-------
Coś jak jechać 50km/h na zadupiu, w górach, pomiędzy lasami gdzie jest 5 domów i masz teren zabudowany. A droga szeroka na Ok 10 metrów, prosta 2-3 kilometry że wszystko widać poza droga na kilkanaście metrów. Ale tablica stoi i przepis jest. Można nawet "200" zapłacić jak zaliczył kilka dobrych lat temu mój znajomy.
A jak sobie wezmę pstrążka czy lipionka 1 dzień po rozpoczęciu sezonu ochronnego to co się stanie???
Przecież i tak wszyscy wiemy, że nie "rozmnażają" się według kalendarza.
Przecież tak można ze wszystkim....
Też chciałbym żyć w idealnym świecie gdzie otaczają nas mądre i równo wszystkich traktujące przepisy wędkarskie, ruchu drogowego czy podatkowe......
Tylko chyba kombinowanie, niaciąganie przepisów to nie jest dobry sposób na ich zmianę.
I żeby było jasne, sam często powinienem posypać głowę popiołem, nawet jeśli nie chodzi o ten indykator czy przysłowiowe 50km/h
Trudno w każdym obszarze życia być tak bardzo restrykcyjnie się pilnować....ale można tam gdzie to łatwe.
Kiedyś miałem okazję połowić na fajnej rzece, na fragmencie przepisy mówiły jasno.
Tylko sucha mucha pod prąd.
2 - 3 metry głębokiej, kryształowo czystej równo płynącej wody. Przy dnie ryby duże i bardzo duże który nie koniecznie się chce wychodzić do wierzchu. Każde położenie sznura nawet w niskiej klasie powoduje przesunięcie sie kilku ryb o parę matrów od muchy.
Byliśmy w trójkę i po pół dnia zeszliśmy bez brania. Zmieniliśmy łowisko.
Czasami poprostu trzeba się dostosować. Cała rzeka jest łowiskiem no kill, ryby i tak wszyscy wypuszczają, w zasadzie powinno być wszystko jedno na jaką metodę weźmie jak i tak ją wypuścisz.
tomaszek11