Skocz do zawartości

  •      Logowanie »   
  • Rejestracja

Witaj!

Zaloguj się lub Zarejestruj by otrzymać pełen dostęp do naszego forum.

Zdjęcie

Dorsze 2013 czyli ekstremalne mięsiarstwo pod Bornholmem


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
121 odpowiedzi w tym temacie

#41 ONLINE   Bujo

Bujo

    Zaawansowany

  • Bloggerzy
  • PipPipPip
  • 4441 postów

Napisano 26 listopad 2013 - 21:19

I Anglik, Niemiec czy Czech łowiący w Norwegii nie będzie sobie dupy zawracał przepisem o 15 kg filetów na osobę. Zapewne nie wszyscy bo i nie wszyscy Polacy olewają limity. Ale właśnie tutaj i na innych portalach stawia się Anglików za wzór ale .......... tylko na swojej wyspie :P . A później jest płacz i zgrzytanie zębów jak przed wjazdem na prom norwescy celnicy zważą towar.
Mnie zupełnie nie rusza bo na żonę i siebie wywozimy ok. 7-8kg B) a co się przez 2 tygodnie najemy ryb to wystarczy.
I uwaga dla przeciwników jedzenia mięsa z dorsza:
-"świeży" filet z dorsza kupiony w Realu czy Auchan ma się nijak do fileta zrobionego na łodzi i usmażonego po 1-2h od złowienia.
To są dwa zupenie inne gatunki fileta :P chociaż gatunek ryby był ten sam.


@sacha,

To nie jest tak do konca jak piszesz, angole nie jedza ryb slodkowodnych oprocz lososiowatych, nie zjedza tez poza granicami. Ale w morzu napierdzielaja z nielicznymi wyjatkami tyle samo co Polacy, Niemcy czy inni. Pstragi tam gdzie mozna glownie sie wali w lep, lososia jak mozna to samo. Jak nie mozna to nie. Szwedzi zreszta jak wyzej, lipienie i pstargi sa good for eating i tyle. My dawalismy im przyklad co wydac sie moze bardzo dziwne badz co najmniej naciagane aczkolwiek prawdziwe:)

Bujo

#42 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 26 listopad 2013 - 22:02

Zatem obiecana relacja. Z góry uprzedzam, jako że rejs był w założeniach żeglarsko - wędkarski a nie li tylko wędkarski, nie będę unikał technicznego żargonu, celem umajenia opowieści. :)

 

A było to tak...

 

Zbiórkę w porcie i zaokrętowanie, wyznaczono do godziny 12:00, za czym sam optowałem ze względu na krótki dzień i konieczność 4 godzinnej jazdy przez Zalew do Świnoujścia i dalej w morze. Nie chciałem płynąć po zmroku, bo to i nawigacja utrudniona ze względu na sakramenckie ciemności i konieczność jazdy w nabieżnikach, cała masa prac pogłębiarskich na torze, dużo szaland zajmujących połowę szerokości przejścia itd. Poza tym, choć tor wodny Szczecin - Świnoujście znam bardzo dobrze od ćwierćwiecza, przecież nie jestem pilotem portowym. Tutaj nastąpił pierwszy zgrzyt, bowiem część kolegów wędkarzy olała termin zbiórki i raczyli zjawić się na ostatnią chwilę albo godzinę później. Tak więc kiedy już wszyscy byli na pokładzie, silnik chodził  i już miałem rzucać cumy, nagle jeden delikwent oświadczył że zapomniał insuliny ( sic! ) i natychmiast musi jechać do domu po lekarstwo. Matko Boska! Jeszcze tego brakowało żebym wyszedł w morze z cukrzykiem bez insuliny i patrzył jak zapada w śpiączkę! Kolejna zwłoka. Ale że do domu nie było daleko ( Police ), ledwie z dwugodzinnym opóźnieniem wyruszyliśmy. Przejście zabrało mniej czasu niż zakładałem, ze względu na korzystny prąd płynący do morza, który dodawał nam prawie 1,5 węzła prędkości, więc o 17:10 minęliśmy główki ( a dokładnie jedną, wschodnią główkę ) Świnoujścia i wyszliśmy na Bałtyk.

