Ale Kolega tutaj zastosował nadinterpretację W takim razie może troszkę szerzej podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami. W tamtych "dawnych, świetnych" czasach niestety nie miałem okazji łowić, obecnie to chyba piąty rok, od kiedy szwędam się ze spinningiem. Z roku na rok mam nieznacznie co prawda, ale coraz lepsze rezultaty. Pamiętam, jak moim marzeniem było złowienie bolenia, ta ryba była dla mnie poza zasięgiem, aż w końcu przywalił w cefala mój pierwszy w życiu bolo, miał 56 cm krzyknąłem z radości tak, że było mnie słychać aż na drugim brzegu. Teraz udaje mi się złowić kilkanaście boleni na sezon i jestem z tego zadowolony. Dla Was może to żenująca liczba, ale do tego dochodzą jeszcze klenie,okonie, pojedyncze jazie i szczupaki. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego nieraz jest tak, że prawie na każdej główce nic się nie dzieje,a bywają takie dni, ze na każdej obławianej miejscówce macie kontakt z rybą? Dlaczego przejdę nieraz kilka km rzeki i nie złowię żadnego bolenia, a innym razem uda mi się złowić dwa i zaliczyć do tego trzy brania lub wyjścia? Dlaczego przy podniesionym stanie wody specjaliści z jednej miejscówki potrafią "wyjąć" nawet trzy bolenie, a przy niżówce jest ciężko? Kiedyś byłem pewien, że jak ryby nie biorą to ich tam nie ma... Kolega zabrał mnie nad pewną urokliwą, przejrzystą rzeczkę, ryby było widać jak w akwarium, np stado kleni po 45-50 cm - na nic się nie skusiły! Innym razem w przeciągu 5 min. na tej maleńkiej rzeczce przyłowiłem 2 bolenie, za trzy dni stoję ukryty w trzcinach i obserwuję, jak dwa fajne bolki patrolują teren, rzucam im pod nos a one tylko popatrzyły i odpłynęły. Dlaczego? Nikt mi nie wmówi, że w tej rzeczce nie ma ryb, bo widać je gołym okiem, ale zdarzają się dni, że można złowić kilka kleni, a czasami przez kilka godzin nic się nie dzieje, ryba kompletnie nie reaguje.
Moim głównym łowiskiem jest dolna Wisła i także spotykam wędkarzy narzekających na brak ryb. Będac na rybach staram się obserwować otoczenie i mimo, że łowię od kilku zaledwie lat zauważam zmiany: po pierwsze rzeka jest czystsza jakieś dwa lub trzy lata temu o świcie potrafiła płynąc po powierzchni piana, co jakiś czas widać było śnięte ryby, teraz tego nie ma. Pamiętam jak zakłady zbożowe spuszczały swoje ścieki, a poniżej pełno wędkarzy i łabędzi. To na pewno ma wpływ na populaję ryb: mniej ścieków -mniej pokarmu. Obserwuję wzrost populacji niektórych gat. zwierząt np. żurawi, kormoranów, nurogęsi, widać zimorodki, nawet pojawiają się czarne bociany, bieliki, gęgawy. Coraz więcej widać pozostałości po ucztach wydr i to w różnych, odległych od siebie miejscach. O bobrach nie wspomnę Fauna na Wisłą się odradza, co jest na pewnoa pozytywną zmianą.
Reasumując, jestem pewien, że zarówno w mojej Wisełce jak i w Waszych wodach jest jeszcze sporo ryb, może mniej niż w latach 90-tych, ale na pewno tam są, a mnie cieszy każdy złowiony "glut" i jego starsza lub młodsza rodzina