O kurde, ale gość jest podobny do mnie (to na 100% nie ja, nie znoszę czapki, nawet latem)
To prawda, jestem w gorącej wodzie kąpany... 30+ to dla mnie temperatura idealna. Zed, absolutnie zero zaskoczenia. Oczywiście, że rozumiem to co mówisz i szanuję Twój punkt widzenia - przede wszystkim dlatego, że masz z tym większe doświadczenie niż ja. Myślę natomiast, że konwencjonalne metody w naszych warunkach są po prostu nieskuteczne i jest ogromna przepaść pomiędzy teorią, a praktyką, co można powiązać wyłącznie z czynnikiem ludzkim. Sorry, że jestem cięty, ale jest to wszystko jest dla mnie strasznie odpychające.
Odkąd mieszkam we Wrocławiu płaciłem za możliwość wędkowania i niczego nie wymagałem, szukając raczej dobrej zabawy i świętego spokoju. W międzyczasie naoglądałem się sporo dziadostwa nad wodą. Zacząłem się przełamywać i normalnie, z dystansem, zwaracać tym ludziom uwagę dopiero po tym jak na mietkowie wyskoczył na mnie niedopity cham w czczeńskim kamuflażu, któremu coś się w głowie odkleiło i w omamach pomyślał, że jesteśmy z kolegą "z kontroli". Szliśmy sobie wzdłóż brzegu zastawionego karpiówkami i całą resztą mandżuru, gadając o dupie maryni, szukając bardziej oddalonego miejsca gdzie moglibyśmy się spokojnie zwodować nikomu nie przeszkadzając. Wszystko w biały dzień, miejscówka znana, uczęszczana czasem przez sandaczowych muszkarzy Nie zachowywaliśmy się dziwnie, nie byliśmy ubrani w moro, na nikogo nawet się nie gapiliśmy. Nie dostał gazem tylko dlatego, że obok siedziała rodzina z dzieciakami. Na kłusoli nad Odrą natknąłem się trzy razy i obok tego jakoś nie mogłem przejść obojętnie. Nie sądzę aby którykolwiek się zreflektował nad swoim zachowaniem i akurat na tych radzę uważać przy zwracaniu uwagi, bo racjonalne argumenty zamiast ich spłoszyć mogą bardzo łatwo urazić i mogą okazać się na tyle głupi, że gadzi mózg każe im bronić swej "męskości" w agresywny sposób. Ostatni "byczek" przed którym musiałem się bronić gołymi rękami dobrze mnie zapamiętał (ja jego też) i pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że tzw. hamulec moralny uratował mu zdrowie*. Mimo tego, że dogoniłem kulejącą kanalię aż nie opadł z sił w 30 stopniowym upale
i został podany jak na tacy to karykatura policji dała ciała po całej linii. Wiem, wiem, późno w życiu, ale o tym też już się przekonałem - nie warto na nich liczyć z jakąkolwiek pomocą, o ile w ogóle ktoś odbierze telefon. Bardzo chciałbym dalej wierzyć, że mają poważniejsze zadania na swoim szczeblu, ale wiem, że niestety tak nie jest.
*mordeczko jeśli przypadkiem to czytasz i dalej kłusujesz, to osękę (ten taki hak niby do podbierania ryb), którą przy sobie nosisz lepiej zostaw w domu - zaufaj mi, może przeważyć bardzo mocno na twoją niekorzyść. Sorry, nie mogłem się powstrzymać.
Strary, wiem o czym mówisz, ale czasem i o święty spokój jest trudno. Dla kontrastu, sytuacja w której stróże prawa świetnie się odnajduję i mogą się wykazać - gdybyście kiedyś byli we Wrocku na rybach
i najdzie Was mała potrzeba na świeżym powietrzu to zastanówcie się dwa razy czy nie lepiej wejść do wody aby legalnie się odlać. Nawet jeśli zrobicie co trzeba super dyskretnie, w odpowiednim miejscu osłonięci całkowicie drzewami (tak jak uczą mamy, choć jak zacząłem mimochodem zauważać - nie wszystkie) to jeśli policjant swoim sokolim wzrokiem przyuważy jak się kitracie po krzakach to nie będzie miał problemu żeby się pofatygować, okrężną drogą, na drugi brzeg wraz z uzbrojonym pieszym patrolem celem ukarania. Przy okazji może, ale nie musi, zapytać czy poczuwacie się do winy, a jeśli odpowiedź nie przypasuje do jego nędznego klucza, a próba pomówienia się nie powiedzie to może się konkretnie zaplątać przy starszych stopniem kolegach i zacząć pokazywać coraz to lepsze sztuczki jak sugerowanie konieczności niezwłocznego sprawdzenia czy nie jesteście czasem pod wpływem narkotyków albo czy Wasz telefon nie pochodzi z kradzieży, oscentacyjnie trzymając rękę na kaburze swojego Glocka (bez jaj! jak drogówka w USA) w towarzystwie trzech rosłych funkcjonariuszy w kamizelkach kuloodpornych - którzy wymieniali się między sobą spojrzeniami jakby było im głupio, że biorą w tym udział. Jak wyciągnął swojego największego straszaka, jak królika z kapelusza, odgrażając się "opcją" zawiezienia na komendę jeśli nie podam danych, chyba w końcu dotarło, że gładko nie pójdzie i to też się nie uda, na co nabuzował się do tego stopnia, że ręka wyciągana po dowód trzęsła mu się jak galareta. Druga, na kaburze też. Na koniec naszego spotkania życzyłem mu spokojnej służby i żeby nigdy nie musiał strzelać do naprawdę groźnego bandyty w obronie własnej czy kolegi. Propsy dla jego wyluzowanego kolegi, który a koniec zapytał czy dzisiaj biorą i życzył mi udanych połowów.
Mimo wszystko, zachęcam by za każdym razem, bez wyjątków, jak widzicie coś takiego jak wyżej spełniać swój obowiązek i dzwonić właśnie na policję - w razie nieznajomości przepisów prawa lub jeśli usłyszycie "panie, to tylko ryby" to mają radio aby się skontaktować ze swoim przełożonym na komendzie i doedukować, a jest to ich obowiązek służbowy.
A propos zatrucia, przez ostatnie trzy dni łowiłem późną nocą. Woda płynie i faktycznie jest mętna, ale to raczej od sierpniowego zakwitu glonów. Po otwarciu jazów rzęka tak tętniła życiem jak rzadko kiedy, przez chwilę wręcz zgłupiałem, bo myślałem, że coś złego się dzieje z tymi rybami, aż do pierwszego brania kiedy zrozumaiłem, że żeruje wszystko i wszędzie... Daje to pewną nadzieję, że z dala od człowieka przyroda zawsze się jakoś wyliże.
Użytkownik kineret edytował ten post 07 sierpień 2022 - 14:48