Kurs: południowo - zachodni brzeg Bornholmu ( dla wtajemniczonych KD = 020 ) :)

Jako że wiatru było tyle co kot nasrał do kuwety a żaglówka waży jakieś 120 ton, stukamy na katarynie. Przy prędkości 4,5 knota, jeśli w pogodzie nic się nie zmieni, raniutko dojdziemy na łowisko. Załoga podzielona na dwie wachty i póki co wypoczęta, pełni je nader ochoczo, steruje, podaje do nawigacyjnej kawę i herbatę, prowadzi radosne dyskusje - jednym słowem jedzie na adrenalinie. I choć niektórzy nic a nic nie czują radości żeglowania po listopadowym morzu ( bo przecie przyjechali tu na ryby i tylko na ryby ), swoje proste obowiązki spełniają nieomal znakomicie. Myślę tu głównie o sterowaniu naszą, zagubioną w czarnym bezmiarze beznadziei, łupiną.

Pokręciłem się trochę po kokpicie, wydałem jakiś głupi i niepotrzebny rozkaz i jako że nic tu po mnie, idę do swojej kabiny i walę się w koję. Byle dotrwać do 20:00, czyli do kolacji. Ledwie zmrużyłem oczęta, już mnie budzą na wyżerkę. Idę do mesy załogowej, siadam przy stole, patrzę, a to delicje panie! Kawka, herbatka, chlebuś świeżutki, margarynka " Smakowita ", wszelkiej maści wędlinki, serki, pomidorki, ogóreczki oraz clou programu - mielone szprycowane pieczarką i białym serem z papryką, jeszcze poprzedniego dnia usmażone w pocie czoła przez naszą nieocenioną bosman Izę, w ilości 60 sztuk. Paluchy lizać! W ogóle micha na " Głowackim " zazwyczaj jest na sto dwa.

Po kolacji przyszedł wiatr. Słaby bo słaby ale zawsze. W dodatku ze wschodu, więc da się pełnym bejdewindem jechać po kursie. Dzwonię alarm do żagli i wyganiam wędkarzy na pokład do stawiania wszystkich żagli trójkątnych. Biorę ster we własne łapy, wykręcam do wiatru i stawiamy od tyłu po kolei: grot, grotsztaksel, grotstensztaksel, sztafok i kliwer.  :D

Odstawiam silnik. Statek idzie 3 - 3,5 węzła, można jechać.

W nocy wiatr odszedł na NE ( nord - east ), chłopaki musieli odpaść i kiedy koło 07:00, po dobrze przespanej nocy ( a co! ) wyszedłem na pokład, statek szedł kursem na NW ( nord - west ) w ostrym, jak na możliwości rejowego żaglowca, bejdewindzie. Po prawej burcie w stronę dziobu widać było zarys Bornholmu w odległości mniej więcej 16 mil, zaś po lewej burcie w stronę rufy, majaczyła Rugia, czyli półwysep Jasmund. My byliśmy gdzieś pośrodku. Krótki rzut oka na plotter a potem na mapę i widzę że za jakieś dwie godziny będziemy przełazili na płytką łachą, o głębokości między 7 a 13 metrów. W dodatku widok dwóch ryboli trałujących po obrzeżach ławicy, utwierdził mnie w przekonaniu że to tu! Tu MUSI być ryba! Tu dokonamy mordu.

Po śniadaniu wędki poszły w ruch. Wszelkiej maści pilkery, przywieszki w ilości od jednej ( nasz Łukasz ) do pięciu - sześciu, kolory raczej oczojebne, pomarańczowe fluo albo zielone. Żagle idą w dół i stawiam statek w dryf na głębokości od 9 do 11 metrów. Po chwili na pokładzie meldują się pierwsze dorsze. Znaczy napływ dobry. Zabawa trwa około godziny. Stopniowo ilość brań się zmniejsza i wykrzywione niezadowoleniem gęby mięsiarzy mówią mi że czas zmienić miejsce.

