Żarty się skończyły. Przyszła jesień, czas grubego zwierza. Niedzielny poranek przywitał nas mgłą. Załatwiam formalności ze Strażą Graniczną, ponton wyjątkowo współpracuje i po chwili suniemy po wodzie, w powietrzu czuć to coś.... Na pierwszej miejscówce mam branie w trzecim rzucie po napłynięciu, po chwili wypuszczam sandacza na oko 40 cm, połakomił się na dziesięciocentymetrową gumę Cannibal Shad w kolorze White and Black od Savage Gear na główce 35g . Mija dziesięć minut i mam następnego, niewiele większego. Postanawiamy zmienić miejscówkę, napływamy w okolice pięciometrowego dołka. Zaliczam szczupaka 55 cm i kilka niezaciętych brań, kumpel łowi krótkiego sandacza. Zbliża się trzynasta, czas zrobić sobie przerwę. Stajemy jeszcze przy aucie, żeby oddać kontrolnie kilka rzutów. Rzucamy jednocześnie, moja guma ląduje kilka metrów za gumą kumpla, prowadzimy je tym samym torem, kumpel zalicza branie lecz ryby nie zacina, kilka sekund później branie jest u mnie. Niestety szczupak na oko 60 + spina się przy burcie. Mija kilka minut i kumpel coś zacina, ryba idzie w lewo, po chwili przy powierzchni pokazuje się piękny szczupak, oceniam go +/- 90 cm, widzę, że jest słabo zapięty. Moje obawy potwierdzają się, ryba macha łbem i wypina się przy pontonie, pozostaje nam tylko fotka jak machnęła nam ogonem na pożegnanie.
Skoro szczupaki biorą delikatnie na gumy, postanawiam zmienić przynętę. Na agrafce ląduje biały kogut. Pierwszy rzut, dwa skoki i branie, zacinam, pusto. Trzy skoki, branie, tym razem siedzi . Po chwili na pokładzie ląduje sandacz 61 cm, brał na raty cwaniaczek Jest dobrze, łowimy dalej. W między czasie dojeżdża drugi kumpel i organizuje na brzegu drewno na ognisko, postanawiamy za pół godziny zrobić przerwę. Mija dziesięć minut od złowienia sandacza i mam kolejne branie na koguta, po chwili podbieram szczupaka 65 cm, na pysku świeża rana po haku, ten szczupak gościł jakieś dwadzieścia minut wcześniej na moim kiju. Jest pięknie, spływamy na kawę i kiełbaskę z ogniska. Na wodę wracamy w zmienionym składzie, na pierwszej miejscówce kupel zalicza branie, ryba wypina się, u mnie pusto. Spływamy na drugą miejscówkę, tutaj mam mocne branie na Cannibala, spóźniam zacięcie. Mówię do kumpla, skoro nie chce zaciąć się na gumę, kogut pozamiata sprawę. Daleki rzut pod brzeg i potężne branie z pierwszego opadu, tym razem siedzi, ryba idzie na środek rzeki i po chwili fajny szczupak jest przy pontonie. Kogut pewnie tkwi w paszczy, pewny chwyt za kark i dziewięćdziesiątka ląduje na pokładzie
Wracamy na miejscówkę przy aucie, kilka rzutów i kumpel holuje szczupaka na oko 70 cm, jednak historia lubi się powtarzać i ryba spada przy burcie pontonu. Podsumowując, najlepsze brania były od rana do południa, po południu zdecydowanie mniej brań. Brania na gumy delikatne, na koguta bardziej zdecydowane. Dzień należy uznać za mega udany, złowiłem trzy sandacze i trzy wymiarowe szczupaki
Sprzętowo:
Mistral Shogun 275 15/45g
Ryobi Zauber 4000
Berkley Whiplash Crystal 0.14