Wpis w całości dostępny pod adresem http://www.wedkuje.p...d-dostepu,69521
Zeby nie było to czy tamto o zgodę na zamieszczenie tego tekstu poprosiłem samego autora - guru okoniowego czyli Iras1975 . 2013 rok należy do zdecydowanie do niego , kto nie wierzy niechaj zobaczy jego wpisy w wątku okonie 2013
Mój wpis o łowieniu rekordowych okoni jest zbiorem doświadczeń i spostrzeżeń zdobywanych na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Mowa w nim o świadomym i powtarzalnym łowieniu medalowych okoni, które, jak wiadomo, nie należą do codziennych zdobyczy.
Głównym poligonem były dla mnie jeziora typu leszczowego i sielawowego, w których na stałe, bądź okresowo przejrzystość wody sięga nawet kilku metrów. Zbiorniki tego typu uznawane są powszechnie za jedne z trudniejszych, a okonie w nich żyjące za wyjątkowo trudne do złowienia-szczególnie dorosłe osobniki.
Łowieniem okoni na poważnie zająłem się od drugiej połowy lat 80-tych, od tamtej pory nieustannie obserwuję ten gatunek, ich zachowanie, sposób polowania itp... Jednak w tym wszystkim najistotniejsze okazało się wnikliwe podglądanie ich ofiar, sposobu poruszania się, oraz ich ogólnego wyglądu w wodzie-odbijania światła pod różnymi kątami.
W zasadzie wpis ten można by skondensować do jednego, krótkiego tekstu, który wiele lat temu usłyszałem od młodego rybaka, prowadzącego odłowy kontrolne na jednym z takich jezior.. Podczas wyjmowania okoni z sieci, dziwił się, że nikt nie potrafi ich łowić i powiedział słowa, które mnie powaliły prostotą ..." Przecież wystarczy znaleźć odpowiednią przynętę i podać im we właściwy sposób"... Od tamtej chwili celem dla mnie stało się odnalezienie/wyprodukowanie odpowiednich wabików i prezentacja ich w wodzie nie wzbudzająca żadnych podejrzeń u okoni.
W ciągu tych kilkudziesięciu lat testowałem różne rodzaje przynęt i sposoby prowadzenia. Były błystki obrotowe, wahadłowe, "kopyta", rippery, twistery, woblery, cykady, gumy do drop shot i inne wabiki. Różne też były sposoby podawania tych przynęt, mimo to przez długi czas nie mogłem rozpracować tych ryb, choć w sumie sposób ich połowu jest śmiesznie prosty i pod nos podsuwa nam go sama natura.. między innymi w postaci poruszającej się na płyciznach drobnicy.
Jak ogólnie wiadomo, okonie podczas polowania posługują się głównie wzrokiem. Osobiście twierdzę, że w czystych wodach jest to jedyny zmysł odpowiedzialny za decyzję o ataku na naszą przynętę. Naszym zadaniem jest maksymalne uśpienie czujności ryby. Głównym celem jest zdobycie informacji na temat ich ofiar i upodobnienie do nich naszych przynęt. W dużych i głębokich zbiornikach okonie polują prawie wyłącznie na płocie, ukleje, mniejsze okonie i czasem sielawy. Nie jest niczym nowym, że spory drapieżnik pochłania niemałe ofiary, taki np okoń ok 45cm potrafi wessać bez większego problemu płoć 15cm.
Oczywiście nie namawiam do stosowania wabików o długości 15cm i większej, stosuję przynęty od ok 8 do 13cm i to wystarcza, żeby skusić do brania sporego okonia.
Jeśli chodzi o miejsca przebywania okoni, to na ten temat zostało napisane już wiele i tylko potwierdzę, że zawsze są to okolice obfitujące w naturalny pokarm-czyli ryby.
