Słowo się rzekło, kobyłka u płota....czy jak to brzmiało... Trudno spamiętać te mądrości ludowe...
Powiedział: napisz coś o tym jak robisz, o warsztacie.....hmm łatwiej chyba napisać o tym czego nie robić i o tym ile błędów się zrobiło..... Warsztat każdy może sobie skompletować, zbudować taki jak mu pasuje.
Ale od początku..... Jeżeli chce się uniknąć pułapki...."topienia" pieniędzy w do niczego więcej nie przydatnych gratów nie należy w ogóle zaczynać przygody z robieniem/przerabianiem wędek. To wciąga! Wsysa i zmienia patrzenie na to, czym się łowi....
Miało być o błędach - moich błędach może je powieliłem, a może to ja jestem wyjątkowy i tak twórczy zrobiłem zatem rachunek, prześledziłem szufladki pamięci, obejrzałem to co stoi na stojaku, wspomniałem to co jest teraz w rękach innych wędkujących i:
błąd pierwszy, główny i najważniejszy..... zacząłem....
z perspektywy czasu mogę powiedzieć tyle, że wszystkie pomyłki, poprawki (błędy) w składaniu tego co się w głowie urodziło, powstawało z pośpiechu. Pośpiechu podyktowanego chęcią zobaczenia tego realnie co w głowie się stworzyło.
dziś wiem, że jak jestem zmęczony albo mam "lenia" to nie powinienem siadać do kręcenia... nie idzie tak jak trzeba, przelotki skaczą po stole, podłodze.... są wszędzie tylko nie tam gdzie powinny być, nici się same przecinają, żywica jest wszędzie tylko nie tam gdzie powinna być.... i zupełnie nie ma na to wpływu nieład czy idealny porządek na "warsztacie"....
wszystkie kulfony, które powstawały (większe lub mniejsze) były wywołane "brakiem psychicznego nastawienia" a jak do tego dochodził pośpiech....
odtłuszczona powierzchnia dotknięta paluchem tuż przed lakierowaniem = spływanie lakieru w jednym miejscu, kiedy na reszcie powierzchni pięknie się rozlewał...
przegrzanie lakieru na omotce = skurczona nić = demontaż, mycie i zakładanie omotki od nowa...
zbyt krótkie "zakładki" nici podczas omotkowania = rozplątanie tipetu/całej omotki....
zbyt gruby papier do toczenia pianki/korka/prętów grafitowych = głębokie rysy ciężkie do usunięcia....
zbyt wysokie obroty przy toczeniu grafitu = przegrzanie i stopienie materiału...
to wszystko sprowadza się do starej zastady.... lepiej później patyk pocieńkować niż go później pogrubasić...
narzędzia pomagają/ułatwiają ale pierwsze kijki robiłem zupełnie "w ręku" i te wspominam z największym sentymentem...
teraz tylko żebym to jeszcze sam zapamiętał