Przestawiam statek jakieś pięć kabli na wschód w miejsce gdzie głębokość dość gwałtownie zmienia się od 16 do 7 metrów. Dryfujemy z głębokiego na płytkie. Biorą kolejne ryby, w tym dwa diabły morskie. Nasz forumowy kolega Pumba coś tam złowił ale zdaje się wypuścił i teraz głównie zajmują się z drugim naukowcem swoimi obowiązkami zawodowymi, czyli ważą, mierzą, spisują z GPSa pozycję, wypełniają jakieś tabele, opasłe formularze a przy tym fachowo opowiadają o rybach.

Po kolejnej godzinie brania słabną, więc chief mechanik uruchamia maszynę i na katarynie idziemy około mili nad wrak. Zamierzam przedryfować nad nim, niestety Neptun chciał inaczej i nieco nas zniosło. Mogłem oczywiście napłynąć ponownie ale mi się już nie chciało. Zresztą sam łowiłem a to jak wiecie, wciąga. :)

Tutaj zaczęło się eldorado. Łowili w zasadzie wszyscy i łowili jak na te czasy, dużo. Ryby meldowały się na pokładzie co kilkadziesiąt sekund, były dublety i jeden triplet zdaje się. Dużo ryby, dużo krwi. Tego dnia padło 125 dorszy z tego co pamiętam.

Na tym w zasadzie można by zakończyć relację.

Potem była nocna jazda do Ronne, stolicy Bornholmu, rybna kolacja w porcie, popijawa do 3 w nocy i wkur... chief, który nie mógł spać z powodu pijackich śpiewów i głównym wyłącznikem zgasił światło.

Rano po śniadaniu, wgoniłem towarzystwo na maszt, celem odwiązania żagli rejowych, wiatr bowiem na powrót mieliśmy dobry, baksztagowy. Poszło czterech, reszta wolała uniknąć ekwilibrystyki na rejach, na wysokości 24 metrów nad pokładem. Nawet ich rozumiem, sam też nie przepadam. Ale kapitan nie musi, on wydaje rozkazy. :)

Na łowisko dotarliśmy tuż przed zmierzchem i panowie łowili w zasadzie w nocy. Brania były słabe ale i tak lepsze niż na niektórych wycieczkach z Łeby czy Kołobrzegu. Padło 28 sztuk.

Potem był nocna jazda do Świnoujścia i ranna przez Zalew do Trzebieży. Po zacumowaniu i uściśnięciu dłoni, towarzystwo szybko, niektórzy nawet w tempie błyskawicznym, wynieśli się na brzeg, wsiedli do samochodów i pojechali do domów, unosząc w bagażnikach sporą ilość rybiego mięsa. Czwórka która najszybciej spieprzała, pozostawiła po sobie zasrany i zapchany kibel w lewej czwórce ( czteroosobowej kabinie na lewej burcie ).

Ale w sumie było miło.

Jeśli ktoś chętny posmakować uroków żeglugi i morskiego łowienia dorszy, oczywiście zapraszam następnym razem...


Użytkownik skippi66 edytował ten post 27 listopad 2013 - 00:15


#43 OFFLINE   Pszemo

Pszemo

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 523 postów
  • Lokalizacjazahaczeni.net/wpwsblog

Napisano 26 listopad 2013 - 22:24

Czyli zgadza się jak kormorany zostawili po sobie tylko gówno. W biurze tak samo wszędzie zasrywają tylko nie u siebie w domu tam się dba o czystość :)



#44 OFFLINE   Mari

Mari

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 466 postów

Napisano 26 listopad 2013 - 22:31

Ślepy okonek doskonale da sobie radę w dalszym życiu. Funkcje oczu znakomicie przejmie linia naboczna.