Bardzo ważna jest obserwacja wody na naszym łowisku i jeśli zauważymy, że spławiają się np ryby w rozmiarach ~7-10cm, to podpasowujemy nasz wabik rozmiarem i kolorem. Moimi ulubionymi/najskuteczniejszymi kolorami są naturalne perły, perły z brokatem, prążkowane gumy i koguty imitujące okonki. Na podstawie wieloletnich obserwacji twierdzę, że słabo skuteczne są mocno pracujące "kopyta" i rippery. Często przynęty tego typu wabią okonie, ale zazwyczaj są to młodsze osobniki co zwykle kończy się na skubaniu ogona i pudłowanych zacięciach. Na obecną chwilę wszystkie moje przynęty zostały pozbawione pracy ogonowej, gumy mają obcięte ogony, które kolebią się w wodzie, a woblery są ustawiane tak, żeby pracą przypominały boleniowe wabiki. Te zmiany zostały wprowadzone po wielu latach obserwacji płoci i uklei poruszających się w wodzie. Wyjątkiem są przynęty typu Shogun firmy Dragon i Soft 4Paly. Wabiki te jednak nie merdają ogonkiem tylko kolyszą bokami, co dość wiernie naśladuje poruszanie się ryby w wodzie. Zaletą przynęt pozbawionych merdającego ogonka, jest zasysanie przez okonia praktycznie całego wabika i tym samym duża skuteczność zacięć. W tym roku miałem ciekawy przypadek.. branie, hol i na łódce ląduje okonek ok 25cm, szukam gumy w paszczy, a tam widzę tylko główkę w przełyku. Ryba nie miała obiektu do podszczypywania i uznała płynący wabik za posiłek, wsysając go bezpośrednio do żołądka, warto zaznaczyć, że guma miała ok 9cm długości. Wiele razy miałem też przypadki lądowania sporych okoni, którym z pyska wystawał tylko kawałek metalowego przyponu.
Dziś w moich pudełkach gości zaledwie kilkanaście przynęt w rozmiarach podanych wyżej, najczęściej jednak stosuję wabiki 9-11cm, bo właśnie takie rozmiary przyniosły najwięcej ryb.
Przynęty swoim wyglądem wiernie naśladują naturalny pokarm dużych, jeziorowych okoni.
Oprócz przynęt doskonale imitujących wyglądem i sposobem poruszania ich naturalne pożywienie, powinniśmy też zadbać o dyskrecję ostatnich metrów naszego zestawu. Od jakiegoś czasu do linki głównej(stosuję plecionki) dowiązuję ok 3m żyłki, a na koniec miniaturową staleczkę, ktora ma zapobiec przykrym niespodzankom podczas ewentualnego brania szczupaka. Przypon strzałowy, oprócz przezroczystości ma jeszcze jedną zaletę, bardzo przydaje się podczas łowienia z łodzi i gdy ryba wpływa bezpośrednio pod nią, mamy lepsze rozeznanie o tym, na jakiej jest głębokości śledząć węzeł przechodzący po przelotkach. Gdy ryba jest już blisko, musimy być przygotowanie na ostre odjazdy, które niekiedy mogą się zakończyć zerwaniem linki.
Polowanie w amoku..
Duże okonie mają swoje nawyki i przyzwyczajenia, jednym z nich jest kierunek w jakim należy prowadzić przynętę, w ciągu wielu lat obserwacji nie zarejestrowałem ani jednego ataku skierowanego do środka jeziora, wszystko rozpoczynało się z otwartej wody i kierowane było do brzegu. Tutaj kolejny raz ryby podsuwają nam gotowe rozwiązanie i podpowiadają, że wabik należy prowadzić po torze uciekającej drobnicy. W takich chwilach pierwszym odruchem jest rzut w środek kipieli i prowadzenie w górnych warstwach wody, celem skuszenia drapieżników atakujących z powierzchni - BŁĄD. Łowiąc w ten sposób upolujemy zazwyczaj sztuki średnich rozmiarów.. najczęściej35-42cm. Prawdziwe "basiory" ZAWSZE płyną głębiej i na bokach/ z tyłu stada. Podczas takich ataków należy opanować emocje i przerzucić kipiel, pozwalając opaść przynęcie na większą głębokość, tam czekają największe, leniwe garbusy i podejmują opadające w głębinę niedoszłe ofiary swoich młodszych pobratymców. W czasie takich akcji najskuteczniejsze są wszelkie wabiki, które opadając nie wykonują zbyt energicznych ruchów. Duży okoń musi być pewny tego, że ofiara mu nie ucieknie sprzed nosa, tutaj branie kończy się zazwyczaj sztuką godnych rozmiarów i naprawdę warto odpuścić sobie powierzchniowe "chlapacze".
Wilki w owczej skórze..
