Temat marż i promocji bardzo ciekawy i każdy po trochu ma rację, choć nie skrobnęliście tu o kilku rynkowych mechanizmach. Prawie 30 lat oglądałem to od środka, co prawda w innej branży, ale instrumenty i reguły działania są wszędzie takie same. Widzę trzy podejścia. Pierwsze, archaiczne i tradycyjne: kupić, doliczyć narzut, czekać na klienta, sprzedać. Opcja, wcześniej, czy później, skazana na porażkę. Mała marża, mały obrót, znikomy zysk. Drugi przypadek, to taka hybryda. Kupić tanio i przy możliwie największej marży, reklamie i agresywniejszym marketingu zwabić klienta. Obrót trochę wyższy i dający szanse zaistnienia na rynku na dłużej. Współpraca z dostawcami na zasadach współpracy, dającej obopólne korzyści, ale na warunkach stawianych przez tych drugich. Ryzyko rośnie, bo wabienie klienta wiąże się z dodatkowymi kosztami, a konkurencja depcze po piętach. I trzeci wariant, najmłodszy i moim zdaniem zabójczy dla dwóch pozostałych. Opiera się przede wszystkim na maksymalizacji obrotu. Na pierwszy rzut oka, wiąże się to ze stałymi niskimi marżami. Tylko, że przy osiągnięciu pewnego poziomu zakupów i związanej z tym pozycji na rynku, to kupujący zaczyna dyktować warunki dostawcom. Wywraca to do góry nogami drabinkę rabatową i pogłębia przepaść między podmiotami. Obrazując ten ostatni przypadek, może dojść do sytuacji, że małej hurtowni będzie się bardziej opłacało zrobić zakupy w sklepie niż u producenta. Absurd? A jednak tak się zdarza. Jeśli do tego dodamy, że część z tych prężnie rozwijających się sklepów ma za cel sprzedać się większemu graczowi, albo fiknąć w kontrolowany sposób, dając dyla z cudzymi pieniędzmi, to rynek jest totalnie niestabilny i nieprzewidywalny. Detaliczny odbiorca, najczęśniej nie mający pojęcia o marżach, narzutach itp. w pierwszym odruchu postrzega jeden sklep za normalny, a drugi za bezczelnego złodzieja. A to tylko różna filozofia handlowania.
Użytkownik Maciej W. edytował ten post 03 kwiecień 2022 - 14:46