tym po przyrostach jakie te ryby tu mają. Inni mogą jedynie zazdrościć. Podam przykład zabranej ryby. Trzeci rok od zarybień w rzece - 1,15kg przy 49 cm. Wpuszczany narybek miał góra 13cm. Tak koledzy, są takie żyzne rzeki, jedynie trzeba wprowadzić reglamentację na te łowiska. Innego wyjścia nie ma. Zawodnicy niech sobie zarybiają baseny, kanały i rowy - tęczakiem. Niech się tam ścigają, jak mistrzowie świata nad Bobrem.
Robert wszystko pamiętam bo takich spraw nie zapomnina się, Czlowiek miaŁ ochotę do pracy na rzecz Okregu Płockiego, a kiedy pan generał zniszczyl i wymazali nas z mapy jako Okręg, to i ze mnie uszło powietrze.Pozostał niedosyt i rana która nie chce zagoić sie. Szkoda słow i nerwów. Bo sam wiesz jak wygląda współpraca z kujawiakami.
Użytkownik wobler1 edytował ten post 09 maj 2013 - 17:23
Napisano 09 maj 2013 - 17:29
Super wobki robisz , chyba za blisko siebie mieszkamy ze jeszcze nie spotkaliśmy się. W niedziele jestem w Soczewce , z Wojtkiem P sędziujemy zawody spławikowe. Może pokażesz się nad woda. Pozdrawiam
Napisano 10 maj 2013 - 05:21
Robercie.
Wydaje mi się, że szukasz wrogów tam, gdzie powinieneś znaleźć sojuszników. Czego chcą zawodnicy? Łowić na zawodach dużo najlepiej dużych ryb. Czyli coś jak każdy wędkarz, tylko bardziej Brakuje trochę dobrej woli i sporo edukacji. I czegoś jeszcze - o tym na koniec.
U mnie muszkarze nie wystartują, jeśli nie przywiozą sobie sędziów. Którzy sędziują innym, coby nie było nieporozumień. I każdemu zależy, by sędzia był uczciwy i umiał odróżnić pstrąga od klenia. Da radę zorganizować zawody pstrągowe "na żywej" dla setki wędkarzy, da radę i dla czterdziestu O takich drobiazgach jak haki bez zadziora i podbieraki aż wstyd wspominać...
Aby w wodzie były ryby potrzeba spełnić całe mnóstwo warunków. Z czego pierwszy i najważniejszy brzmi - nie przeszkadzać wodzie. A opisane przez Ciebie zarybienie (rurą w jedno miejsce) to typowy przejaw szkodnictwa. Do właściwego rozlokowania ryb potrzebne jest działanie samej natury, lub przynajmniej pasjonatów. Wśród sportowców jest ich sporo.
Osiem lat temu wnioskowałem (częściowo skutecznie!) o ograniczenie połowu drapieżników do 50 szt/rok. Chciałem szczupaka, sandacza oraz pstrąga z lipieniem, udało się połowicznie - w rozbiciu na dwie osobne limitowane grupy. Wtedy to była prawdziwa rewolucja i zyskałem "śmiertelnych" wrogów wśród ludzi, którzy szczycili się początkiem maja zabiciem 200 pstrągów. Gdy było 150, to był lament, że "słaby rok"
Obecnie w okręgu katowickim (od zeszłego roku) obowiązuje limit 35 sztuk/rok dla karpia, lina, węgorza, sandacza, szczupaka i Pstrąga . Łącznie!!!
"Panie, ale to wychodzi tylko 2 sztuki na miesiąc". No właśnie...
Na różnych "stawach" dla szczęśliwych posiadaczy zezwoleń obowiązuję roczne limity. Więc i sporo miarowych ryb wraca do wody. Bo "szkoda limit psuć" ledwie miarową rybką. A w ludziach wypuszczających miarowe ryby zachodzi dziwna przemiana... Chyba sam wiesz, o czym mówię
I na koniec zastosowałbym jeszcze czeski model - ograniczenie wyjść na wodę pstrągową do max 3 na tydzień. Bo to nie przyjezdni wyrybią wodę. Te 200 sztuk początkiem maja to wynik miejscowych kormoranów, zaślepionych wizją taniego mięcha.
Sorry za OT
Przecież sam zacząłem tego OT
Zawodnicy nie są dla mnie wrogami, lecz zdaje się, że zawodnicy nie chcą dostrzec własnego wpływu na to co się dzieje tam, gdzie intensywnie, w dużej grupie eksploatują wodę. Januszu, mam za sobą lata startów i po prostu wiem z autopsji, jaką presją dla małej wody są właśnie zawodnicy. Zawodnicy to jest grupa osób, które łowią non stop, niemal codziennie. Więc jeśli udostępniam tej grupie wędkarzy mały zbiornik na zawody spinningowe, nie raz na rok, ale dla każdego komu się to spodoba przez cały sezon, to wydaję wyrok śmierci dla ryb w tej wodzie. Większość osób, które w moim okręgu startuje w zawodach znam osobiście. Wielu z nich to wspaniali ludzie, a także przyjaciele. Dlatego pozwalam sobie, lać im na głowę kubeł zimnej wody tu w tym wątku.