Kilka lat temu przeczytałem artykuł, w którym płetwonurek opisywał swoje spostrzeżenia odnośnie polowania dużych okoni, z jego relacji wynikało, że największe garbusy obierają niezwykle podstępną taktykę polowania, ponoć płyną w równym tempie ze swoimi ofiarami i wmieszane w stado oswajają je ze swoją obecnością, gdy tylko ofiara zbliży się do okonia, następuje zassanie wody i ryba połknięta od tyłu znika w paszczy starego garbusa, który płynie dalej utrzymując tempo nadane przez stado. Taki atak nie wywołuje żadnego zamieszania i ryby płyną dalej nieświadome rozegranej tragedii. Początkowo niedowierzałem temu do momentu, kiedy zacząłem powtarzalnie łowić spore okonie na trasach wędrówek płoci. Okonie brały najczęściej na imitacje swoich ofiar, prowadzone bardzo wolno z delikatnymi tylko szarpnięciami, mającymi na celu błyśnięcie bokiem, najlepiej reagowały na prowadzenie wzdłuż stoków-po trasie wędrówek płoci. Brania tych największych były zawsze niewyczuwalne, nawet na wędzisku z tubą rezonansową, zwyczajnie zasysały ofiarę i płynęły dalej niewzruszone.. szybkie zacięcie w tym przypadku niemożliwe do zrealizowania i właściwie zbędne, obecność ryby sygnalizuje przeraźliwie powolne ugięcie wedziska, a następnie pulsujący ciężar..
Na trasie spławiających się płoci..
Jest jeszcze jeden skuteczny sposób podania przynęty, stosuję go nieco rzadziej, ale przyniósł mi już kilka ryb i zaliczam go do swoich sprawdzonych tricków. Gdy zaobserwuję spławiające się spore płocie, to staram się podpłynąć jak najbliżej i po zakotwiczeniu rozpoczynam dosyć dziwne podawanie przynęty. Rzucam za stado ryb, opuszczam przynętę do dna lub w jego okolice i prowadzę sposobem, który nazwałem "wysokimi pionami".. Polega to na szybkim windowaniu przynęty do góry(ok 3-4m) i swobodnym opuszczaniu na luźnej lince, przynęta tak podana imituje płoć opadającą w dół, a okonie tylko czekają na zdezorientowaną rybę i zasysają bez najmniejszych oporów. Linka koniecznie musi być luźna, co powoduje naturalne opadanie przynęty do dna. Nie musimy się martwić o sygnalizację brania, duży okoń nie wypuści tak łatwo zdobytego kąską, a przy następnym podnoszeniu przynęty zostanie samoistnie zacięty.
W tym wpisie celowo pomijam opis sprzętu: wędzisko, kołowrotek itd... Są to rzeczy najmniej istotne w tym wszystkim i głównie służą tylko naszej wygodzie.
Cała sztuka w łowieniu okoni z czystych wód polega na:
- odnalezieniu miejsc przebywania
- zdobyciu informacji na temat pobieranego pokarmu/ofiar
- upodobnieniu naszych wabików do nich
- jak najbardziej naturalnym prowadzeniu przynęty
Im mętniejsza woda, tym mniejsze wymagania co do przynety
Mógłbym tak pisać bez końca, wygrzebując z pamięci różne sytuacje zaistniałe podczas polowania na okonie. Być może dopiszę jeszcze kilka zdań do tego artukułu. Wpis ten jest adresowany głównie do zaawansowanych wędkarzy, a w szczegłoności do utalentowanych twórców przynęt. Na dzień dziseijszy rynek nie oferuje nam zbyt wielu rarytasów do połowu największych okazów tego gatunku.. Trzeba samemu podgladać naturę i skrobać sobie ułożone w głowie wzory. Zapewniam jednak, że warto. Wskazówki z tego wpisu można oczywiście w pewnym sensie "zminiaturyzować" do swoich potrzeb i na np wabiki 5-7cm w naturalnych kolorach z powodzeniem łowić pasiaczki mniejszych rozmiarów. Nie każdy przecież ma tyle czasu i zapału, żeby oddać się poszukiwaniu największych okazów danego gatunku. Można też z skorzystać z pewnych podpowiedzi i próbować łowić duże okonie w żwirowniach i gliniankach, gdzie nie zawsze drapieżniki mają pod nosem spore ofiary i siłą rzeczy odżywiają się tym, czego mają pod dostatkiem. W takich sytuacjach będą dobrze reagować na wszelkie imitacje słonecznicy, skarłowaciałych wzdręg, płotek i uklejek. Pamiętać tylko należy, że im czystsza woda, tym wierniejsza imitacja pokarmu i możliwie najbardziej naturalna prezentacja przynęty.
Jestem pod wrażeniem tego tekstu .