Niestety, wkłady tych czerwonych przelotek nie miały nic wspólnego z agatem.
Było to barwione szkło. Przelotki te można było kupić w sklepie wędkarskim na ulicy Siennej w Krakowie, jakoś tak w końcu lat siedemdziesiątych.
Były marne, bardzo marne. Gdyby choć to szkło było hartowane...
Oczywiście wypróbowałem je, zwłaszcza, że wówczas nie było wyboru. Albo kiepski drut, albo szkło. Zastosowana do wędki spinningowej przelotka szczytowa, ta czerwona, wytrzymywała jeden wyjazd, powstawały rowki, okrutnie niszczące żyłkę.
Ktoś wynalazł wtedy ciekawy patent: wkład przelotki wykonywaliśmy z wewnętrznej szalki maleńkiego łożyska kulkowego, skruszonego w imadle.
O, to już było trwałe. Stal łożyskowa wytrzymywała długo.
A klejonki w Krakowie robił nieżyjący już, niestety, pan Gut. Był niezłym mistrzem w tym fachu, ale miał problemy z pozyskaniem odpowiedniego surowca.
Dlatego realizacja zamówienia niejednokrotnie trwała długo, do wyczerpania cierpliwości młodego człowieka, który na ryby chciał iść już, natychmiast.
Ale po dwóch miesiącach, na ogół, można było odebrać zamówiony sprzęt.
Tej radości nie da się zapomnieć: w czasach nieprawdopodobnej mizerii sprzętowej w ręce trafia nowa muchówka. Bardzo, bardzo droga.
Ehhh,..
Podobno pan Gut robił również same blanki, które inny wędkorób od niego nabywał, zbroił i podpisywał swoim nazwiskiem.
Użytkownik sierżant edytował ten post 20 wrzesień 2015 - 12:52