To jest właśnie edukacja Januszu. Świadomość, jest początkiem edukacji. Ludzie muszą być świadomi tego, jakie następstwa niosą ich działania. Inaczej nie wiedzą czego i dlaczego mają się uczyć. Ot i tyle, aż tyle.
Użytkownik joker edytował ten post 10 maj 2013 - 05:44
Napisano 10 maj 2013 - 05:43
Nie da się całkowicie wyeliminować wędkarzy z ich wody[płacą składki i chcą łowić] ale można zrobić odcinek specjalny np.w granicach Parku, tak, jak zrobiono to na Welu - był pusty a teraz idzie tam połowić a wędkarz musi poddać się kontroli drugiemu wędkarzowi o bezzadziorach i podbierakach nie wspominając.
Tylko "pies ogrodnika" by pomyślał o eliminacji wędkarzy z nad wody, a ja nim nie jestem.
Wel już na całym odcinku łącznie z toruńskim jest no kill, jedna kotwica i podbierak. Lepiej spójrz, kto wykonał niezbędne działania by to zmienić. Tego nie zrobił mocarny okręg toruński, tylko mały Ciechanów. A to dlatego, że Ciechanów nie jest eksploatatorem rybackim, w pełnym tego słowa znaczeniu. Oni po prostu myślą inaczej. Stworzyli na Welu taką sytuację, gdzie wyszło czarno na białym, jak może wyglądać łowisko, gdy odetniesz wędkarzy od modelu konsumpcyjnego. Bo każdy limit zabierania złowionych ryb, to jest model konsumpcyjny. Dzisiaj to już wiemy i nie ma co udawać, że jest inaczej. Składki wnosi się na zarybienia i możliwość łowienia, a nie na zakupy typu "złów sobie sam".
Ciechanów odniósł potrójny sukces dzięki swoim działaniom.
1. Mają coraz bardziej atrakcyjne łowisko.
2. Dzięki temu, w ciągu ostatnich lat nastąpiły migracje wędkarzy z ościennych okręgów do nich. Zwiększyli wpływy do kasy. I to o czym wspomniał Janusz. Z przyjezdnych jest ta korzyść, że łowią rzadziej i zabierają mniej, a na Welu nie wolno zabierać ryb, więc czysta kasa dla okręgu. Myśleć, tylko trzeba myśleć.
3. Współgospodarz rzeki z dolnego odcinka - okręg toruński, zmienił taktykę bo wreszcie dostrzegł korzyści dla siebie.
Jeśli nie uda się dokonać zmian w naszym okręgu, a jest to bardzo trudne, bo ZO to towarzystwo szuwarowo-bagienne, tam glizda i siateczki są królami, to przenoszę się do Ciechanowa. Bo przyjemnie wydaje się własne pieniądze tam, gdzie ich nie marnują.
Tyle w temacie wywołującym emocje, a odciągającym nas tego, co jest sercem tego wątku. Czyli od moich prób, błędów i małych sukcesów w tworzeniu różnych przynęt.
Napisano 10 maj 2013 - 05:48
Super wobki robisz , chyba za blisko siebie mieszkamy ze jeszcze nie spotkaliśmy się. W niedziele jestem w Soczewce , z Wojtkiem P sędziujemy zawody spławikowe. Może pokażesz się nad woda. Pozdrawiam
U mnie czas spotkań rodzinnych, więc niedziele w maju mam zajęte. Najbliższe sędziowanie obiecałem 1 czerwca dla dzieciaków w Soczewce. Pozdrów ode mnie Wojtka, bo z rok go nie widziałem.
I nie przesadzaj, że się nie spotkaliśmy. W tym roku jeszcze się nie spotkaliśmy Odrobimy zaległości, spokojnie.
Pozdrawiam
Napisano 10 maj 2013 - 07:17
artysta.jpg 418,8 KB 228 Ilość pobrań
Napisano 11 maj 2013 - 22:08
"Joker" to dobra ksywa, bo tak jak w kartach, tak tu- rozstrzał stylistyczny jest szeroki.
Napisano 12 maj 2013 - 09:38
"Joker" to dobra ksywa, bo tak jak w kartach, tak tu- rozstrzał stylistyczny jest szeroki.
I mimo wszystko, Joker może zastąpić każdą kartę, a w drugą stronę nie bardzo
Napisano 12 maj 2013 - 13:59
I mimo wszystko, Joker może zastąpić każdą kartę, a w drugą stronę nie bardzo
Kiedyś nosiłem w portfelu Jokera. Gdy w markecie przy kasie padało pytanie "Czy ma pan kartę?" wyciągałem go, tłumacząc, że przecież zastępuje każdą inną. Chwila radości, mały przerywnik w szarzyźnie codzienności. Ale pewnego razu kasjerka zrobiła okrągłe oczy, zaczęła łapać powietrze otwartymi ustami, a ręce zaczęły jej dygotać. Szybko wyciągnąłem gotówkę, ale pani i tak musiała sobie zrobić przerwę.
Tak zakończyła się moja przygoda z Jokerem.
Nie każdy ma poczucie humoru.
Są ludzie, gotowi na widok Jokera paść trupem.
Tak więc Robercie - uważaj, zwłaszcza w marketach
Napisano 12 maj 2013 - 16:07
Tak ,Robercie, nie stawiaj nigdy na jedną kartę, bądź Jokerem.
0 użytkowników, 4 gości, 0 anonimowych