Oczywiście wczoraj zadziałało prawo Murphiego, czyli jak ma się coś spier... to stanie się w momencie kiedy jest najmniej pożądane lub spodzieawne.
Zaczęło się od tego, że niestety noc musiałem spędzić w pracy choć jeszcze w piątek o 17 przygotowywałem się do wyjazdu na ryby dnia kolejnego. O godzinie 17:29 telefon, i możecie się domyśleć, co sobie wykrzyczałem w myślach po zakończonej rozmowie...
Mimo to postanowiłem pojechać po pracy.
No i cóż by tu rzec o wczorajszym łowieniu?
Pogoda świetna pochmurno nie za gorąco, wyjeżdzam z pracy, godzina 7:10, kropi lekki deszcz, myślę sobie będzie dobrze. Pózniej to już było tylko... GOŻEJ . Dwie burze spędzone nad wodą, bardzo ekstremalne przeżycie swoją drogą, trzecia na szczęście w samochodzie między burzami słonecznie i duszno jak w Amazonii. Jakby tego było mało to trafiłem na wysyp bolęśnie kąsających much końskich zwanych też ślepakami. Pomyśleć można by, że chociaż ryby dopisały... Tutaj pewnie nikogo nie zaskoczę jak napiszę, że NIE, nie dopisały, boleni to nawet nie było widać, o sumach nie wspomnę, dwa szczupaki, jeden wymiarowy, okoń, pokąsane ręce i zajebisty ból łokcia i nadgarstka to efekt 10 godzin spędzonych nad najpiękniejszą polską rzeką .
I jak tu nie kochać wędkarstwa i naszego Bugu?
PS: Za dwa dni powtórka z rozrywki cały dzięń nad wodą, tylko teraz mam nadzieję, że zamiast tych wszystkich dziwnych zdarzeń, będą brania i udane hole.
Użytkownik misiek116p edytował ten post 14 lipiec 2013 - 16:35