Mój Ty Mały Ichtiologu :angry:  Mam propozycję: załóż sobie opaskę na oczy, bo może to co spotkało tego okonia było zbyt drastyczne. Następnie zacznij żyć posługując się słuchem. Tylko niech nikt ze znajomych/rodziny Ci nie pomaga. Zobaczymy ile wytrzymasz :angry:

Chłopie, nie pisz w tak kategorycznym tonie o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Niedawno dawałeś niezłe popisy jako limnolog, teraz kontynuujesz tę ciekawą tradycję.



#45 OFFLINE   godski

godski

    SUM

  • +Forumowicze
  • PipPipPipPipPip
  • 15616 postów
  • LokalizacjaWarszawa

Napisano 26 listopad 2013 - 22:37

Koledzy z forum oprócz łukasza Pumby byli?

Generalnie dobrze, że nie pojechałem.......



#46 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 26 listopad 2013 - 22:49

Mój Ty Mały Ichtiologu :angry:  Mam propozycję: załóż sobie opaskę na oczy, bo może to co spotkało tego okonia było zbyt drastyczne. Następnie zacznij żyć posługując się słuchem. Tylko niech nikt ze znajomych/rodziny Ci nie pomaga. Zobaczymy ile wytrzymasz :angry:

Chłopie, nie pisz w tak kategorycznym tonie o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Niedawno dawałeś niezłe popisy jako limnolog, teraz kontynuujesz tę ciekawą tradycję.

Powtarzam tylko to co wyczytałem w różnych książkach. Tamże stało napisane i było powtórzone, że ryby bez oczu dobrze sobie radzą. Ale że snu z oczu mi to nie spędza, więc pozyskanych informacji nachalnie nie weryfikowałem.

Dalej nurtuje Cię problem termokliny? Zimą? Ale oczywiście możemy znowu podyskutować.

 

Mały Ichtiolog.

 

PS. Właśnie zweryfikowałem i oczywiście mam rację, jak zwykle. A Ty nie masz i już. Z termokliną też nie miałeś. Mój ty mały ichtio - limno - trollu. :angry:


Użytkownik skippi66 edytował ten post 27 listopad 2013 - 00:57


#47 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 26 listopad 2013 - 22:51

Koledzy z forum oprócz łukasza Pumby byli?

Generalnie dobrze, że nie pojechałem.......

Nie, tylko Łukasz. Ale on płynął z ramienia MIRu, wykorzystał okazję do swoich badań.



#48 OFFLINE   Kamil Z.

Kamil Z.

    Ekspert

  • PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • PipPipPipPip
  • 5317 postów
  • LokalizacjaWałbrzych/Wrocław
  • Imię:Kamil

Napisano 26 listopad 2013 - 23:41

Cały opis bardzo fajny.

Mam na myśli klimat wyprawy, łażenie po rejach(pierwszy bym był, żeby leźć do góry :D ) połączone z dorszowaniem, którego jeszcze też nie zasmakowałem. Mimo, iż do żeglarstwa mi dość daleko(choć miałem nawet takowy "przedmiot" i "zaliczenie" na letnim obozie podczas studiów na AWF- ale to pewno podstawy podstaw były ;P ) to z pewnością taki mix musi być super przeżyciem. Ale szczegóły chyba utwierdzają w przekonaniu, że taki wypad najlepiej zorganizować grupą znajomych, żeby się nie rozczarować i nie żałować zainwestowanych czasu i pieniędzy....

 

 

Pozdrówka

Kamil



#49 OFFLINE   Maynard

Maynard

    Cast Spinn C&R

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1912 postów
  • LokalizacjaPoznań

Napisano 27 listopad 2013 - 00:33

Żeglarstwo jest piękne. Wędkarstwo też.

Pozdrawiam
Grzesiek



#50 OFFLINE   Mari

Mari

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 466 postów

Napisano 27 listopad 2013 - 20:00

Powtarzam tylko to co wyczytałem w różnych książkach. Tamże stało napisane i było powtórzone, że ryby bez oczu dobrze sobie radzą. Ale że snu z oczu mi to nie spędza, więc pozyskanych informacji nachalnie nie weryfikowałem.

Dalej nurtuje Cię problem termokliny? Zimą? Ale oczywiście możemy znowu podyskutować.

