Aż sam nie wiem, czy powinienem to opisywać, gdyż nie tylko uczciwi wędkarze tutaj zaglądają... Ale głęboko jestem przekonany, że jednak większość z Was to ludzie uczciwi i gdyby przydarzyła Wam się sytuacja zapomnienia dokumentów, istnieje wyjście z sytuacji.Mojego znajomego, człowieka niezwykle uczciwego, choć prawnika
, spotkała podobna przygoda. Samochód zaparkował na parkingu oddalonym o około 4 km od łowiska (nad zbiornikiem Goczałkowice to jest właściwie norma), zajęty myślami torbę z przynętami i dokumentami zatrzasnął w bagażniku, a na ramię zarzucił torbę z woderami. W ręce miał nieuzbrojoną wędkę. Gdy dochodził wreszcie do łowiska, spotkał dwóch strażników z "państwówki". Padło pytanie o dokumenty, zdjął z ramienia torbę - i konsternacja. To nie ta torba... Krótka i oczywiście bezowocna próba wyjaśnienia sytuacji. I później znanym już torem - mandat, a jak nie, to konfiskata wędziska. Zażądał pokwitowania na sprzęt. Strażnik ochoczo zaczął wypisywać:
"Wędzisko ABU model Dyplomat, wartość 1600 zł."
W tym momencie ręka strażnikowi zadrżała. "Ile?!" - zapytał. "1600 zł" z niewzruszoną miną powiedział mój znajomy. Kwota ta została zapisana.
"Kołowrotek firmy Daiwa, wartość 3800 zł" - kontynuował mój znajomy. "Panie, ten kołowrotek może być warty raptem kilka stów" - zawyrokował strażnik. "Może dla pana, ja za niego zapłaciłem 3800 zł" z kamienną miną kontynuował mój znajomy.
Strażnicy odeszli kilka kroków na bok i rozpoczęła się krótka, acz burzliwa dyskusja. Wrócili z konkretną propozycją - "Mandat karny 200 zł". Znajomy odmówił. Nastąpiła kolejna burzliwa dyskusja, po której usłyszał już tylko "To idź pan po te dokumenty, bo jak następnym razem się spotkamy, już tacy uprzejmi nie będziemy".
Nie muszę chyba dodawać, że sprzęt, choć porządny, nie miał nawet części deklarowanej wartości, jednak zadziałał prosty mechanizm psychologiczny - napiszemy wartość zadeklarowaną, później delikwent zakwestionuje, że to nie jest jego sprzęt i będziemy musieli zwracać z własnej kieszeni.
Opisywany "numer" mógł przejść wyłącznie dzięki temu, że strażnicy nie byli wyposażeni w kamerki, czyli coś, co już niedługo będzie standardem. Ale kamerka będzie również udowadniała, że był tylko spacer z wędką, a nie łowienie, więc oby jak najszybciej kamery u funkcjonariuszy stały się standardem...