Ja się tydzień temu pozbyłem Grand Cherokee WK z 2007 z dieslem. Do ciągania przyczepy, wyjazdów na ryby - fajne auto. Miałem mapę zrobioną na 300 KM i 700 Nm więc mogłem sobie jezioro do łodzi przyciągać a nie łódź do jeziora
Był u mnie jednak krótko - około roku. Niby wszystko w nim było zrobione ale był kompletnie nieprzewidywalny. Dwa razy zdarzyło mi się, że musiałem wzywać pomoc drogową a konkretnie dwie pomoce drogowe na ryby, bo Jeep lądował na lawecie a jeszcze trzeba było przyczepę z łódką zabrać. Pół biedy jak się stanie coś takiego koło domu ale mi się zdarzyło dwa razy ponad 200 km od miejsca zamieszkania.
Poza tym nowa łódź jest na przyczepie DMC 1100 a ja stwierdziłem, że nie będę płacił dodatkowych 40 groszy za każdy kilometr zrobiony na ryby, więc Jeep poszedł w ludzi. W zeszłym roku na ryby nakręciłem ponad 20 tys km
a co powiesz jak to sié na pólnocy Szwecji stanie ? to dopiero bool dupy
Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Pół biedy jak pojedziesz autem bez przyczepy ale mimo wszystko to tylko kłopot. Tym bardziej, że tego sprzętu w aucie zawsze tyle, że palec ciężko wsadzić.
Dlatego jak jeżdżę do Szwecji to zawsze biorę moje auto od "codzienia", najczęściej w miarę nowe, bo staram się nie trzymać samochodów, którymi zarabiam dłużej niż 3 lata, najczęściej też z napędem na 4 koła i z zapłaconymi wszelkimi możliwymi ubezpieczeniami.
Kiedyś, gdzieś koło 2002-2004 roku, umarła nam Toyota Avensis koło Upsali - ojej jak to bolało finansowo.