Pływałeś może na Salucie, Moskwie, Wichrze ?. ja pływałem i to parę ładnych lat. To była jazda bez trzymanki ale się pływało. Płyniemy po Gople na ryby z okolicy Połajewa i dopływamy jakieś dobre 10 km w stronę Kruszwicy. Trzask i stoimy. Podnoszę pokrywę magneto luźno lata. Zestaw małego majsterkowicza i na środku jeziora remont. Nakrętka się odkręciła, magneto się poluzowało, klin się ściął i co teraz. Klin dorobiony z jakiejś podkładki pilnikiem, motor skręcony i w 40 minut max płyniemy dalej.
Innym razem też na Gople taka iglica tam była w gaźniku do regulacji. Pękła gdzieś koło śluzy przy ujściu Noteci do kanału Warta - Gopło. Totalna lipa i miejsce zadupie na maxa. Brzegi błotniste nawet szans nie ma wyjść. Co zrobić ?. Z jakiegoś gwoździa pilnikiem piłowałem tą iglicę z godzinę, owinąłem ją nitką aby się uszczelniła w nakrętce, przykręciłem, młoteczkiem popukałem aby ustawić ją na swoim miejscu, silnik pracuje i pływam dalej.
Z Wichrem to już był totalny odlot z odpalaniem. Nie chce mi się o tym pisać nawet ale to były czasy, że jak ktoś to przerobił to się żadnego silnika już nigdy bał nie będzie i zawsze sobie poradzi nawet na środku jeziora.
Ale warunkiem jest to, aby było to urządzenie mechaniczne a nie elektroniczne. I tu jest przewaga kolosalna. Na wodzie w chaszczach nie ma holu, kolegów, nikt nie odholuje, i nie pomoże. Jesteś zdany na siebie i to co potrafisz. Ja też bym już z CR nie zamienił na zwykłą pompę wtryskową. Nie jestem zacofany. Ale gdzie nie potrzeba (łódka na ryby) to się nie komplikuje, a upraszcza zagadnienie maksymalnie.
Poza tym wszystko na ryby to małe łódki i małe silniki. Te 15 koni to taki max maxów. Później wyżej zaczyna się już inna bajka, inne pieniądze, inne gabaryty, inne ciężary. Teraz przy paliwie po 8 a zaraz 10 zeta to wszystko też ma wymierne znaczenie. Można pokazywać co to nie ja i musze Titanikiem się na ryby poruszać, ale ręczę że 99% chce zwyczajnie popływać, odpocząć, połowić, i zrobić to w miarę budżetowo bez drogich serwisów i paliwożernych smoków. Pływałem na Yamasze 30 2Tpóźniej na Mercurym 60koni 2T. Kocioł 80 litrów wystarczał mi przy 60HP na lekki ślizg w piątek, troszkę zabawy w sobotę i krótkie wykończenie oparów w niedzielę. To wszystko nie jest zero jedynkowe. Więc po co jeszcze to podrażać z własnej woli. Bo tak i już ?.
Nikt nikomu niczego nie zabrania. Wolny kraj i każdy robi jak chce. Ale ja nigdy bym nie kupił i nie dopiął czegoś do zabawy (łódki na ryby) co generuje wysokie koszty w razie problemów. I tylko o to w zasadzie mi chodzi. A wystarczy, że zaradny inaczej ochrzci trochę paliwo co się zdarza najlepszym i jest po temacie. Gdyby było inaczej kolejki samochodów nie stały by u mechaników bo układ wtryskowy się wysypuje średnio raz na xx km. Wiec każdy ma prawo do swojego zdania i podejścia. Nie można napisać, że wtrysk jest bee a gaźnik cacy bo tak i już, i odwrotnie tak samo.
Wichra najpierw odpalałem, rozgrzewałem i później gasiłem, włączałem bieg i odpalałem już na biegu bo inaczej przekładnia się zużywała
lub się zalewał
. Na Saluta kolega tak się wk….ł ze odpiął z pawezy i wyrzucił do wody wracając na wiosłach. To były chore czasy
.
Dziś 15 km to już mało nawet do 4m łódki, bo akumulatory, silnik dziobowy las wędek 30kg przynęt
już nic nie jest proste.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk