Mnie się nawet wydaje, że początkujący mają większe problemy z super wypasionym sprzętem z górnej półki (najczęściej z powodu prędkości obrotowych szpulki) niż z tymi trochę starszymi klasy średniej. Niestety większość początkujących zadaje pytanie jak daleko można rzucić zamiast najpierw opanować rzucanie w ogóle. Potem są brody, odstrzały i rozczarowanie. Do tego jeśli się dołoży kij nie koniecznie pasujący to już wiadomo jaki finał
To chyba wynika z tego, że wszystko chcą mieć od razu.
Dla mnie cast (na razie) to średnie i ciężkie łowienie. Mam dwa zestawy do 40 g i do 80. Nic wymyślnego, ot taki standard. I praktycznie żadnych problemów, przynęty są na tyle ciężkie, że nie mam większych kłopotów z zarzucaniem (może czasem wiatr trochę przeszkadza).
Jak jeszcze się podszkolę, to może zainwestuję w zestaw na sandacze (jednak czucie przynęty jest zupełnie inne niż przy spinie). Chociaż, na tyle rzadko jeżdżę, że nie wiem czy to zrobię. Może kiedyś będę łowił lżej z multikiem, ale jeszcze nie teraz.
I taką drogę polecam początkującym, żeby się za szybko nie zniechęcili.
Ponadto, warto trochę poćwiczyć zanim wyjdzie się nad wodę. Ja zrobiłem to tak:
Kupiłem drewniany kij od szczotki za 12 zł, pociąłem go na kawałki różnej długości. Dorobiłem do każdego zaczep z gwoździa i poszedłem z zestawem na łąkę koło działki.
Odmierzyłem ok. 30 m od słupa (był moim celem) i zacząłem rzucać. Głupio to wyglądało, ale wystarczyło mi ok. 4 godzin na naukę i poznanie możliwości zestawu. Plecionka była trochę zjechana po tym szkoleniu, ale po odcięciu ok. 10 m i przewinięciu była znowu nówką. Zapewniam, warto.
Andrzej