Parę słów uzupełnienia w kontekście lekkiej nimfy pod prąd.
Otóż aktualnie używam wędziska 9/5 (to prawdziwy uniwersał),który jak tu przeczytałem jest doceniony także przez innych, nagle zderzonych z rzeczywistością Pomorza wędkarzy.
Otwarta woda ułatwia rzuty, ale i w warunkach zadrzewienia można tę technikę zastosować z dobrymi wynikami.
Lekka nimfa zarzucona powyżej oczkującej ryby spływa swobodnie w jej kierunku unoszona lekko natłuszczonym przyponem.To właśnie przypon jest wskaźnikiem brań, to jego zatrzymanie się lub zatopienie sygnalizuje branie.Gdy brania są agresywne pociągany w głąb jest przypon i widoczny odcinek linki, wtedy to wątpliwości co do rybiej aktywności są najmniejsze.
Kiedy stosuję tę metodę? Zawsze gdy oczkujące ryby ignorują suche imitacje, zawsze gdy wszyscy suszą, a nikt nie holuje. ,zawsze gdy z pojawiających się na wodzie śladów żerowania wyfruwają ku górze "nietrafione"jętki.To częste zjawisko-przyfilujcie
Gdy dobrze dobierzemy przynętę, a może to być emerger lub np.mały kiełżyk, gdy dobrze ustawimy się względem żerujących ryb, a w moim pojęciu to dokładnie poniżej w linii nurtu, gdy rzuty pozwalają umieścić nimfę powyżej , a koniec linki poniżej oczka to ...możemy liczyć na świetny połów.
Co cenne i zabawne obserwujący nas wędkarze będą przekonani, że stosujemy suchą muszkę i nie będą w stanie pojąć dlaczego zacinamy nie obserwując na wodzie nawet śladu rybiej aktywnosci!
Zaletą metody jest możliwość użycia tej samej muszki wielokrotnie , bardzo istotne jest jednak utrzymanie pływalności przyponu.
Musi on być długi, średnica oczywiście najgrubsza z akceptowanych, praktycznie od 0,14 do 0,10.,lecz na Pomorzu nawet 0,16
Spływanie muszek ku wędkarzowi należy kontynuować także po minięciu "atakowanego " oczka, bo być może poniżej -pomiędzy nami a oczkiem - znajduje się inny, dotychczas nie manifestujący swej obecności okaz.
To się naprawdę zdarza i zarówno w górach jak i na Pomorzu łowię tą metodą w dogodnych miejscach nawet bez oznak żerowania powierzchniowego.
Obserwowanie przyponu ułatwia odpowiednie ustawienie się w kontekście oświetlenia wody słonecznym, lub księżycowym (tak,tak - zdarzało się) swiatłem.Tym lepiej widać im bardziej płań przypomina lustro.
Oczywiscie próbowałem różnorakich indykatorów(mucha, piórko, fabryczne) i nadal twierdzę, że pojedyncza nimfa na płynącym przyponie to optimum.
Metodę poznałem nad Sanem i nadal wiążę ją z jego głębokimi płaniami, lecz także nad Dunajcem i rzekami Pomorza ją z powodzeniem stosowałem. Przyznać jednak trzeba, że rzeki północy nie rozpieszczają dogodnymi do jej stosowania miejscami.
Wspomnę może w tym momencie o wspaniałych połowach powyżej ujścia Hoczewki nad dawnym Sanem, gdy jeszcze nikomu nie śniło się określenie OS, a zamieszkujące (introdukowane) tam lipienie miały fantastyczne pomarańczowawe zabarwienie.
Używałem wtedy leciutkiego wędziska 7'6 klasy 3 i linki wf 3 f.Boże, ale brały...
Z zadowoleniem mogę powiedzieć, że aktualnie ta wspaniała rzeka pozwala na podobne doznania, na podobne próby.
Nie o wielu wodach można to powiedzieć.