Robercie,
Nie do konca masz racje, wiekszosc kreciolkow top jest wycinana z bloku aluminium, nie odlewana. Dochodzi do tego drogie anodyzowanie, dlugi czas pracy maszyny. Precyzja wykonania jest tez inna, nic nie stuka, puka czy zabkuje.Hamulce sa 100% odporne na wszelka wode, zalane,Ich precuzja jest zdecydowanie wieksza niz w spiningowych chociazby poprzez wielkosc samych tarczy sciernych, ktore ogranicza tylko wielkosc calej maszyny a nie szpuli w spinie. Mozesz czyms takim lowic i 100 lat i sie nie zepsuje, nie trzeba rozkrecac, uzywac nano czy hydro smarow, mag sealow czy wszystkiego innego ustrojstwa z pietyzmem opisywanego przy kolowrotkach spiningowych. Dostajesz wreszcie dozywotnia gwarancje na produkt i jak sie jakims cudem cos spierdzieli to ci sami zrobia badz daja nowa sztuke.
Wiele firm zaczyna ciac w ch..a jak chociazby Loomis dajacy gwarancje 2 lata na swoje produkty w UK, dlatego wole Sage, jak za 20 lat zlamie ulubiona wedke to mi dorobia co trzeba. Za to sie placi dodatkowe $$$
No ok. rozumiem, i nie polemizuję. Nie da sie ukryć, że precyzja, zakres regulacji i moc hamulca dobrego muchowego kołowrotka jest nieporównywalnie wyższa niż w spinningowym. Rozumiem też koszt technologii wycinania z jednego kawałaka......., czy zawsze będzie to dawać wyższe parametry użytkowe niż odlew ? Tu już mam wątpliwości. Według mnie jednak w kołowrotku muchowym nic nie ma prawa ząbkować, a zapewnienie zwartości konstrukcji jest dużo łatwiejsze niż w spinningowym. No i wreszcie młynek spinningowy to wielokroć bardziej skomplikowana konstrukcja samego mechanizmu, a zapewnienie jego sprawnego, pewnego działania, jak wiadomo, bardzo wielu producentów, przerasta.
Jak wcześniej pisałem moje uwagi "cenowe" nie dotyczą wędek - też mam dwa "Orvisy Accesy" z gwarancją 25 lat, w ramach której w przypadku złamania kija mam zapewniona wymianę na nowy, jednak w przypadku gwarancji na kołowrotki to zdaje się, że producenci już tacy szczodrzy nie są.
Jeśli idzie o centerpiny Andrzeja to się nie wypowiadam - trochę poczytałem na temat float fishingu i nie mam wątpliwości, że do tej metody wymagane są kołowrotki o najwyższej precyzji mechaniki, a to już niewątpliwie znacznie przekłada się na koszt procesu technologicznego wytworzenia takiej maszynki. A poza tym wykończenie tych Kingpinów jest niemal jubilersko - zegarmistrzowskie.
Tak czy owak, podobnie jak Kuba, uważam, że producenci sprzętu muchowego trochę nas wkręcają, mając jeszcze dodatkowo świadomość, że wysoka cena może być odbierana z automatu jako równoznaczna z najwyższa jakością. W kręgach adresatów niektórych produktów chwyt marketingowy wysokiej ceny jest znany i od lat skutecznie działa. Jakoś tam mam wrażenie, że muszkarstwa, w pewnej mierze, też to dotyczy.