Witam Panowie
Powoli wkracza wiosna nie tylko w naturze, ale też i w nasze organizmy.
Warto coś dla siebie w tym względzie zrobić. Mogę godzinami opowiadać jak jesień i zima odciskają swoje piętno na naszym zdrowiu, ale ograniczę się do 2 spraw;
1) Wątroba.
Bierze na klatę wszystkie jazdy, jakie fundujemy sobie przez:
Tłuste jedzenie, antybiotyki, inne leki, gorzałkę, ostre przyprawy, mrożonki, smażeniny itd.
Przez choroby takie jak np cukrzyca. Uzależnienia od alkoholu i leków, wirusowe zapalenie wątroby typu C..i wiele innych, w tym również choroby nowotworowe-syndrom naszych czasów.
Przez wszelkiego rodzaju zatrucia, poczynając od zatrucia grzybami a kończąc na zatruciach substancjami lotnymi, np rozpuszczalnikami .
Broni się, dając o sobie znać przez np zaburzenia trawienia, wypróżnienia, kamicę żółciową, otłuszczenie, marskość itd. Koledzy lekarze z naszego Forum, podejrzewam mogliby jeszcze sporo dodać..
To dzielny i wytrzymały narząd, ale w którymś momencie może się poddać. Szkoda.
Od 2 lat praktykuję korzystanie z ostropestu mielonego.
Zanim zacząłem, porozmawiałem z mądrym lekarzem na ten temat. Przeciw wskazań nie było. Pamiętajcie, że trzasnął mnie kilka lat temu zawał.
Efekt świetny.
Oprócz poprawy ogólnego stanu zdrowia, zrezygnowałem z picia porannej kawy. Nie mam takiej potrzeby. Zamiast tego zacząłem jeść nieobfite, ale konkretne śniadania. Zeszczuplałem, bo nie odczuwam potrzeby opychania się słodkościami, nie piję kolorowych wód gazowanych. Odrzuciło mnie od niektórych rodzajów gorzałki.
Jem o wiele mniej a nie odczuwam głodu, który pchał mnie do jedzenia głupotek na mieście.
No dobra, wystarczy na ten temat. Ostropest w aptece zielarskiej kosztuje ok 9-10zł.
Pogadajcie z swoimi lekarzami, spróbujcie.
Powiem Wam, Panowie, że trochę żałuję, że wcześniej nie ogarnąłem tematu w tym względzie.
2) Ruch.
Kto może, niech coś zrobi dla swojego układu kostno-stawowego. I mięśniowego, i krążeniowego.
Znajomy, rozkoszna kształtem Panda Wielka, dobijając 60-tki poszedł do szkoły tańca. Chłop myślał, że płuca wypluje przez pierwsze tyg, a tętno mu łeb rozsadzi. A teraz. Zrobił się o wiele sprawniejszy ruchowo, przestał narzekać na to i tamto, konkretnie zeszczuplał. Nauczył się nawadniać (tylko bez żartów Panowie), czyli pić czystą wodę. Nie "Ó-dę).. Jest ok.
Ja z racji swojego zawodu, potrzebowałem mocniejszych bodźców.
I wyszło na siłownię.
Kolega po fachu powiedział co i jak, żeby się nie zabić.
Nie będę się chwalił, ale posłuchajcie:
W życiu zawodowym, każdy z Was używa tylko określone grupy mięśniowe. A pozostałe, albo w ogóle, albo w znikomym stopniu.
Po iluś tam latach, jesteście mięśniowo bardzo silni i wytrzymali w niektórych czynnościach, a w niektórych silniejszymi od Was okazują się być wasze żony kub córki.
A że mięśnie przyczepiają się do kości, więc gnaty też powoli zaczyna szlag trafiać. Stąd biorą się zmiany zwyrodnieniowe i np dyskopatie.
Mięśnie brzucha zaczynają flaczeć, i to nie tylko od piwa. A jak one siadają to siada również sikanie, kiblek, ogólnie rzecz nazywając po imieniu. itd I nie nazywając pewnych rzeczy po imieniu...Panowie wiecie...
A jak musisz użyć mięśni ponad normatywnie, to nagle masz tętno 160, a ciśnienie wali 200/130.
No nie dziwota, ale jak układ krążenia był przystosowany tylko do określonego zakresu wysiłku, to wszystko co powyżej skutkuje galopem ciśnieniowo-tętnowym. Mówiąc po ludzku. A jak masz pecha to trafić Cię może udarek, lub wylewik, nie mówiąc o zawałku.
Słuchajcie, zawsze warto mieć pewną rezerwę tolerancji ciśnienia i tętna...
Kilka lat temu, w Szwecji, przekładaliśmy z Przwodnikiem silnik z jednej krypy do drugiej. On patrząc na mnie i mój siwy łeb, starał się jak mógł, bym silnika nie upuścił. A ja te ok 40kg, hops do góry, i na wyprostowanych łapkach mu go podałem.Widok jego gęby był bezcenny, a dla mnie to była normalka.
Huston, mamy problem...
Jakby co, piszcie pytajcie..
Pozdrawiam
Alek