W sumie ryby były aktywne jakieś 15min (szła piękna burzowa chmura i zaczeło wiać z zachodu, niestety poszła sobie gdzie indziej)
Trafiłem w tym czasie dwa 50+ i potem cisza a nałaziłem się dzisiaj masę czasu i km od 5 rano do 15.
A teraz ciut chumoru
Wracając spotkałem wędkarza który obserwował mnie jak wyciągam te dwa bolki
(on) - dzień dobry, ble, ble,ble o widziałem że coś Pan tam złapał
(ja)- a nic tam dwa małe bolki
(on)- no Ja też złapałem pięciu
myślę w złym miejscu byłem akurat trzy onego roku i dwa na wiosnę
A na co żeś je pan złapał ?
(ja)- na wobler
(on)- no Ja też żem miał taki dobry jeden ale mi go panie jakaś kórw..... urwałą no i teraz nie mam żadnego
Rozweselony wracam do samochodu a tu niespodzianka
.
Jakieś bydlęta otoczyły mi samochód i ani myślały mnie tam przepuścić
Jak się już tam dostałem to się okazało że wyjechać nie można bo one się nawet klaksonu nie bały
Musiałem wysiadać z samochodu co kilka metrów i gonic je kawałek po drodze (z drogi zejść nie chciały)
I w zasadzie tyle z dzisiejszej wycieczki