goliatwielki, on 12 Feb 2018 - 20:01, said:
Opisz jak możesz jak postępowałeś z nią.
Jeżeli chodzi o dozowanie to chyba najwygodniej robi się to strzykawkami. Proporcja 2:1. Tu nie potrzeba wiele wyjaśnień.
Zabawa zaczyna się z odpowietrzaniem. Pierwsze próby wykonałem na surowych drewnianych, nieudanych korpusach. Naoglądałem się filmików, gdzie w mgnieniu oka po podgrzaniu żywicy w kubeczku, bąbelki momentalnie znikały, albo gdzie podgrzewało się żywicę już na korpusie samego woblera. Drugi sposób w tym przypadku całkowicie się nie sprawdził. Po podgrzewaniu żywicy na korpusie, ta momentami zaczęła się wręcz "gotować" i bąbli zamiast ubywać to przybywało. Pierwszy z wymienionych sposobów sprawił, że bąbelków pozbyłem się całkowicie, natomiast żywica bardzo szybko zaczęła wiązać i ciężko byłoby pokryć nią większą ilość przynęt. Problem ten rozwiązuję w inny sposób - buteleczki z żywicą kładę na kaloryferze i czekam aż nieco się ogrzeją. Gdy mają odpowiednią temperaturą stają się bardzo wodniste - dobrze to widać przez ścianki butelki.
Składniki łączę w plastykowych kieliszkach do wódki (40 ml). Szykuję zawsze dwa. Do pierwszego wlewam oba składniki. Chwilę je mieszam. Lepiej za wolno niż za szybko, żeby nie wpychać powietrza do środka. Oczywiście zawsze pojawi się kilka bąbelków, ale dzięki temu, że wcześniej podgrzaliśmy oba składniki, żywica jest dość wodnista i dzięki temu łatwo można się ich pozbyć. Po wstępnym rozmieszaniu, przelewam miksturę do drugiego kieliszka, chwilę mieszam i zaczynam lakierować. Można sobie wylać troszkę żywicy na jakąś płaską powierzchnię (najlepiej okrytą folią aluminiową). Dzięki temu, mocząc pędzel nie narazimy się na wpychanie powietrza do środka (zdarzyło mi się parę razy).
Muszę jeszcze popracować nad samym sposobem lakierowania. Przy pierwszej próbie zrobiły mi się w kilku miejscach rozstępy. Po nałożeniu drugiej warstwy, na paru jerkach dałem za dużo lakieru i kilka kropel spadło na inne korpusy. Nie zauważyłem tego dostatecznie wcześniej, więc będzie trzeba je pomalować trzeci raz.
Niemniej uważam, że lakierowanie żywicą (szczególnie tak tanią) to spora oszczędność. Na wykończenie ośmiu jerków (tyle maksymalnie mieści się w mojej suszarce) wystarczy mi 10 gram żywicy i 5 gram utwardzacza. Nie mam problemów z przechowywaniem, nic nie gęstnieje. Jednak zasadniczą zaletą jest to, że cały proces mogę wykonywać w domu 
Reasumując - wydaje mi się, że do poliuretanów już nie wrócę. Przy ograniczonych możliwościach lakierowania i nieudolnych (z mojej strony) próbach przechowywania lakierów do parkietów, żywica wydaje się być darem od niebios 
Mam nadzieję, że udało mi się pokrótce opisać cały proces. Jak będą jakieś pytania to chętnie podzielę się swoim skromnym doświadczeniem.
Pozdrawiam!
zwiraz
Użytkownik zwiraz edytował ten post 12 luty 2018 - 21:55