 

Mały Ichtiolog.

 

PS. Właśnie zweryfikowałem i oczywiście mam rację, jak zwykle. A Ty nie masz i już. Z termokliną też nie miałeś. Mój ty mały ichtio - limno - trollu. :angry:

Bardzo prosiłbym o podanie źródła, czyli tytułów tych książek, bo manipulacją mi to jakoś pachnie.



#51 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 27 listopad 2013 - 20:26

Bardzo prosiłbym o podanie źródła, czyli tytułów tych książek, bo manipulacją mi to jakoś pachnie.

Jezuuu! Nie pamiętam wszystkich książek jakie przeczytałem w życiu. W zasadzie dobrze pamiętam tylko Elementarz, Kubusia Puchatka I Muminki. Proponuję zacząć od netu, bo to najłatwiejsze. W wiki hasło: " linia boczna " jest nieźle opracowane. Tam znajdziesz odpowiedź. Potem poserfuj dalej a znajdziesz masę odpowiedzi na dręczące Cię wątpliwości. Sprawdź hasło: " ślepczyk jaskiniowy ". Potem zastanów się, tak po chłopsku, jakim cudem sandały ciemną nocą trafiają w blachy i woblery bez większego trudu. Na koniec przestań łazić moim tropem, bo to robi się nudne. Znajdź sobie inny, że tak powiem, mniej wyrafinowany obiekt ataków.


Użytkownik skippi66 edytował ten post 27 listopad 2013 - 20:30


#52 OFFLINE   MateuszDDZ

MateuszDDZ

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 511 postów
  • LokalizacjaDzierżoniów
  • Imię:Mateusz

Napisano 27 listopad 2013 - 20:34

Nie traktuj wszystkich ryb tak samo, bo to tak jakbyś porównywał wzrok człowieka do innych ssaków. Nie wszystkie ryby widzą tak samo. Przeczytaj sobie artykuł ze strony Salmo o kolorach przynęt, jest tam opisane mniej więcej jak ryby widzą. O sandaczu jest tam też co nieco napisane, dlaczego i jak widzi w nocy.


Użytkownik MateuszDDZ edytował ten post 27 listopad 2013 - 20:39


#53 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 27 listopad 2013 - 20:42

Nie traktuj wszystkich ryb tak samo, bo to tak jakbyś porównywał wzrok człowieka do innych ssaków. Nie wszystkie ryby widzą tak samo. Przeczytaj sobie artykuł ze strony Salmo o kolorach przynęt, jest tam opisane mniej więcej jak ryby widzą. O sandaczu jest tam też co nieco napisane, dlaczego i jak widzi w nocy.

Ok, w porządku. Macie rację a ja nie. Dla mnie temat zakończony.

 

PS. Co prawda rozmawiamy o rybie pozbawionej oczu a nie o tym jak widzi sandacz w nocy, ale doprawdy nie mam już siły ani ochoty rozwodzić się nad tematem który w zasadzie w ogóle mnie nie interesuje.


Użytkownik skippi66 edytował ten post 27 listopad 2013 - 20:57


#54 OFFLINE   tpe

tpe

    www.basshunting.blogspot.ie

  • PRZEDSTAWICIEL MARKI
  • PipPipPip
  • 3527 postów
  • LokalizacjaIre
  • Imię:Tomek

Napisano 27 listopad 2013 - 20:43

Ja mam zawsze skojarzenia z kormoranami - zostają po nas puste wody i obsrane brzegi.

 

Tak przy okazji. Zdjęcie zrobione 30 września nad łososiową rzeką, Co.Kerry, Irlandia...

Załączone pliki



#55 OFFLINE   MateuszDDZ

MateuszDDZ

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 511 postów
  • LokalizacjaDzierżoniów
  • Imię:Mateusz

Napisano 27 listopad 2013 - 20:45

Albo Irlandczycy posmakowali polskiej kawy, albo "nasi" tu byli.

