Nie jest żadnym odkryciem, ze waga kołowrotka jest jedną z podstaw ergonomii wędkowania ale nie popadajmy w skrajności bo dyskusja akurat tutaj odnosi się do wędkowania dorosłych facetów, a nie dzieci i nie rozmawiamy tu o sprzęcie do UL, czy XUL, tylko o tym, ze dzisiejsze młynki ze średniej półki czołowych producentów jak Shimano, czy Daiwa przestają spełniać swoje zadanie w gramaturach, które jeszcze nie dawno były totalnym standardem, czyli 30-35g masy łącznej przynęty i z którymi radził sobie przez kilka sezonów bez jakichkolwiek problemów pierwszy, lepszy kołowrotek w przedziale cenowym 200-250pln i wcale nie musiał być z logo S, czy D.
Osobiście uważam, ze waga młynka w górnej granicy 300-340g dla dorosłego faceta nie powinna być żadną przeszkodą w całodziennym łowieniu, a wspomniałem wcześniej o dzieciach nie bez przyczyny-zaraziłem pasją wędkarską moją obecnie już 9cio letnią córkę, zaczęła ze mną łowić na łódce mając 4 lata, a że akurat łowimy w miejscu gdzie absolutnie nie brakuje ryb, a rybę 60-70cm nazywa się szczupaczkiem, nie szczupakiem, to mimo, ze chciałbym dla niej jak najlżejszego sprzętu bo nie dość, ze jest małą, to jeszcze drobną dziewczynką, to sorry ale pewnych rzeczy nie da się oszukać i łowi kołowrotkiem 260g.
Strona, w którą poszło Shimano, czy Daiwa ze swoją serią LT jest dla mnie totalnym absurdem. Ok, tak, jak wspomniałem-niech będą lekkie młynki do UL, gdzie sprzęt nie jest narażony na jakieś duże przeciążenia itd ale umówmy się 30-35g to tez nadal jest średnio lekkie łowienie i co? Żeby kołowrotki czołowych producentów za 500-600pln nie dawały sobie z tym rady zupełnie bezproblemowo przez conajmniej kilka sezonów bo zrobili z nich wydmuszki ważące po 190, czy 215g? Dla mnie to kompletne nieporozumienie…
Użytkownik PatLove edytował ten post 10 marzec 2023 - 23:11