Ja w tym roku, zgodnie z instrukcjami od @Maciejowatego, robiłem podobnie jak @kruszyn (podaję nieco przepisując to co mi napisał Maciejowaty, z moimi dodatkami na bazie tegorocznych doświadczeń):
Łódź musi być przeschnięta –> powinna schnąć do góry dnem, po zimowaniu, około tydzień, aby deski były suche. Na wiosnę 2010 wcale o te parę suchych dni nie było łatwo...;
1. Pierwszy etap konserwacji to było oczyszczenie desek z zewnątrz (dno i burty). Szczotka druciana oraz zmiotka - chodzi o to, aby oczyścić i ściągnąć glony, piach, pajęczyny i ptasie g...., zanim będziemy topić smołę / lepik i impregnować;
2. Pierwszego dnia, żelazkiem zrobionym z żelaznego pręta i żelaznej sztaby (takie żelazko waży ok. 10kg) i rozgrzanym w dobrze rozpalonym ognisku (gdy rozpaliłem po raz pierwszy ognisko do rozgrzania żelazek, bosman u mnie na przystani zapytał się mnie, czy chcę piec kiełbaski
), rozpuszczałem lepik na szczelinach pomiędzy dechami na dnie oraz na burcie, jak również większe pęknięcia w dechach. Ponieważ lepiku nie było już tam za wiele, dodatkowo rozpuściłem smołę i wprowadziłem ją w te szczeliny. To jest robota na pół dnia, chyba, że wcześniej przywiezie się drewno na opał. Żelazko musi naprawdę dobrze się rozgrzać w ognisku - im bardziej będzie rozżarzone (nawet do czerwoności), tym bardziej rozpuści lepik i tym lepiej wniknie on w szczeliny.
3. Kiedy lepik wyschnie, przyjechałem na impregnację zewnętrzną. Mieszanka na zewnątrz: ok. 1 litr Tratjary, 1 litr terpentyny i 1 litr oleju lnianego. W tym roku na wiosnę zrobiłem właśnie taką mieszankę - była dosyć rzadka. W przyszłym roku zrobię trochę gęstszą i pomaluję przynajmniej ze trzy razy - może pierwsze malowanie (w zasadzie bardziej wcieranie pędzlami w dechy) rzadszą mieszanką, aby się lepiej wchłonęło, a potem 2 razy tą bardziej gęstą. Tak więc przed impregnacją doczyściłem jeszcze dechy szczotką drucianą, zmiotłem resztki nieczystości pozbieranych spomiędzy dech, a potem nałożyłem mieszankę. Ta mieszanka schnie dosyć długo; gdy przyjechałem następnego dnia na drugie pokrywanie na zewnątrz, gdzieniegdzie dechy były jeszcze mokre od mieszanki. Taka mieszanka daje ciemnobrązowy kolor - to informacja dla tych wrażliwych na kolory
. Maciek napisał mi, że górną dechę można na zewnątrz pociągnąć Tjarolją z dodatkiem smoły drzewnej, ale ja zrobiłem całość z zewnątrz ww. mieszanką Tratjary, oleju lnianego i terpentyny.
4. Jak z zewnątrz wyschnie, to odwraca się łódkę dnem do dołu. Środek czyści się również szczotkami, wymiata z wewnątrz piach (mrówcza, upierdliwa i czasochłonna, ale warta zachodu robota). Następnie nanosi się impregnat - mieszanka do wewnątrz: ok. 2 litry Lius Tjarojla i ok. 0,5 litra terpentyny. Ja nanosiłem dwa razy. Wewnętrzna mieszanka schnie dosyć szybko. Wszystkie skłądniki do mieszanek kupiłem w www.arkadiafarby.com.pl. Zapewniam Was, że widok koloru, jakiego nabiera łódka po nałożeniu Tjarojli, wynagradza cały znój dotychczasowej pracy
.
Ogólna uwaga od Marka Szymańskiego, który jednego dnia przypatrywał się mojemu lepikowaniu - że dużą robotę w uszczelnianiu wykonuje przede wszystkim sama woda, która napęcznia dechy. Tak więc bez zbytniej napinki jeśli chodzi o tę impręgnację - to nie sklejanie żaglowca w butelce
.
Poniżej fotka z impregnacji wewnątrz - widać różnicę pomiędzy dechą przed a po impregnacji Tjarojlą.