A co do tego śmiecenia na łowiskach, to chyba nikt nie będzie miał żadnego wytłumaczenia, bo to już naprawdę szczyt chamstwa

 

 


Ok, w porządku. Macie rację a ja nie. Dla mnie temat zakończony.

 

 

Dziwnie się z Tobą prowadzi rozmowę.

Człowiek też znakomicie sobie radzi bez wzroku, jak jest do tego zmuszony jakimś przykrym wypadkiem, albo gdy się taki urodzi. Ale wątpię, żeby ktoś sobie poradził bez pomocy innych. Zastanów się co by się stało z kimś, kto miałby jakiś wypadek, w którym straciłby wzrok i nie byłoby nikogo przy nim, np. w jakiejś dżungli, na pustyni czy czymś podobnym. Może nie będę Ci podsuwał mojego kierunku rozumowania, a zostawię Ci to do przemyślenia.


Użytkownik MateuszDDZ edytował ten post 27 listopad 2013 - 20:53


#56 OFFLINE   Maciek1

Maciek1

    Forumowicz

  • +Forumowicze
  • PipPip
  • 365 postów
  • LokalizacjaDublin

Napisano 27 listopad 2013 - 21:04

Puszek po kasztelanie i Lechu nad Irlandzką wodą spotkałem dużo niestety nie sadze żeby to Irlandczycy zasmakowali w polskim piwie .



#57 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 27 listopad 2013 - 21:04

 

Dziwnie się z Tobą prowadzi rozmowę.

Człowiek też znakomicie sobie radzi bez wzroku, jak jest do tego zmuszony jakimś przykrym wypadkiem, albo gdy się taki urodzi. Ale wątpię, żeby ktoś sobie poradził bez pomocy innych. Zastanów się co by się stało z kimś, kto miałby jakiś wypadek, w którym straciłby wzrok i nie byłoby nikogo przy nim, np. w jakiejś dżungli, na pustyni czy czymś podobnym. Może nie będę Ci podsuwał mojego kierunku rozumowania, a zostawię Ci to do przemyślenia.

Dziwnie, powiadasz? :) Być może. W każdym razie bardzo przepraszam.

 

Na koniec zaś, nie porównuj ryb do ociemniałych ludzi. Nie antropomorfizuj, bo w ten sposób baaardzo daleko odchodzimy od meritum. Nawet biorąc pod uwagę że to OT.



#58 OFFLINE   miras1983

miras1983

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 1193 postów

Napisano 27 listopad 2013 - 21:10

MateuszDDZ...wiesz na jakiej zasadzie działa linia boczna? kompletnie nie trafione porównanie do człowieka.

linie boczną porównać można do echosondy.

 

pozdrawiam



#59 OFFLINE   MateuszDDZ

MateuszDDZ

    Zaawansowany

  • +Forumowicze
  • PipPipPip
  • 511 postów
  • LokalizacjaDzierżoniów
  • Imię:Mateusz

Napisano 27 listopad 2013 - 21:23

W takim razie po co rybom oczy? Jakby były niepotrzebne to w zależności w co kto wierzy, albo nie wykształciłyby się w drodze ewolucji, bądź też ryby nie zostałyby tak stworzone przez Boga. Widziałem kiedyś program o niewidomym, który wydając dźwięki, korzystał z echolokacji, jednak jestem pewien, że lepiej funkcjonowałoby mu się gdyby widział.


Użytkownik MateuszDDZ edytował ten post 27 listopad 2013 - 21:24


#60 OFFLINE   skippi66

skippi66

    Zaawansowany

  • Zbanowani
  • PipPipPip
  • 1723 postów
  • LokalizacjaŁódź
  • Imię:Michał
  • Nazwisko:K.

Napisano 27 listopad 2013 - 21:27

W takim razie po co rybom oczy? 

Żeby wiedziały kiedy dzień a kiedy noc i kiedy muszą iść spać. :)

Mateusz, dalej brniesz w całkowicie nietrafione porównania. Pomijając że niewidomy zazwyczaj nie zagryza rippera  :D


Użytkownik skippi66 edytował ten post 27 listopad 2013 - 21:27