Zdecydowana większość lokalesów należy do PZW. W ciągu ostatnich czterech lat odbyło się ponad 100 kontroli na Liwcu, karaliśmy łagodnie, ale nieubłagalnie. Miejscowi byli pouczani za pierwszym razem, drugim razem dostawali mandat w wysokości 300, 400 zł, trzeciego razu nigdy nie było. 
Po zapłaceniu mandatu "koledzy" natychmiast zapisywali się do najbliższego koła.
Na początku, jak podjeżdżaliśmy do rzeki, to cała wieś wylegała na płoty, a chłopy twardo siedziały nad rzeką. Na widok 4-5 ludzi w kamizelkach, którzy tyralierą szli do rzeki, stawali się uprzedzająco grzeczni i nigdy nie było niebezpiecznych sytuacji. 
Dziś nikt nie zwraca uwagi na kontrolerów, opatrzyli się. Zdarzają się jeszcze przypadki łamania regulaminu, jakieś niewymiarowe ryby, ale coraz rzadziej. Od czasu do czasu słyszymy o jakichś siatkach, średnio 1-2 razy w roku coś jest znajdowane, ale jest zdecydowanie lepiej niż było. Pomaga też edukacja, lokalesi startują w zawodach i przegrywają, uczą się, że można łowić skutecznie i nie zabijać ryb. Mamy też kilku "swoich" pośród mieszkających nad Liwcem.
Jestem optymistą (umiarkowanym). 