Jak obiecałem tak i gryzmolę.
Wspólnie z kolegą zaplanowaliśmy sobie wędkarską środę. Pierwotnie mieliśmy jechać nad zalew ale po rozmowach telefonicznych okazało się, że łódek na przystaniach w Serocku czy Pogorzelcu (w zawiązku z MPT) nie wypożyczymy. Zatem wybór padł na inną wodę. Z przyjazdem nad ten akwen ociągałem się dość długo bo czekałem na odpowiedni moment. Tym co przeważyło o podjęciu takiej decyzji była wieczorna prognoza pogody, w której zapowiadano pierwsze tej jesieni przymrozki.
Nad wodą zameldowaliśmy się ok 7.00 i po załadowaniu wszystkich niezbędnych klamotów z półgodzinnym poślizgiem odbiliśmy od brzegu. Było dość, rześko a wiatr w twarz nie dawał o sobie zapomnieć. Wspierani elektrykiem postanowiliśmy popłynąć na przeciwległy brzeg, a następnie dryfując z wiatrem chcieliśmy obławiać płytkie blaty do 1m głębokości. 11°C - taką temperaturę wody pokazywała echosonda, a maksymalna głębokość nie przekraczała 2 metrów. Przejrzystość wody ok 1m. Pierwsze 2 czy 3 dryfy na płytkim nie przyniosły spodziewanych efektów. Wobec tego zakotwiczyliśmy i zaczęliśmy szukać ryb trochę głębiej. Ja operowałem spiningiem kolega castem. U mnie 9 stopowy kij do 30g z żyłką 0,23mm, a u kolegi najpierw 7-stopowy spin z plecionką, a następnie cast o cw. do 200g z linką o grubości! #3,0. W obydwu przypadkach na końcu zestawów mieliśmy ponad 30cm przypony(potem kolega przewiązał zastaw i między plecionką a przypon dodał metrowy odcinek fluorocarbonu).
Jak się później okazało to było "To". Już pierwsze rzuty zaowocowały u mnie braniem ryby ok 80cm. Nie wiem czy to pospiech, czy też emocje związane z holem spowodowały, że szczupak pokazując ogon wypiął się mi tuż przy łódce. Nic to. Kolejne rzuty między kępy roślinności i ryba 78cm ląduje w podbieraku, za chwilę następna 73cm.
U kolegi cisza i konsternacja. Doszło do tego, że zażądał pod groźbą natychmiastowego powrotu, takiej samej przynęty. U kolegi dalej cisza..... Po krótkiej wymianie zdań przechodzi na casta i tu też nic. Dowiązuje wspomniany fluorocarbon i u niego melduje się najpierw 65cm, a za chwilę 80+.
Z tego ustawienia łowimy łącznie 8 ryb w przedziale 65-90cm. Ryby są agresywne i nie wybrzydzają. Gonią przynętę nawet kilka metrów robiąc efektowne młynki. W kuriozalny sposób łowię swoja drugą dziewięćdziesiątkę. Kolega holuje kolejną rybę, odkładam wędkę na burcie, a przynęta zwisa metr w toni. Podaję podbierak i w tym momencie ponownie sięgam po swój kij. Nagle kij zaczyna gadać i przy burcie pojawia się wygłodniała pani. Nie czekając na jej oprzytomnieje bez zbędnych ceregieli ładuję ja do podbieraka. Kuba musiał poczekać kilka minut na podebranie swojej ryby.
Innym razem holujemy jednocześnie dwie ryby które razem lądują w jednym podbieraku.
Zmieniamy miejsce i ponownie próbujemy na płytkim. Kilkadziesiąt minut bez brania utwierdza nas w przekonaniu by nie popełnić więcej tego błędu. Do wieczora łowimy już tylko na głębokim wcześniej opisanym sposobem. Meldują się kolejne ryby w tym 98cm(kolega)
i moje 86cm.
Do końca ścigamy się kto więcej i kto największą. Ostatnie branie mam(tak jak kolega) tuż przy slipie. Ja rybę ląduję w podbieraku, a Kuba spina fajną mamę. Zmęczeni i wyłowieni wracamy do domu.
Pozdrawiam M.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 01 październik 2018 - 22:18