Rano z rodzinką na grzyby, po południu na ryby w poszukiwaniu boleni - jak dla mnie idealny pomysł na sobotę Już na grzybach snułem plany co, gdzie, jak i na co. O 16 zjawiłem się nad wodą, na łowisku około 16:30 (żeby połowić w "dziczy" trzeba 20 minut intensywnie maszerować ) Na Wisełce cisza, ciepło i bardzo słaby wiatr. Po niespełna godzince machania, woda zaczyna ożywać, w różnych miejscach daje się zaobserwować ataki boleni. Łowiłem poniżej główki, z piaszczystej łachy, w pięknym, powolnym, wstecznym prądzie. Po kilkunastu rzutach, gdy już zastanawiałem się, czy nie przejść na kolejną miejscówkę, (na której intensywnie żerował boleń) nastąpiło branie - szarpnięcie a potem hol, który mógłbym określić następującymi epitetami: niesamowity, cudowny, niezapomniany, bajkowy, wymarzony itp. Naprawdę długo się z nim "męczyłem", coś niesamowitego, już wiedziałem, że będzie wymarzona życiówka Podbierając go od razu przyszły mi na myśl "krawężniki" kolegi mansika - kurczę, mam podobnego! Szybko przytaszczyłem go na jakąś trawkę, fotki, pomiary i do wody. Miara wskazała 79 cm! Drugi raz biję boleniową życiówkę w tym sezonie! Jak dla mnie bomba
Na kolejnej miejscówce, udało mi się sprowokować do brania młodszego kolegę
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 14 wrzesień 2017 - 19:34