Problem w tym, że nie chcemy widzieć własnych ułomności, co dobitnie podkreśla od dawna Sławek O. B. Uwierz, że zniknięcie rybaków poprawi sytuację najwyżej na 1-2 sezony, albo wcale. Póki ryby będą zjadane w ilościach przemysłowych przez wędkarzy, póty ich nie będzie w wodzie.
Ot i cała filozofia.
Bartek czytałeś chociaż ten wątek? Ten Twój wpis potraktuję tak jakbyś tego nie zrobił.
Większość ludzi podkreśla, zresztą nie tylko w tym wątku, że rybacy to tylko jeden problem z wielu.
Na niektórych wodach ten problem jest większy (Mazury) na innych nie występuje wcale (wiele zaporówek na Śląsku).
Jednak po pierwsze nie można rozwiązać wszystkich problemów na raz, a po drugie czasem trzeba postawić fundament zanim zabierzesz się za resztę. (doskonale o tym powinieneś wiedzieć).
Takim fundamentem do dalszych zmian powinno być usunięcie rybaków. Wędkarze nigdy nie zaufają sieciarzom w Polsce. Dlatego dopóki brygady działają, dopóty wędkarz nigdy nie będzie się czuł gospodarzem na wodzie. Zawsze będzie "płacę wymagam". Zdecydowanie lepiej sprawdza się model, w którym to wędkarze są opiekunami łowiska, czyli jak sobie pościelesz tak się wyśpisz.
p.s. Problemów jest mnóstwo (rybacy, wędkarze, kłusownicy, kormorany, regulacje, piaskarnie, zanieczyszczenia itd.). W tym wątku skupiamy się na jednym. Schodzenie na inne tematy wprowadza tylko zamieszanie.