U mnie jak zwykle, pech od początku urlopu, Najpierw pierwsze dwa dni, taki ukrop, że tylko napoje orzeźwiające trzymały mnie przy życiu , w tym czasie udało mi się jedynie złamać nowy kijek, machając na sucho ( tyle chociaż, że dziś pojechał "na gwarancję"). Potem takie burze, że na wszystkich rzekach w okolicy, woda wielka i kawa. Dobrze, że chociaż jedną znalazłem, gdzie udało się połowić .