@ Friko: Hmm, temat arcy ciekawy i chyba trudny do ostatecznego zamknięcia Gdyby odnieść się wprost do Twojej wyliczanki, trzeba byłoby poczynić przynajmniej jedną zmianę. W mej opinii, ma się rozumieć. Otóż na wiosnę, kiedy szczupaki często buszują wokół tarlisk, warto łowić na wabie duże, z uwagi na to, iż potencjalni "rodzice" białorybu do sieczki przecież nie należą. Im większa ryba, tym więcej kalorii, więc po szczupaczym tarle warto dobrze przekąsić. Gdyby się zastanowić nad latem, to i tu przynęty powinny być większe. Skoro drapieżnik jest mniej ruchliwy (wysoka temp., mała zawartość tlenu w wodzie), to i ruszać mu się nie chce/ nie opłaca zbyt często. Musi więc zasadzić się na większy kąsek. W myśl zasady - rzadziej, ale z klasą Jesień, pełna zgoda, tj. wielkie żarcie i gromadzenie "surowców".
To tyle teorii A praktyka? Największe ryby padają często na tzw. złoty środek (10-15 cm). Małe esoxy gryzą zarówno drobiazg przeznaczony dla okoni, jak i duże, grube klocki dla ich mam i babć. I żeby było śmieszniej, spory, względem przynęty, szczupak czasami zagryzie coś o długości 5 cm i mniejszej Gdy nie gryzą dużych, warto podać małe i odwrotnie. Od 2 sezonów u mnie się to sprawdza, mimo że w miejscach, w których łowię, bardzo często są ryby (ofiary) z kilku roczników.
Ponoć szczupak, aby dobrze funkcjonować/ rozwijać się, potrzebuje żarcia o masie wynoszącej 10% jego ciała. Z równania wychodzą całkiem spore przynęty
Z okoniami jest tak, że tam, gdzie łowię, króluje przynętowy drobiazg. 4-5 cm max i basta. Wabie w tym rozmiarze pochłaniane są przez pasiaki niezależnie od ich gabarytów. W przypadku okoni znacznie rzadziej małe ryby atakują duże wabie, choć nie da się tego wykluczyć. Z kolei duże garby rozsmakowały się w paprochach i na duże dumy czy małe jerki już tak chętnie nie biorą.
Użytkownik Dienekes edytował ten post 23 sierpień 2013 - 14:42